Zestrzelenie setek dronów i rakiet manewrujących, lotnictwo i marynarka w najwyższej gotowości, piechota rozmieszczona razem z dywizjami zmechanizowanymi – to realia sobotniej nocy w Izraelu. O ataku Iran kanałami dyplomatycznymi poinformował już wcześniej. Armia więc musiała jedynie czekać i płacić.
Już w niedzielę arabskie media podały, że Izrael miał wydać 1 mld dolarów na sobotnią obronę przed zmasowanym atakiem z Iranu. Dane miał ujawnić były doradca ekonomiczny izraelskiej armii.
Koszt oszacowano na 4-5 mld szekli (czyli 1,08 – 1,35 mld dolarów) – powiedział generał Deem Adminoach.
I wylicza, że jeden pocisk Arrow użyty do przechwycenia irańskiego pocisku balistycznego kosztuje 3,5 mln dolarów, podczas gdy koszt jednego pocisku David Sling wynosi 1 mln dolarów. I to oprócz samolotów, które brały udział w przechwytywaniu irańskich dronów – wyjaśniał w izraelskim dzienniku Yedioth Ahronoth.
Yehoshua Kaliski, starszy doradca w zespole Instytutu Studiów nad Bezpieczeństwem Narodowym w Tel Awiwie powiedział "The Wall Street Journal", że koszty były ogromne. Obliczył, że przechwycenie połowy irańskich rakiet i dronów oraz utrzymanie w powietrzu ponad 100 myśliwców przez sześć godzin kosztowało 550 mln dol. Jedną noc obrony przed Iranem porównał do wydatków, jakie Izrael poniósł podczas całej wojny w 1973 roku.
Nie wiadomo, ile Iran wydał na swój atak. Wyprodukowanie rakiety balistycznej może kosztować nawet 99,9 tys. dolarów. Od czasu ataku na konsulat w Damaszku, w którym zginęli wysoko postawieni irańscy wojskowi, Teheran użył 350 rakiet i dronów, które, jak sam zaznaczał, i tak niebawem musiałby zutylizować. Zaoszczędził więc na tej operacji.
Izrael miał przechwycić 99 proc. irańskich dronów i rakiet. Niewielka więc część przedarła się i uderzyła w bazę lotniczą Nevatim na południu kraju.
