Przestępcy nie poszukują już łatwowiernych, przypadkowych osób. Obecnie konstruują wyszukane miraże inwestycji, wykorzystując inteligencję maszynową, metody psychologicznej manipulacji oraz zaawansowane narzędzia promocyjne. Ich działania są tak finezyjne i starannie obmyślone, że tysiące złotych mogą zniknąć z rachunku ofiary w kilka godzin — często zanim ta zorientuje się, że od początku uczestniczyła w machlojkach.

Czasy nieporadnych, prostackich reklam o „gwarantowanym dochodzie na kryptowalutach” odeszły w zapomnienie. Dzisiejsze kampanie naciągaczy charakteryzują się jakością profesjonalnych produkcji filmowych: wyrafinowane grafiki, przekonująca narracja, perfekcyjnie dobrane uczucia. Przestępcy przenieśli swój proceder na poziom ciężki do odróżnienia od poczynań legalnych podmiotów. Istnieją całe grupy przestępcze działające jak międzynarodowe przedsiębiorstwa — z własnymi działami IT, marketingowymi, sprzedażowymi i obsługi klienta.
Dziesiątki tysięcy poszkodowanych
Zgodnie z raportem CERT Polska za rok 2024, oszustwa komputerowe stanowiły 94,7 proc. wszystkich odnotowanych incydentów, przy czym znaczna ich część związana jest z fikcyjnymi inwestycjami. Tylko w Polsce każdego miesiąca blokowanych jest kilka tysięcy witryn powiązanych z fałszywymi ogłoszeniami, a średnia kwota utraconych środków wyrażana jest w tysiącach złotych. Ofiarami padają nie tylko inwestorzy, ale również osoby, które nigdy nie interesowały się rynkiem kapitałowym. Emeryci, pracownicy korporacji, młodzi rodzice — każdy może stać się ofiarą takiej manipulacji, ponieważ oszuści nie żerują na wiedzy, lecz na emocjach.
Wszystko zaczyna się niegroźnie
Współczesny przekręt inwestycyjny nie startuje od rozmowy telefonicznej, a od zetknięcia się z zawartością w sieci. Użytkownik przegląda media społecznościowe i natrafia na sprawiające wrażenie wiarygodnych ogłoszenie, często o standardzie reklamy telewizyjnej. Film przedstawia znaną osobistość — sportowca, prezentera, eksperta, biznesmena. Materiał sprawia wrażenie fragmentu prawdziwego wywiadu albo komentarza giełdowego.
W rzeczywistości to deepfake — technologia, która umożliwia odtworzenie głosu, ekspresji i sposobu mówienia danej osoby. Dla zwykłego użytkownika granica między autentycznym nagraniem a cyfrowym oszustwem praktycznie przestaje istnieć.
Po kliknięciu reklama kieruje na stronę do złudzenia przypominającą profesjonalne serwisy finansowe. Znajdują się tam wykresy, opisy strategii inwestycyjnych, zdjęcia „specjalistów”, a nawet nagrania rzekomych klientów – wszystko spójne, atrakcyjne, logiczne. Propozycja wygląda jak prawdziwa gratka: prosta, z minimalnym ryzykiem.
Wystarczy podać imię, adres e-mail i numer telefonu. Nic, co mogłoby rodzić obawy. Ale właśnie w tym momencie zaczyna się właściwa faza ataku.
Połączenie, które odmienia tok wydarzeń
Po kilku minutach oddzwania doradca. Sprawia wrażenie profesjonalnego i kompetentnego. Odpowiada na pytania, zna terminy giełdowe, objaśnia mechanizmy rynkowe. To często osoba przygotowana w dziedzinie psychologii sprzedaży, która umie stworzyć atmosferę zaufania i poczucia kontroli.
Jego celem jest wzbudzić przeświadczenie, że okazja jest wyjątkowa i niepowtarzalna. Często wywiera presję czasu — „miejsca się kurczą”, „okno inwestycyjne zamyka się dziś”, „algorytm działa tylko dla wybranej grupy”. To moment, w którym oszust nakłania do pierwszej płatności albo instalacji aplikacji.
Pierwszy krok jest zwykle „niewinny”: wpłata kilkuset złotych, aby „aktywować portfel inwestycyjny”. Oszust, podając się za pracownika działu pomocy technicznej lub doradcę, zachęca ofiarę do samodzielnego akceptowania przelewów, które mają rzekomo „potwierdzić tożsamość”. W rezultacie konto ofiary jest sukcesywnie ograbiane, zwykle w kilku mniejszych ratach, aby nie generować niepotrzebnego zainteresowania.
– Jednym z najbardziej niebezpiecznych scenariuszy jest jednak ten z wykorzystaniem aplikacji do obsługi zdalnej. Oszust podający się za doradcę inwestycyjnego wmawia ofiarom, że jest to aplikacja „obsługi zdalnej” lub szybkiego wsparcia technicznego. W istocie wykorzystanie tej aplikacji umożliwia przestępcom dostęp do komputera czy smartfona, a po sprytnych namowach i zalogowaniu się użytkownika do aplikacji bankowej może dawać dostęp do bankowości elektronicznej – mówi Paulina Krakowska, ekspertka ds. cyberbezpieczeństwa w PKO Banku Polskim.
Mechanizm wciągania coraz bardziej
Kiedy ofiara uiści pierwszą wpłatę, zaczyna funkcjonować najważniejszy element oszustwa — fałszywy panel inwestycyjny. Pokazuje on rosnące przychody, dynamiczne diagramy, wahania cen instrumentów. Te wartości są umyślnie ustalane przez przestępców, tylko po to, by wywołać wrażenie, że inwestycja przynosi efekty i że warto zasilić ją dodatkowo.
Ludzie wierzą, że zarabiają — szczególnie gdy widzą kilkaset złotych „zysku”. Oczywiście nie są to realne pieniądze, tylko cyfrowa imitacja. Dopiero przy próbie wypłaty pojawiają się rzekome trudności: wymóg dopłaty, „blokada AML”, „uruchomienie przelewu”, „danina”.
W tym momencie ofiary często są już emocjonalnie zaangażowane i gotowe dopłacić jeszcze więcej, by ocalić swoje środki.
– Niektóre schematy fałszywych inwestycji rozpoczynają się od niewielkiego „potwierdzenia sukcesu”. Oszukiwane osoby otrzymują początkowo niewielką wpłatę na konto jako dowód, że oferta generuje szybki i realny zysk. Podnosi to wiarygodność mechanizmu. W rzeczywistości początkowa wpłata, która zasila konto, najczęściej pochodzi z wpłat nowych ofiar. To schemat jak w piramidzie finansowej, który skłania do większego zaangażowania w inwestowanie – opisuje Paulina Krakowska.
Zorganizowana machina wyłudzeń
To nie są działania pojedynczych naciągaczy. Policja informuje, że za wieloma tego typu procederami stoją zorganizowane struktury, często działające w kilku państwach równocześnie. Dysponują własnymi zespołami analitycznymi, nadzorcami, trenerami i kierownikami. Każdy „doradca” posługuje się skryptami sporządzonymi przez psychologów i specjalistów od sprzedaży.
Infrastruktura oszustów jest skalowalna jak systemy dużych korporacji: setki stron internetowych, automaty do masowego publikowania reklam, systemy CRM zarządzające danymi ofiar.
Najbardziej okrutny etap rozpoczyna się wówczas, gdy ofiara konstatuje, że straciła pieniądze. Niedługo potem kontaktuje się z nią kolejna osoba: fałszywy funkcjonariusz policji, fałszywy oskarżyciel, fałszywy prawnik. Twierdzi, że prowadzi sprawę i może odzyskać środki. Przesyła rzekome dokumenty, odwołuje się do przepisów, pokazuje upoważnienia — oczywiście wszystkie podrobione. W zamian żąda opłaty za „odzyskanie środków”. Jest to typowy przykład zjawiska określanego jako scam on scam, czyli drugiego etapu oszustwa, w którym cyberprzestępcy wykorzystują dane poszkodowanego, aby wyłudzić kolejne tysiące złotych.
Wzrastające niebezpieczeństwo wymaga wspólnej obrony
Tysiące zgłoszeń i setki tysięcy zablokowanych domen dowodzą, że zjawisko narasta, a przestępcy stale ulepszają metody. Eksperci cyberbezpieczeństwa podkreślają, że skuteczna walka wymaga kooperacji wielu środowisk: służb, organów regulacyjnych, platform internetowych i samych użytkowników.
Platformy społecznościowe winny szybciej reagować na zawiadomienia, służby powinny mieć większe możliwości blokowania treści i domen, a społeczeństwo powinno podnosić świadomość zagrożeń.
Specjaliści ostrzegają, że żadna technologia nie obroni użytkownika, który zawierza niesprawdzonym źródłom. Nigdy nie powinno się inwestować poprzez reklamy, nie wolno instalować programów rekomendowanych przez nieznajomych, a jakakolwiek presja czasu powinna być sygnałem ostrzegawczym. Kluczowe jest również samodzielne weryfikowanie firm inwestycyjnych, unikanie przekazywania danych logowania i zgłaszanie podejrzanych sytuacji właściwym instytucjom.
Dlaczego oszuści triumfują?
Fałszywe inwestycje są jednym z najbardziej dochodowych przestępczych biznesów na świecie, ponieważ działają na ludzkich emocjach — chciwości, rozpaczy, potrzebie stabilizacji. Mechanizm działa, bo obietnica szybkiego zarobku jest psychologicznie zwodnicza.
– Oszuści coraz lepiej uwiarygadniają swoje poczynania, wykorzystując dopracowane witryny, fałszywe panele i zaawansowane techniki manipulacji. W dobie rozwoju narzędzi sztucznej inteligencji faktycznie coraz trudniej jest odróżnić prawdę od fałszu. Wystarczy jednak zaufać zdrowemu rozsądkowi i logicznemu myśleniu. W realnym świecie nie istnieją inwestycje, które gwarantują natychmiastowe, ogromne dochody bez ryzyka. Nieuczciwe inwestycje wyróżnia też częstokroć natarczywa promocja przybierająca niekiedy formę agresywnego marketingu i presji. To je odróżnia od autentycznego świata inwestycji, który jest regulowany i obowiązuje w nim zasada rzetelnego informowania klienta o ryzykach i zasadach działania – wyjaśnia specjalistka ds. cyberbezpieczeństwa z PKO Banku Polskiego.
Działania edukacyjne, takie jak Scamming Out, podkreślają, że walka z tym zjawiskiem wymaga zbiorowego wysiłku: instytucji, technologii, platform internetowych i każdego użytkownika. To właśnie edukacja demaskuje kulisy działalności oszustów i pokazuje, jak nie dać się wplątać w ich taktyki. Ponieważ do straty oszczędności całego życia niekiedy wystarczy jedno kliknięcie w reklamę, która od początku była iluzją.
Partnerem publikacji jest PKO Bank Polski


Bankier.pl



