Ataki na statki płynące przez Morze Czerwone zwiększyły ceny frachtu, wydłużyły trasy armatorów i uderzyły w biznes wielu międzynarodowych spółek. Ich sprawcy, czyli jemeńscy Huti, znaleźli się na celowniku koalicji państw pod przewodnictwem USA. Sytuacja na jednej z głównych dróg morskich świata nie uspokoi się jednak z dnia na dzień, tak samo jak nierozstrzygnięta pozostaje krwawa wojna w Jemenie.
19 listopada 2023 roku jemeński Ruch Huti rozpoczął ataki na statki towarowe płynące przez cieśninę Bab al-Mandab, podejrzewane o transporty dla Izraela. Od tego dnia do 9 lutego na Morzu Czerwonym doszło już do 80 “incydentów” z udziałem kontenerowców pod banderami państw z całego świata – podawał “Financial Times”, powołując się na dane Ambrey Analytics. Ataki jemeńskich rebeliantów nie ograniczają się do statków pod izraelską banderą.
Morze Czerwone i Kanał Sueski to jedna z głównych arterii światowego handlu obsługująca od 12 do 15 proc. globalnego ruchu towarowego drogą morską, w tym większość eksportu ropy naftowej i gazu ziemnego z Zatoki Perskiej. Każdego roku przepływają tędy towary o wartości 1 bln USD. Gdy w 2021 roku Kanał Sueski został zablokowany przez kontenerowiec Ever Given, wstrzymano przepływ dóbr o wartości 400 mln USD na godzinę – wyliczył Lloyds.
Obecnie ruch przez Morze Czerwone nie został całkowicie sparaliżowany. Akwen patrolują okręty międzynarodowej koalicji pod egidą USA. Wielu armatorów zdecydowało się jednak ograniczyć ryzyko i wybiera dłuższą drogę z Azji do Europy, nadkładając tysiące kilometrów i opływając Przylądek Dobrej Nadziei. Skok kosztów transportu morskiego w wyniku ataków jemeńskich rebeliantów obrazuje Drewry World Container Index.
Koszt transportu drogą morską pomiędzy Szanghajem a Genuą wynosi teraz 5173 USD za kontener o długości 40 stóp, czyli o 257 proc. więcej niż w połowie listopada zeszłego roku. Stawka frachtu z Chin do Rotterdamu podrożała w tym czasie o 249 proc. do 4288 USD za kontener.
Wskaźnik GSCPI (Global Supply Chain Pressure Index), służący do oceny poziomu napięć w łańcuchu dostaw, powrócił tymczasem w okolice neutralnego zera. Wartości powyżej obrazują pojawienie się zakłóceń w globalnym łańcuchu dostaw. Ujemne sygnalizują, że przepływ towarów jest swobodniejszy niż zazwyczaj. Najwyższy wynik w historii wskaźnika to 4,33 osiągnięte w grudniu 2021 r. Najniższym -1,57 z listopada 2008 r.
Gospodarczy rachunek strat
Ogólna liczba statków przepływających przez Kanał Sueski spadła o 42 proc. w ciągu 2 miesięcy – podała pod koniec stycznia agencja ONZ UNCTAD – liczba cotygodniowych tranzytów kontenerowych przez Suez spadła o 67 proc. rdr., ruch tankowców skurczył się o 18 proc., tranzyt masowców przewożących zboże i węgiel zmniejszył się o 6 proc., a transport gazu całkowicie ustał.
Przychody z Kanału Sueskiego spadły w tym roku o 40–50 proc. powiedział w poniedziałek egipski prezydent Abdel Fattah al-Sisi. W ramach różnych opłat i podatków kraj zarobił na nim w zeszłym roku 9,4 mld USD. Dla Egiptu to także jedno z głównych źródeł obcej waluty, której rezerwy szybko topnieją z uwagi na kryzys finansowy nękający tamtejszą gospodarkę.
Zgodnie z zamierzeniami Hutich ataki uwierają również izraelską gospodarkę. Ruch w porcie spadł pod koniec w Eljacie spadł pod koniec ubiegłego roku o 85 proc. – podawała agencja Reutera. Większość zagranicznego handlu Izraela obsługują jednak śródziemnomorskie porty w Hajfie i Aszdodzie.
Oprócz państw tracą również firmy, które polegają na transporcie surowców i podzespołów na trasie pomiędzy Chinami i Europą. Zgodnie z zestawieniem przygotowanym przez Al-Dżazirę
ataki Hutich zakłóciły działalność takich firm jak:
- Adidas
- BHP Group
- BP
- Danone
- DHL
- Electrolux
- Edison
- Equinor
- Essity
- Evonik
- FedEx
- Geely
- Gechem GmbH & Co KG
- Ikea
- Kone
- Levi Strauss & Co
- Logitech
- Marks & Spencer
- Michelin
- Next
- Pepco
- Primark
- Quatar Energy
- Sainsbury’s
- Suzuki
- Shell
- Target
- Tesla
- Tractor Supply
- Valero Energy
- Volvo
- Williams-Sonoma
Część z wymienionych spółek (w tym producenci samochodów) musiała okresowo wstrzymać produkcję na przełomie stycznia i lutego (najczęściej na kilka dni) w oczekiwaniu na opóźnione transporty. Inne firmy napotkały na problemy z dostawami do swoich europejskich sklepów płynącymi z fabryk w Chinach i Azji. Biegnąca dookoła Afryki trasa z Singapuru do holenderskich portów jest o 3300 mil morskich dłuższa od drogi przez Kanał Sueski i zajmuje średnio 36 dni podróży zamiast 26.
Wojna domowa w Jemenie
Gdyby nie ataki na statki na Morzu Czerwonym i ich wpływ na światową gospodarkę, zapewne konflikt w Jemenie interesowałby teraz globalną publiczność podobnie jak rok lub 2 lata temu, czyli w niewielkim stopniu. Od 2014 roku w kraju ogarniętym krwawym wewnętrznym konfliktem zginęło tymczasem 377 tys. osób, swoje domy musiały opuścić 3 mln ludzi. Kraj cierpi z powodu głodu i chorób. ONZ opisuje sytuację jego mieszkańców, jako jeden z największych kryzysów humanitarnych na świecie.
Wojna domowa w Jemenie weszła w trwającą do teraz gorącą fazę 2014 roku, ale jej korzenie sięgają daleko wstecz do plemiennych i religijnych podziałów. Główna oś konfliktu przebiega na linii szyici – sunnici oraz Iran – Arabia Saudyjska. Huti należą do grupy plemion z górzystego obszaru na północy Jemenu na pograniczu z Arabią Saudyjską. Pod względem wyznaniowym zaliczani są do zajdytów, odłamu szyickiego islamu wyznawanego przez 1/3 mieszkańców kraju, co tłumaczy ich dobre stosunki z Iranem.
Geneza ich ruchu sięga lat 90, a swoją nazwę wzięli od Husseina al-Huti – islamskiego duchownego odpowiedzialnego za stworzenie organizacji Wierząca Młodzież, która miała przeciwstawiać się finansowanym przez Arabię Saudyjską sunnickim ruchom w Jemenie. W 2001 roku Wierząca Młodzież rozpadła się, a jej dawni członkowie zaczęli określać się jako Huti.
W 2011 roku na fali Arabskiej Wiosny Ruch Hutich zaczął coraz głośniej oskarżać jemeńskie władze o marginalizowanie roli zajdytów w państwie oraz o łamanie ich praw. W 2014 roku wywołali zaś zbrojne powstanie. Ówczesny prezydent Jemenu Abdrabbuh Mansur Hadi utrzymał się przy władzy dzięki wsparciu Arabii Saudyjskiej i arabskiej koalicji. Hutich wsparł i wpiera wciąż Iran.
Rebelianci kontrolują północno-wschodnią część kraju oraz jego stolicę Sanę. Ich ideologię podsumowuje hasło znajdujące się na ich fladze "Bóg jest największy, śmierć Ameryce, śmierć Izraelowi, przekleństwo Żydom, zwycięstwo islamowi”.
Huthi rozpoczęli ataki na statki płynące przez cieśninę Bab al-Mandab, motywując to wsparciem Palestyńczyków i mieli nękać wyłącznie jednostki pływające pod izraelską banderą lub zmierzające do izraelskich portów. W praktyce ataki dronów i rakiet rebeliantów mogą uderzyć we wszystko co pływa po akwenie. Na początku lipca ucierpiał statek płynący do Iranu, głównego sponsora ruchu Hutich.
Odpowiedzią na ataki jest trwająca operacja "Prosperity Guardian" w ramach której o bezpieczeństwo na Morzu Czerwonym dbają m.in. marynarki Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. 9 lutego siły powietrzne USA przeprowadziły bombardowania na pozycje Hutich. Rebelianci od wielu lat są jednak obiektem ataków powietrznych ze strony Arabii Saudyjskiej – stąd większość ekspertów powątpiewa w skuteczność tych działań.
Żeby wyeliminować rebeliantów, USA i międzynarodowa koalicja musiałyby przeprowadzić interwencję lądową, a na to nikt nie ma w tej chwili pieniędzy ani ochoty. Prawdopodobnie ataki na statki i odpowiedzi w postaci bombardowań baz Hutich, będą więc długotrwałym elementem sytuacji międzynarodowej.
Relacja z Ma’ribu
Manal Abdulhafid pracuje dla Polskiej Akcji Humanitarnej w Jemenie, organizując wsparcie dla mieszkańców kraju. Przebywa w regionie Ma’rib na wschód od kontrolowanej przez Huti stolicy Jemenu – Sany. Roponośna prowincja jest obiektem starć pomiędzy rebeliantami a uznawanym międzynarodowo rządem kraju. Zapytaliśmy ją o życie na miejscu.
Michał Misiura, Bankier.pl: Jak wygląda sytuacja w regionie, w którym przebywasz?
Manal Abdulhafid, PAH: Region Ma'rib położony jest w północno-wschodniej części Jemenu i jest uważany za obszar bogaty w ropę naftową. Był świadkiem brutalnej walki pomiędzy obiema stronami konfliktu. Warto wspomnieć, że Huti zajęli stolicę, Sanę, w 2014 roku.
Sytuacja polityczna w Ma'rib jest bardzo niestabilna, gdyż siły Houthi od kilku lat dążą do przejęcia kontroli nad regionem, co doprowadziło do kryzysu humanitarnego. W wyniku walk wiele osób zginęło lub zostało rannych, a wiele z nich zostało wysiedlonych.
Zwykli ludzie w Ma'rib żyją w bardzo trudnych warunkach z powodu rozległych zniszczeń infrastruktury, a sami cierpią z powodu braku żywności, wody i usług medycznych. Wielu mieszkańców żyje w strachu przed minami i niewybuchami – naturalną konsekwencją konfliktu zbrojnego.
Mieszkańcy Maribu, w tym wysiedleńcy, łatwo adaptują się jednak do nowych warunków i są zdeterminowani w odbudowie swojego życia, współpracując, aby zapewnić utrzymanie swoim rodzinom i odbudować społeczność.
Są tu także imigranci i uchodźcy z Rogu Afryki, a według najnowszych informacji z jednostki wykonawczej w Ma'rib istnieją około 203 ośrodki dla osób wewnętrznie przesiedlonych. W tych miejscach cudzoziemcy i wysiedleni Jemeńczycy wiodą trudne życie i są narażeni na wiele niebezpieczeństw. Ludzie przebywają w obozach przez długi czas i brakuje im podstawowych usług.
M.M: Co zmieniło się w Jemenie od ataków Houthi na statki w cieśninie Bab al-Mandab i późniejszego bombardowania ich pozycji przez USA?
M.A.: Sytuacja w Jemenie pogarsza się od lat, a kraj jest w środku wojny domowej. Doprowadziło to do kryzysu humanitarnego, w wyniku którego miliony ludzi zostały przesiedlone i potrzebują żywności i pomocy medycznej.
Niedawne ataki Huti na statki w cieśninie Bab al-Mandab jeszcze bardziej zaostrzyły napięcia w regionie. Cieśnina jest ważnym szlakiem transportu ropy i innych towarów, a ataki wzbudziły obawy o bezpieczeństwo regionu. Również pomoc humanitarna dla Jemenu jest często transportowana statkami.
Stany Zjednoczone odpowiedziały na ataki bombardowaniem pozycji Huti w Jemenie. Zostało ono potępione przez niektórych, którzy twierdzą, że spowoduje to tylko dalszą destabilizację kraju. Inni jednak twierdzą, że była to konieczna ochrona bezpieczeństwa regionu. Istnieje wiele opinii.
Ważne jest to, że naród Jemenu znalazł się w środku tego konfliktu i bardzo cierpi. Potrzebują pomocy humanitarnej i chcą po prostu pokoju. Społeczność międzynarodowa musi pracować nad znalezieniem rozwiązania tego konfliktu, które zapewni Jemenowi pokój i stabilność.
M.M.: W jakim stanie znajduje się jemeńska gospodarka? Słyszałem, że w kraju funkcjonują obok siebie dwa równoległe systemy monetarne.
M.A.: Istnieją różnice w kursie wymiany riala jemeńskiego na obszarach kontrolowanych przez Huti i w regionach kontrolowanych przez rząd Jemenu, w tym w Ma'rib. Na obszarach kontrolowanych przez Huti 1 dolar równa się 500 YER, podczas gdy na obszarach kontrolowanych przez rząd Jemenu 1 dolar równa się około 1600 YER, a kursy wymiany między obiema walutami zmieniają się w sposób ciągły i trudno jest uzyskać dokładne informacje na ten temat.
Na przykład, przekazując 10 000 riali jemeńskich z Ma'rib lub dowolnego regionu kontrolowanego przez rząd Jemenu do regionów Huti, musisz zapłacić różnicę kursową w wysokości około 27 000 riali jako prowizję, chociaż jest to ta sama waluta jemenu. Jeśli chcesz rozróżnić banknoty, Huti posługują się na swoim terenie tylko starymi banknotami i nie pozwalają na wprowadzenie do obrotu banknotów nowego wzoru.
Gospodarka Jemenu się pogarsza. Kraj cierpi z powodu wojny domowej, która trwa już od ponad ośmiu lat, a infrastruktura została poważnie zniszczona. Brakuje żywności, paliwa i innych podstawowych towarów. Stopa inflacji jest bardzo wysoka, a wartość riala jemeńskiego spadła.
W Jemenie jest jeszcze trochę jedzenia, ale jest ono bardzo drogie. Cena chleba wzrosła w zeszłym roku o ponad 100%. Ceny pozostałych podstawowych produktów drastycznie wzrosły. Dla wysiedleńców z pewnością było to najtrudniejsze. Sytuacja w Jemenie jest bardzo trudna i nie jest jasne, jak kraj podniesie się po wojnie domowej.
M.M.: Jak zakończy się wojna w Jemenie? Czy widzisz jakiś scenariusz rozwiązania konfliktu?
Nie ma prostej odpowiedzi na pytanie, jak zakończy się wojna, ale istnieją potencjalne scenariusze. Jednym z nich jest kontynuacja konfliktu przez pewien czas bez osiągnięcia jakiejkolwiek krytycznej przewagi przez którąś ze stron, co zwiększa cierpienia narodu jemeńskiego i zaostrza kryzys humanitarny.
Innym scenariuszem jest zakończenie wojny w drodze negocjacji i ugody, co wymaga dialogu i ustępstw ze strony walczących. Jest to jednak trudne do osiągnięcia ze względu na brak zaufania i wrogość pomiędzy nimi. W każdym razie osiągnięcie wynegocjowanego porozumienia byłoby najlepszym wynikiem dla narodu jemeńskiego, ale w takim przypadku naród jemeński musiałby cierpieć dłużej.
Rzeczywiście trudno przewidzieć przyszłość Jemenu. Wojna spowodowała tak wiele cierpienia i zniszczeń, że nie jest jasne, w jaki sposób konflikty te zostaną rozwiązane. Należy jednak pamiętać, że najbardziej dotknięta jest ludność cywilna, która ostatecznie poniesie konsekwencje tego konfliktu i będzie potrzebować pomocy.
Należy dodać jedną ważną rzecz: obecnie trwa proces negocjacji zawieszenia broni – ostatnie wydarzenia mogą utrudnić osiągnięcie porozumienia w tej sprawie.
Polska Akcja Humanitarna wspiera Jemeńczyków dostarczając im żywność, wodę, artykuły pierwszej potrzeby i opiekę medyczną oraz zarządzając 4 obozami dla uchodźców. Wspiera też ośrodki zdrowia, z których korzysta około 32 500 osób. Darowizny na rzecz organizacji można przekazywać w tym miejscu: https://pah.org.pl/wplac?form=wplacam-na-pomoc-jemenowi.