Przedstawiciele Orlenu odnieśli się do ostatnich doniesień medialnych, dotyczących efektów pracy Najwyższej Izby Kontroli badającej fuzję płockiego koncernu z Lotosem. Informacje opisywane przez media nazwali „nieprawdziwymi tezami” i „spekulacjami”. Przypomnijmy, że NIK miała stwierdzić, że Orlen m.in. sprzedał Saudyjczykom udziały w Rafinerii Gdańskiej za zaniżoną kwotę.
/123rf.com; Tomasz Jastrzebowski/Reporter /
„Pojawiające się w ostatnich dniach w przestrzeni publicznej tezy, dotyczące warunków sprzedaży części aktywów Grupy Lotos, mają charakter spekulacji i nie opierają się na faktycznych przesłankach. Nieprawdą jest również stwierdzenie o rzekomym stworzeniu 'istotnego ryzyka dla bezpieczeństwa paliwowego Polski’” – można przeczytać w komunikacie nadesłanym przez Orlen do redakcji Interii Biznes.
Chodzi o informacje opisane przez serwis Bussines Insider Polska. Portal dotarł do raportu Najwyższej Izby Kontroli, która skupiła swoją uwagę wokół fuzji Orlenu z Lotosem. Choć omawiany raport nie został jeszcze opublikowany, tak według ustaleń dziennikarzy urzędnicy mieli wykazać, że „Orlen zbył podmiotom prywatnym aktywa co najmniej o 5 mld zł poniżej szacowanej przez NIK ich wartości, w tym zbycie udziałów Rafinerii Gdańskiej na rzecz Aramco nastąpiło poniżej wartości wyceny o ok. 3,5 mld zł”. Więcej na ten temat pisaliśmy w tym artykule.
Reklama
Orlen odpowiada na zarzuty NIK. „Są to nieprawdziwe tezy”
I to właśnie do tych doniesień odniósł się Orlen. W dalszej części komunikatu przedstawiciele paliwowego koncernu napisali, że teza o zaniżonej cenie transakcji jest „oparta na niewiarygodnych i niejawnych źródłach”. W taki sam sposób płocka spółka skomentowała drugi z zarzutów, że jej działanie miałoby stworzyć „istotne ryzyko dla bezpieczeństwa paliwowego w Polsce”.
„Obie tezy są nieprawdziwe. Dlatego stanowczo protestujemy przed powielaniem niezweryfikowanych treści oraz działaniami mogącymi stanowić manipulację na rynku giełdowym, a także negatywnie wpływać na wizerunek największej polskiej firmy, jak również na notowania giełdowe i zyski akcjonariuszy” – można przeczytać w komunikacie Orlenu.
Argumentacja spółki opiera się także o fakt, że NIK nie opublikowała raportu, który był opisywany przez media. Dlatego jej zdaniem „nie można stwierdzić w oparciu o jakie dokumenty źródłowe kontrolerzy NIK przeprowadzili swoje analizy i szacunki prezentowane w konkluzjach raportu”. Temu stwierdzeniu może jednak nie pomagać inna z ogłoszonych przez NIK decyzji.
Chodzi bowiem o zawiadomienie do prokuratury, jakie prezes Izby Marian Banaś złożył 19 stycznia br., w związku z utrudnieniem działań kontrolerów przez przedstawicieli spółek Skarbu Państwa. Wśród firm, które nie wpuściły urzędników do swoich siedzib wymieniono m.in. Orlen.
Rozwiń
W dalszej części koncern napisał, że ewentualne formułowanie wniosków na bazie „publicystycznych treści […] może wprowadzać w błąd„. Dlatego Orlen chce „zaprotestować przeciwko kreowaniu fałszywej sensacji”, ponieważ nad fuzją obu spółek czuwały „zarówno polskie, jak i europejskie” organy kontrolne.
„W kwestiach wyceny transakcji miała miejsce ścisła współpraca z renomowanymi polskimi i zagranicznymi kancelariami prawnymi, firmami doradczymi oraz biegłymi finansowymi” – dodano.
NIK uderzyła nie tylko w Orlen. W raporcie wymieniono też byłego ministra
W opisywanym przez media raporcie NIK, urzędnicy mieli zwrócić także uwagę na zachowanie byłego ministra aktywów państwowych Jacka Sasina. W opinii kontrolerów, polityk, który miał za zadanie nadzorować publiczne spółki, w stosunku do Orlenu czynił to „niewłaściwie i nierzetelnie”.
Wśród argumentów przeciw byłemu szefowi resortu aktywów państwowych znalazły się m.in. wnioski, że Sasin „nie miał pełnej wiedzy o działaniach Orlenu” oraz o skutkach, jakie mogą wyniknąć z finalizacji fuzji dwóch publicznych koncernów. Jednocześnie zlecone przez niego analizy o całym procesie „opierały się na niepełnych danych źródłowych”, a ich kluczowe wyniki były powieleniem obliczeń Orlenu.
Należy jednak pamiętać, że raport NIK nie został opublikowany. Choć w ostatnim czasie jest to nie pierwsza sytuacja, w której bez odpowiednich dokumentów są formułowane i zdradzane efekty prac kontrolerów. Podobne wydarzenie miało miejsce przy zgłoszonych przez Izbę zastrzeżeń względem gospodarowania środkami publicznymi przez Polski Fundusz Rozwoju.
Nim NIK opublikowała raport, kilka miesięcy wcześniej Marian Banaś w wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej” zdradził część ustaleń urzędników. Taki ruch został zresztą wykorzystany przez władze PFR w swojej linii obrony.