Syndyk Palikota ujawnia: Gdy weszliśmy do spółki, konta były czyściutkie. Na alkoholu w Polsce da się stracić

Gigantyczne zadłużenie, chaos i litania zaniedbań – to obraz spółki Janusza Palikota, który wyłania się z rozmowy z syndykiem upadłej Manufaktury Piwa Wódki i Wina. Co zastał w Browarze Tenczynek i jak widzi szanse na odzyskanie pieniędzy przez wierzycieli? Bez cudu może być ciężko.

Syndyk Palikota Ujawnia Gdy Weszlismy Do Spoacutelki Konta Byly Czysciutkie Na Alkoholu W Polsce Da Sie Stracic 71e6de5, NEWSFIN

fot. Wojciech Matusik / / FORUM

– Obejmowaliśmy różne zakłady, mniejsze i większe, ale nigdy nie było tak, że wchodziliśmy do firmy i tam nie było nikogo – mówi Lesław Kolczyński, którego spółka została wyznaczona przez sąd jako syndyk, mający przeprowadzić likwidację Manufaktury Piwa Wódki i Wina. W rozmowie z Bankier.pl ujawnia co zostało z alkoholowego imperium Janusza Palikota oraz jak wygląda sytuacja jego wierzycieli i pracowników.

Michał Misiura, Bankier.pl: Ilu jest wierzycieli Manufaktury Piwa Wódki i Wina?

Syndyk Lesław Kolczyński, kancelaria KDR: W tej chwili ok. 1400 – tylu wierzycieli zgłosiło się w Krajowym Rejestrze Sądowym.

Na ile szacuje Pan kwotę wierzytelności, które zgłoszono?

Około 200 milionów złotych.

Jaką wartość ma majątek Manufaktury?

Oszacuje to biegły, natomiast opierając się na wycenie, która była robiona wcześniej do postępowania o zatwierdzenie układu, jest to około 50 milionów złotych. Od tamtego momentu niewiele się zmieniło. Wyceną majątku zajmą się biegli na zlecenie syndyka.

Co zastał Pan w browarze w Tenczynku? Jaki obraz spółki Janusza Palikota wyłania się z rozmów z pracownikami?

Z tego co wiem od pracowników, ostatnie warzenie piwa odbyło się w czerwcu ubiegłego roku. Później już nic się nie działo. To piwo nawiasem mówiąc, zostało w browarze i jest już niezdatne do użytku ze względu na to, że nie było przechowywane w odpowiednich warunkach, także prawdopodobnie pójdzie do utylizacji, albo do przerobienia na spirytus.

Sytuacja pracowników jest skomplikowana, ponieważ przerzucano ich pomiędzy spółkami, ale często im nie płacono, lub płacono częściowe wynagrodzenie. Zaległości są spore. Na podstawie dostępnych dokumentów złożyliśmy wniosek do Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych o wypłatę zaległych wynagrodzeń ok. 50 pracownikom. Jest to żmudna praca ponieważ dysponujemy szczątkową dokumentacją.

Kontaktujemy się z osobami zatrudnionymi przez MPWiW SA, pracującymi podobno z Lublina, Warszawy, Szczecina, Katowic, Dolnego Śląska. Zbieramy teraz od tych ludzi służbowe samochody, telefony, laptopy. Część z nich nie chce ich oddać, mówiąc, że nie otrzymali tego sprzętu od Manufaktury tylko od którejś z innych spółek.

W browarze w Tenczynku działała w ostatnim okresie spółka Kraft Alkohole. Do niej należał sklep prowadzący sprzedaż alkoholi, również sprzedaż internetową. Nie wiemy jeszcze, czyj był towar, ale cały utarg trafiał do Kraft Alkoholi, a nie do Manufaktury. Z tego co wiem Kraft najprawdopodobniej nie płacił jej nic za użytkowanie. Zresztą kilka spółek jest zarejestrowane pod tym adresem i nie dotarliśmy do żadnych dokumentów, które potwierdzają to, że były wnoszone opłaty.

Skąd taka pajęczyna organizacyjna?

Spowodowała ją wyobraźnia zarządu. Podejrzewam, że jeśli w jednej spółce brakowało funduszów, wymyślano drugą. Zbierało się od nowa fundusze pod pretekstem kolejnych działań, prawdopodobnie każdą kolejną zbiórką funduszy spłacano częściowo wcześniejsze zobowiązania. Potwierdzają to również słowa przedstawicieli Prokuratury. Słyszeliśmy od pracowników, że Manufaktura miała problem ze zbytem, o czym świadczy chociażby spory zapas piwa jaki zastaliśmy w kadziach.

Było coś, co szczególnie zdziwiło Pana w Manufakturze?

Obejmowaliśmy różne zakłady, mniejsze i większe, to zresztą można wyczytać na naszej stronie, to nie jest żadną tajemnicą, ale nigdy nie było tak, że wchodziliśmy do firmy i tam nie było nikogo. Tu de facto nie było nikogo. Nawet ochrony. Weszliśmy do firmy, gdzie były linie produkcyjne, wyposażenie, zapasy magazynowe, piwo i nikt się tym nie przejmował. Było 4 pracowników, dwóch magazynierów, pracownik gospodarczy i Pani obsługująca sklep.

Po wyjściu CBA zakład pozostał bez nadzoru. Musieliśmy w trybie pilnym organizować ochronę. Nikt z kadry zarządzającej się tym nie przejął. Podejrzewam, że za tydzień dużej części wyposażenia tego zakładu mogłoby nie być.

Skoro złomiarze potrafią rozmontować torowisko, to nie poradziliby sobie z linią produkcyjną? Zrobiliby to w ciągu tygodnia albo paru dni. Taka niefrasobliwość ludzi, którzy brali spore pieniądze za nadzór nad tą spółką, mnie zaskakuje. W zakładach, do których wchodziliśmy, bywało lepiej lub gorzej, ale w tym nadzwyczaj dziwnie było to, że nikogo to nie interesowało.

Reprezentuje Pan wierzycieli Manufaktury Piwa Wódki i Wina. Co z pozostałymi biznesami Janusza Palikota – z Tenczynkiem Dystrybucją, beczkami, tokenami? Czy da się w ogóle rozróżnić, co należało do której?

Są osoby, które miały umowy w innych spółkach, które zostały zabezpieczone na majątku Manufaktury. One automatycznie stały się wierzycielami Manufaktury i nimi się zajmujemy, natomiast pozostali muszą sami zdecydować co dalej, np. zgłaszając roszczenia do tych podmiotów lub wnosząc o ogłoszenie upadłości innych spółek z grupy. My nie jesteśmy w stanie im pomóc. To pozostaje poza naszą jurysdykcją.

Gdy weszliśmy do Manufaktury, na niektórych sprzętach, były karteczki "zabezpieczone" zostawione przez komorników, według których zajęto je, ale na rzecz wierzyciela innej spółki. Zwracaliśmy się do komorników z prośbą o przedstawienie, na jakiej podstawie stwierdzili, że dana rzecz stanowi majątek jakiejś innej spółki. W jednym przypadku usłyszeliśmy, że do zajęcia doszło na podstawie oświadczenia pracownika. My potrzebujemy dokumentów i w takich przypadkach konieczna będzie wnikliwa analiza stanu prawnego.

Czy w browarze są jeszcze beczki?

Część tzw. beczek Palikota jest, ale z tego co twierdzą pracownicy, nie wszystkie. Niektóre trafiły podobno do browaru w Niechanowie. Zwróciliśmy się tam z prośbą o informację. Pojawiły się też informacje prasowe, że jedna linia produkcyjna, została wywieziona do Szczytna. Niestety tamtejsza gorzelnia nie odpowiedziała nam do chwili obecnej czy to prawda. Będziemy dalej się dobijać i domagać wyjaśnień. Dla wierzycieli Manufaktury ważny jest każdy odzyskany składnik majątku.

Co zostało oprócz tego w Tenczynku?

Wyposażenie restauracji wywieziono do Lublina do Czarnej Łapy, która nawet nie zdążyła się otworzyć. Musieliśmy to wszystko sprowadzić z powrotem do browaru. Są urządzenia do produkcji i dystrybucji piwa, urządzenia do destylacji alkoholi. Co prawda są też dziurawe dachy i niektóre rzeczy trzeba naprawić, ale nie są to na tyle poważne przeszkody, żeby nie dało się tam w przyszłości wznowić produkcji. Trzeba się jednak liczyć ze sporymi nakładami na ew. uruchomienie zakładu.

Przed Panem do browaru wkroczyło CBA. Co wtedy zajęto?

Dużo wysokoprocentowego alkoholu, około stu palet, dokumentację w formie papierowej i komputery osobiste jakie były na terenie zakładu.

Co się stanie z zabezpieczonym alkoholem i dokumentacją?

Jeżeli chodzi o składniki materialne to zgodnie z przepisami prawa upadłościowego, wszystko to stanowi masę upadłości Manufaktury. Z kolei każdy kto uważa, że jakiś składnik stanowi jego własność i ma na to odpowiednie dokumenty, może wystąpić do sędziego komisarza o wyłączenie i wydanie. Na tym etapie, wnosimy do Prokuratora o zwrot zabezpieczonego alkoholu w całości. Natomiast komputery i dokumenty wrócą zapewne po ich wykorzystaniu w prowadzonym postępowaniu.

Jakie będą Pana kolejne kroki w tej sprawie?

W tej chwili jesteśmy na etapie weryfikacji zgłoszeń wierzytelności. Na pewno nie wszystkie zostaną ujęte w spisie. Musimy je dokładnie zbadać i zebrać dokumenty, które poświadczają, że zgłaszające się osoby są wierzycielami Manufaktury. Oprócz tego inwentaryzujemy majątek, czyli zbieramy po Polsce urządzenia, laptopy, samochody i telefony służbowe byłych pracowników. Sprawdzamy zewnętrzny magazyn firmy, szukamy majątku w Szczytnie i Niechanowie.

Gdy wszystko zbierzemy i określimy skład masy upadłości, poddamy ją wycenie biegłych. Wtedy przedstawimy wszystko sądowi, który podejmie decyzję w sprawie naszego wniosku dotyczącego sprzedaży majątku – czy to w całości, czy we fragmentach, w zależności od okoliczności. Najlepiej byłoby sprzedać przedsiębiorstwo jako całość, ponieważ są warunki na to, żeby wznowić jego działalność.

Pojawił się już ktoś zainteresowany?

Nie. Różne głosy do mnie dochodzą, natomiast nie było bezpośredniego kontaktu w tej sprawie. Prawo upadłościowe daje nam nawet możliwość wydzierżawienia browaru z prawem do późniejszego pierwokupu. Gdyby ktoś chciał np. otworzyć w browarze w Tenczynku restaurację, to również jesteśmy na to otwarci.

W ostatnich tygodniach doszło do licytacji akcji Manufaktury, które należały do pana Palikota. Nie było chętnych.

To jest taka dziwna sprawa, którą nie wszyscy rozumieją. Akcje nie są składnikiem masy upadłości. To jest działalność korporacyjna spółki, która pozostaje w gestii zarządu. Zarząd dysponuje akcjami, prowadzi księgę akcjonariuszy, natomiast syndyk zajmuje się tylko tym, co jest w przedsiębiorstwie – składnikami rzeczowymi i prawami stanowiącymi własność upadłej spółki. Mówiąc prywatnie, byłbym szczerze zdziwiony, gdyby ktoś kupił te akcje, ponieważ jeśli spółka zostanie zlikwidowana, przestaną być cokolwiek warte.

Jak to się skończy? Jaki Pana zdaniem, według obecnej wiedzy, może być procent zaspokojenia wierzycieli?

Nie wiem, na jakiej kwocie zamknie się cała lista wierzytelności i jaką ostatecznie będzie wartość masy upadłości. Trudno powiedzieć mi też jaki procent w związku z tym będziemy w stanie zaspokoić, najprawdopodobniej w jakimś stopniu zostaną zaspokojeni tylko ci, którzy są zabezpieczeni na majątku, ponieważ to podlega osobnym planom podziału sum uzyskanych ze sprzedaży zabezpieczonych składników.

Czyli osoby, które nie mają zabezpieczeń, raczej powinny się pogodzić ze stratą tego wszystkiego?

No chyba, że w jakiś cudowny sposób ten majątek się rozmnoży. Może jeszcze gdzieś się coś znajdzie. Gdy weszliśmy do spółki, konta były czyściutkie. Wszystkie były zajęte przez komorników. Nie było ani złotówki w kasie, co też się rzadko zdarza. Różne mieliśmy upadłości, czasem to było nawet 300 zł, ale zawsze coś. Tu nie było nic. Zero.

Jaka jest najwyższa kwota wierzytelności?

Jednego wierzyciela… 14 milionów złotych.

Robi wrażenie.

Na mnie też zrobiło. Podchodzę do tego na chłodno, ale całkiem prywatnie, najbardziej dziwią mnie sytuacje, w których ktoś dawał przykładowo 20 tysięcy, za chwilę wpłacał 30 tysięcy, a potem jeszcze kolejne kwoty. Dlaczego nie zaświeciła mu się czerwona lampka, po co było dalej w to brnąć i dopłacać?

Dar przekonywania pana Palikota?

Na to złożyło się pewnie wiele rzeczy. Z jednej strony dar przekonywania, z drugiej liczenie na zyski. Przeciętnemu człowiekowi trudno sobie wyobrazić, że na alkoholu można stracić, natomiast my mamy inne doświadczenia. Prowadziliśmy upadłość spółki, która produkowała spirytus. Wydawałoby się, że to niemożliwe. No przecież na produkcji spirytusu nie można zbankrutować. Można.

Co o tym decyduje? Tylko złe zarządzanie? Splot złych okoliczności?

W tym przypadku podejrzewam, że jednak również złe zarządzanie. Wydaje mi się, że prezes wizjoner powinien być w każdej organizacji, ale potrzebni są jeszcze ludzie, którzy będą w stanie mu powiedzieć “słuchaj, ale to nie wyjdzie, tego tak nie róbmy tak, bo się nie da”, a jeśli firma pójdzie w złą stronę, to trzeba się z tego wycofać w jakiś sposób i nie brnąć dalej.

To jest kwestia tego, czy ten prezes wizjoner potrafi się otoczyć ludźmi, którzy są faktycznie fachowcami. Nie mówię tutaj o Palikocie, to jest taka ogólna zasada, którą wywodzę z tego co my obserwujemy. Jeżeli są tacy ludzie, którzy potrafią to sprowadzać na odpowiednie tory, sprowadzić prezesa na ziemię i powiedzieć mu “lepiej zróbmy to inaczej”, takie spółki mają rację bytu. One funkcjonują w przeciwieństwie do organizacji, gdzie wszyscy idą na hura i nikt nie przewiduje, jakie będą tego koszty i nie analizuje jakie są warunki rynkowe.

Czyli musi być jakaś kotwica z rzeczywistością.

W każdej działalności i w życiu prywatnym. Bez tego się nie da.

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *