Tak mocnego wyniku nie spodziewał się chyba nikt. Liczba nowych miejsc pracy w sektorach pozarolniczych okazała się być blisko dwukrotnie wyższa od rynkowego konsensusu. Co więcej, wyraźnie w górę zrewidowano dane za sierpień.
Liczba etatów w sektorach pozarolniczych (ang. non-farm payrolls) we wrześniu była o 336 tys. wyższa niż miesiąc wcześniej – poinformowało rządowe Biuro Statystyki Pracy (BLS). To rezultat blisko dwukrotnie wyższy od rynkowego konsensusu (170 tys.). Raport NFP kompletnie rozminął się z opublikowanymi w środę danymi ADP, które pokazały przyrost zatrudnienia w sektorze prywatnym tylko o 89 tys.
To także wynik wyraźnie lepszy niż w sierpniu, kiedy to po rewizji BLS zaraportował 227 tys. nowych miejsc pracy (pierwotnie informowano tylko o 187 tys.) Raport BLS za lipiec pokazał przyrost zatrudnienia o 187 tys. (następnie zrewidowany w dół do 157 tys., a dziś w górę do 236 tys.). Za czerwiec pierwotnie raportowano 209 tys. nowych etatów, ale potem zrewidowano do zaledwie 105 tys. Miesięczne korekty wynikają z dodatkowych raportów otrzymanych od firm i agencji rządowych.
Od maja 2020 roku w gospodarce USA przybyło blisko 26,28 mln etatów w sektorach pozarolniczych. Stało się to po tym, jak w marcu i kwietniu 2020 roku na skutek ogólnokrajowego lockdownu pracę straciło 22,16 mln Amerykanów. Tegoroczna średnia (271 tys.) jest jednak wyraźnie niższa od ubiegłorocznej, gdy w 2022 roku przeciętny przyrost zatrudnienia wyniósł 381 tys. miesięcznie.
Stopa bezrobocia pozostała bez zmian na poziomie 3,8%. Ekonomiści zakładali jej spadek do 3,7%. Przekłada się to na 6,36 mln aktywnie poszukujących pracy (i gotowych ją podjąć) Amerykanów. To o 5 tys. bezrobotnych więcej niż przed miesiącem. Z kolei liczba pracujących w badaniu ankietowym (BAEL, przy pomocy którego szacuje się też liczbę bezrobotnych) wzrosła tylko o 86 tys., do 161,57 mln. Biernych zawodowo (czyli niepracujących i nieposzukujących pracy) było 99,5 mln mieszkańców USA. Czyli o 124 tys. więcej niż w sierpniu.
Przeciętna stawka godzinowa w czerwcu wyniosła 33,88 USD i była o 0,21 proc. wyższa niż w sierpniu. Oczekiwano wzrostu o 0,3 proc. mdm. Średnia płaca godzinowa w Ameryce była też o 4,15 proc. wyższa niż przed rokiem. Średni czas pracy pozostał bez zmian na poziomie 34,4 godzin tygodniowo.
Inwestorzy są rozczarowani
Początkowa reakcja rynków finansowych była jednoznacznie negatywna. Dolar umocnił się wobec euro – kurs EUR/USD w kilkanaście minut spadł z ok. 1,056 do 1,0498. O 14:40 kontrakty terminowe na S&P500 zniżkowały o 0,8%. Taniały także amerykańskie obligacje skarbowe: rentowność 2-letnich Treasuries podskoczyła o prawie 10 pb., dochodząc do 5,12%. Równie dynamiczna była reakcja na długim krańcu krzywej terminowej, gdzie obligacje 10-letnie notowały wzrost rentowności o prawie 12 pb. (do 4,83%). Rynek wycenia więc wzrost stóp procentowych w Rezerwie Federalnej i utrzymanie ich na podwyższonym poziomie przez dłuższy okres.
Równocześnie sam raport Biura Statystyki Pracy pozostaje dość niejednoznaczny. Owszem, otrzymaliśmy wręcz podejrzanie silny wzrost zatrudnienia obejmujący prawie wszystkie sektory gospodarki. Tyle że nie współgra z tym badanie aktywności ekonomicznej (BAEL), które pokazało tylko niewielki wzrost liczby pracujących (o 86 tys.), kosmetyczny spadek liczby osób poszukujących pracy (o 5 tys.) oraz stabilizację stopy bezrobocia po sierpniowym jej wzroście.
Na dodatek mamy zadziwiająco niski wzrost płacy godzinowej (tylko 0,2% mdm), co pozwala kierownictwu Rezerwy Federalnej uznać rynek pracy za ustabilizowany. Obecny – stosunkowo niewielki – wzrost płac nie wydaje się zagrożeniem dla 2-procentowego celu inflacyjnego. Nie potwierdza też anegdotycznych (patrz: strajki) doniesień o silnej pozycji pracownika na amerykańskim rynku pracy.