Danuta Walewska
Cayla Farris, pobiła i opluła stewardesę i współpasażerów, w rejsie z Phoenix na Hawaje. To spowodowało, że kapitan zdecydował się zawrócić samolot do portu wylotu. Teraz sąd zdecydował, że pani Farris zapłaci 39 tysięcy dolarów grzywny, odsiedzi w więzieniu prawie 4 miesiące, a jeśli w ciągu następnych 3 lat będzie chciała polecieć samolotem, to będzie musiała za każdym razem poprosić o o zgodę regulatora ruchu lotniczego FAA. To najsurowsza kara, jaką kiedykolwiek wymierzono niesfornemu pasażerowi.
To jest zagrożenie
– Niesforni pasażerowie stanowią poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa tak współpasażerów, jak i załóg. To dlatego jesteśmy zdeterminowani, aby bardzo ostro karać osoby zachowujące się nieodpowiednio na pokładach samolotów — tłumaczy Pete Buttigieg, amerykański sekretarz (minister) transportu.
Cayla Harris została ukarana wyjątkowo surowo, bo dotychczas najwyższy wymiar grzywny sięgał 37 tys. dolarów. I tylko w tym roku ukarano taką kwotą w USA 21 sprawców zamieszania na pokładzie. To jeszcze nie wszystko, bo 270 osób, które zakłóciły loty, zostało z tego samego powodu aresztowanych przez FBI. A we wszystkich samolotach, które otrzymają w tym roku certyfikaty, zostaną zamontowane dodatkowe urządzenia pozwalające na skuteczną ochronę załóg, bądź dające możliwość odizolowania osoby sprawiającej kłopoty.
Bardzo drogi dymek
Kary są wysokie nie tylko dla awanturników. W rejsach po USA za wypalenie papierosa na pokładzie samolotu można zostać ukaranym maksymalną kwotą do 25 tysięcy dolarów. Zazwyczaj jednak nałogowi palacze, którzy nie potrafią się powstrzymać od wypalenie papierosa podczas lotu płacą ok. 4 tysięcy dol.
W Unii Europejskiej jest to jeszcze mniej — bo 2 tys. euro. Palacza zresztą bardzo łatwo jest znaleźć, bo żeby nie wiadomo jak się ukrywał z papierosem w toalecie, to zawsze go ujawni wykrywacz dymu i załoga będzie wiedziała co robić. Przy tym w Europie obowiązują 3 stopnie ostrzegania : słowne pouczenie od szefa/szefowej pokładu, zatrzymanie palacza na pokładzie i „powitanie” przez policję po wylądowaniu, co wiąże się z mandatem w wysokości 500-1000 euro, wreszcie areszt i najwyższy wymiar kary. Przy tym kary za wypalenie papierosa tradycyjnego, bądź elektronicznego są identyczne. Rosną one jednak błyskawicznie, kiedy sprytny palacz, zanim się zaciągnie, próbuje zdemontować pokładowy wykrywacz dymu.
Popielniczka dla bezpieczeństwa
Dlaczego w takim razie, zwłaszcza w starszych typach samolotów, nadal są popielniczki w toaletach, w dodatku jeszcze opisane, że „to nie jest popielniczka”? Otóż 20- 25 letnie maszyny, takie, jakich np. Air France, bądź amerykańscy przewoźnicy nadal używają w lotach przez Atlantyk pochodzą z czasów, kiedy na pokładach samolotów jeszcze można było palić. Palenie w samolotach zostało zakazane w 2000 roku.
Dlaczego w takim razie popielniczki nie zostały zaklejone taśmą, jaką przewoźnicy używają do ukrycia jakichś mniejszych uszkodzeń? Bo przygotowane są na wypadek, że jednak któryś z pasażerów zdecyduje się zapalić, więc powinien mieć bezpieczne miejsce do zgaszenia papierosa.
Czy w takim razie podczas kontroli bezpieczeństwa nie powinny być wykrywane i zatrzymywane chociaż akcesoria do papierosów elektronicznych? Nie. Bo przewożone w bagażu rejestrowanym stanowią zagrożenie, ponieważ posiadają baterie litowe, a te grożą samozapłonem.
A czy piloci mogą sobie zapalić podczas rejsu? Nie mogą, ale jednak niekiedy palą. Jest to dość często spotykane w liniach azjatyckich i b. ZSRR.