Z jakiegoś powodu ktoś zdecydował, że z rynku zniknęła marka Lotos. Dodajmy: marka, która sobie na nim bardzo dobrze radziła, była znana i szanowana – powiedział w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Paweł Olechnowicz, prezes Grupy Lotos w latach 2002-2016.
Zapytany, czy możliwe jest odwrócenie przejęcie Lotosu przez Orlen, Olechnowicz powiedział, że "nie wchodzi to w rachubę".
"Lotos został zlikwidowany poprzez parcelację i wyprzedaż jego aktywów innym firmom: Saudi Aramco, Unimotowi, MOL-owi, Rossi Biofuel… Każda z tych umów została już skonsumowana, weszła w życie. Powrotu nie ma" – wyjaśnił były prezes Lotosu w wywiadzie opublikowanym w piątek w "Gazecie Wyborczej".
Podkreślił, że Lotos był marką, która bardzo dobrze sobie na rynku radziła, była znana i szanowana. "Jej aktywa zostały za bezcen wyprzedane. To absolutnie nie był ruch, który mógłby pomóc w budowie narodowego czempiona, jakim w zamierzeniach poprzedniej władzy miał stać się Orlen. Orlen przejął aktywa Lotosu, ale musiał je sprzedać, bo takie warunki postawiła Komisja Europejska. A nie potrafił ich sprzedać po cenie rynkowej" – ocenił Olechnowicz.
Jego zdaniem należy wyjaśnić, dlaczego doszło do sprzedaży Lotosu. "Wywołano skutki, które przyniosły konkretne szkody Polsce. I to nie tylko w wymiarze finansowym. Dziś szczególne istotne są kwestie bezpieczeństwa. Sprzedaż majątku Lotosu firmom znanym z długotrwałych, dobrych kontaktów z Rosją – mówię tu i o koncernie Saudi Aramco, który kupił 30 proc. rafinerii, i o węgierskim MOL-u, nabywcy stacji Lotosu – to zagrożenie bezpieczeństwa energetycznego państwa. Tego tak zostawić nie można" – stwierdził.
"GW" zapytała Olechnowicza o przeciągający się wybór nowego zarządu Orlenu. "Miało być siedmiu wiceprezesów, na razie udało się wybrać tylko czterech" – zwróciła uwagą gazeta.
"Z punktu widzenia funkcjonowania największej w Polsce firmy jest to, delikatnie mówiąc, zdumiewające. Zmiany powinny zostać dokonane szybko i w sposób zdecydowany. Przeprowadzenie personalnych zmian w strategicznych spółkach, postawienie na ludzi kompetentnych, jest dość proste i nie wymaga żadnych komisji, komitetów ani niczego podobnego" – ocenił rozmówca "Gazety Wyborczej". (PAP)
Autorka: Anita Karwowska
akar/ mmu/