Nowe władze w giełdowych spółkach kontrolowanych przez Skarb Państwa poinformowały o miliardowych odpisach, które wpłyną na wyniki za 2023 r. Najwięcej odpisał Orlen i KGHM, ale ogromne kwoty zaraportowały też Enea i Azoty. To jednak powszechna praktyka, którą stosowała także poprzednia ekipa, ale otwiera furtkę do manipulowania wynikami. Wyjaśnia to w rozmowie z Bankier.pl ekspert od finansów korporacyjnych Jacek Welc.
W ostatnim czasie inwestorzy otrzymali szeregi informacji o odpisach, które wpłyną na wynik giełdowych spółek kontrolowanych przez Skarb Państwa. O ile przy pracach nad raportem rocznym tego typu informacje nie są niczym nadzwyczajnym, o tyle już ich skala może zwracać uwagę postronnego obserwatora.
Kilkanaście miliardów złotych odpisze Orlen, prawie 4 miliardy KGHM, kilka miliardów Enea, ponad 1,5 miliarda Grupa Azoty, a prawie dwieście milionów złotych Tauron. Niektórych może dziwić, że np. Orlen informuje o odpisach za 2023 r., skoro w lutym rozpisywano się o wynikach koncernu i rekordowych przychodach w 2023 r. Był to dopiero raport za czwarty kwartał, gdzie dane są nieaudytowane. Skonsolidowany jak i jednostkowy raport roczny Orlen pokaże 25 kwietnia i to w nim znajdziemy pełny obraz sytuacji koncernu.
Mając świadomość wyniku wyborczego z jesieni ubiegłego roku i tego, że w ostatnich miesiącach nastąpiła zmiana w zarządach spółek, podążająca za zmianą władzy w Państwie to i aspekt wielkości odpisów nie robi już takiego wrażenia. Gdy w 2015 r. Zjednoczona Prawica przejęła władzę, mieliśmy podobny wysyp komunikatów o odpisach w dużych spółkach, gdzie tylko te od KGHM, Tauronu, JSW i Enei wyniosły łącznie przeszło 14 mld zł.
Odpisy są zatem powszechną praktyką i księgowym narzędziem do zarządzania wynikiem. Co prawda spółki informują o ich niegotówkowym charakterze, ale wpływ na końcowy wynik netto w rachunku zysków i strat jest niezaprzeczalny, a to on jest źródłem tak poszukiwanych i oczekiwanych ze spółek dywidend. Wspomniane 4 miliardy odpisów KGHM-u poddało w wątpliwość szansę na dywidendę za 2023 r.
O tym, czym są odpisy księgowe, w jaki sposób spółki wyceniają ich wielkość i w jaki sposób mogą być furtką do manipulowania wynikami, opowiada Bankier.pl ekspert z zakresu analizy finansowej oraz wyceny aktywów dr Jacek Welc, profesor SRH University Berlin oraz autor książki "Reading Between the Lines of Corporate Financial Reports".
Michał Kubicki: Czym jest odpis księgowy, co oznacza dla finansów firmy i do czego służy?
Prof. Jacek Welc: W uproszczeniu, odpis księgowy oznacza uaktualnienie wartości bilansowej (księgowej) danego aktywu, do jego aktualnej, niższej wartości realnej, zwanej wartością odzyskiwalną, tj. wartością, którą można będzie, według szacunków, „odzyskać” w przyszłości z tego aktywu. Głównym celem odpisów jest uniknięcie sytuacji, w której aktywa w bilansie „wiszą” po wartościach księgowych, przewyższających ich wartości odzyskiwalne, bo to zafałszowywałoby obraz sytuacji finansowej firmy. Odpisy mogą dotyczyć wszelkich klas aktywów bilansowych.
Przykładowo, dystrybutor elektroniki mógł się w przeszłości nadmiernie zatowarować zapasami (np. wskutek swoich zbyt optymistycznych prognoz popytu), których ceny rynkowe znacząco spadły w okresie od ich nabycia do dnia sporządzenia testu. Jeśli w dniu testu te nadmierne zapasy można by sprzedać jedynie po cenach poniżej ich historycznych kosztów zakupu, wówczas należy dokonać tzw. odpisu z tytułu utraty wartości zapasów.
Analogicznie, firma może posiadać należności od klientów (z tytułu udzielonych im odroczonych terminów płatności), z których część może być problematyczna, np. wskutek tarapatów finansowych tych klientów. W takiej sytuacji należy dokonać odpisu z tytułu utraty wartości należności, odpisując te spośród nich, w przypadku których „wszelkie znaki na niebie i ziemi” sugerują, iż ich odzyskanie będzie co najmniej wysoce problematyczne (jeśli w ogóle możliwe). Wreszcie, testowaniu na utratę wartości (oraz odpisom) podlegają również aktywa trwałe, zarówno rzeczowe (maszyny, pojazdy, nieruchomości, etc.), jak i niematerialne (np. patenty, znaki towarowe, oprogramowanie). Na przykład, firma mogła w przeszłości przeinwestować (np. w budowę fabryki o mocach produkcyjnych znacząco przewyższających aktualny i prognozowany popyt), co skutkuje niemożliwością „odzyskania” całej tej zainwestowanej kwoty, poprzez produkcję i sprzedaż produktów. W takiej sytuacji również należy dokonać odpisu do wartości odzyskiwalnej.
Wszelkie takie odpisy na utratę wartości obniżają bilansową wartość aktywów, jednocześnie obniżając wynik firmy (w rachunku zysków i strat) w momencie dokonaniu odpisu. W późniejszych okresach, jeżeli okoliczności (np. sytuacja rynkowa) ulegną poprawie, niektóre (choć nie wszystkie) poprzednie odpisy mogą podlegać odwróceniu, zwiększając wartości bilansowe aktywów oraz księgowe zyski.
M.K.: Kto i jak robi w spółce testy na utratę wartości aktywów i z czego wynika wymóg, aby ich dokonywać?
Prof. J.W.: Obowiązki okresowego testowania aktywów na utratę wartości wynikają wprost ze standardów rachunkowości. Przykładowo, w przypadku spółek giełdowych, stosujących Międzynarodowe Standardy Sprawozdawczości Finansowej, kwestie testowania utraty wartości aktywów trwałych dość szczegółowo reguluje (zarówno w zakresie przesłanek do testów, ich częstotliwości, jak i metodologii analitycznych) Międzynarodowy Standard Rachunkowości 36 (Utrata wartości aktywów), zaś kwestie wyceny zapasów są objęte standardem MSR 2 (Zapasy).
To natomiast, kto sporządza takie testy, zależy w głównej mierze od specyfiki danej firmy, ale często również od „sugestii” jej audytora. Generalnie nie ma formalnych wymogów, by były to podmioty zewnętrzne (np. rzeczoznawcy majątkowi). W praktyce zatem, niektóre testy sporządzane są wewnętrznie, przez pracowników działów księgowo-finansowych (jeśli oczywiście posiadają oni odpowiednie kompetencje analityczne, niezbędne do sporządzenia wiarygodnego testu), a niektóre są zlecane zewnętrznym firmom konsultingowym (co oczywiście jest podejściem bardziej kosztownym, ale preferowanym przez większość audytorów, jako rzekomo bardziej obiektywne). Ma tu też znaczenie specyfika testowanego aktywu (np. łatwiej jest samodzielnie, bez wsparcia eksperckiego, sporządzić rzetelny test na utratę wartości kilkuletnich samochodów służbowych typu Volkswagen Passat, niż znaku towarowego firmy farmaceutycznej).
M.K.: Jak dobiera się zmienne np. ceny surowców, energii, usług, inflację etc. do takich testów?
Prof. J.W.: W skrócie: tak, aby sporządzony test był rzetelny i bazujący na wszelkich istotnych informacjach (przynajmniej w teorii). Testy na utratę wartości implikują konieczność przyjęcia dużej liczby założeń i prognoz (również jakościowych, dotyczących np. prawdopodobnych zmian preferencji konsumentów czy oczekiwanych ruchów konkurencji, etc.), co czyni je niezwykle podatnymi na manipulacje. A standardy rachunkowości (np. wspomniany wcześniej MSR36, Utrata wartości aktywów) nie oferują konkretnych i twardych zaleceń, typu „jako przyszłe ceny sprzedaży swoich produktów przyjmij ich średnie ceny z ostatniego roku” albo „jako przyszłą inflację przyjmij jej prognozę sporządzoną przez bank centralny”. W rezultacie bardzo często testy na utratę wartości, zwłaszcza w przypadku bardzo specyficznych aktywów, typu złoże ropy na Morzu Północnym czy znak towarowy, niewiele odbiegają od przysłowiowego „wróżenia z fusów”. Ale taka jest już ich specyfika.
M.K.: Jak przy pomocy odpisów można zarządzać wynikiem firmy?
Prof. J.W.: W świetle tego, o czym mowa powyżej, testy na utratę wartości często otwierają „furtkę” do manipulowania raportowanymi wynikami firmy. W najprostszym scenariuszu nadmiernie optymistyczny test np. oparty na założeniach i prognozach sporządzonych metodą „sufit razy podłoga” skutkuje zbyt płytkim odpisem lub w ogóle jego brakiem, a w konsekwencji zawyżeniem bilansowej wartości aktywów oraz zawyżeniem obecnych zysków księgowych (kosztem przyszłych zysków). Ale jeszcze bardziej niebezpiecznymi są nadmiernie pesymistyczne odpisy, obniżające wartości aktywów znacząco poniżej ich wartości realnych. Takie nadmiernie głębokie odpisy, choć obniżają bieżące wyniki finansowe, to tworzą również ukryte rezerwy, które sztucznie podbijają przyszłe raportowane zyski (np. dzięki możliwości odwrócenia części tych wcześniejszych nadmiernych odpisów lub dzięki zbyciu aktywów po ich realnych wartościach, przewyższających ich wartości księgowe po dokonaniu odpisów). W literaturze amerykańskiej ma to nawet swoją nazwę (Cookie Jar Reserves), nawiązującą do Kubusia Puchatka i jego dzbaneczka z ciasteczkami, przechowywanymi na „czarną godzinę”.
Dziękuję za rozmowę