Bitcoin ruszył w górę. Jego cena przełamuje granicę 50 tysięcy dolarów, podczas gdy jeszcze na początku lutego nieznaczne przekraczała 42 tysiące. Najpopularniejsza kryptowaluta świata wróciła do wysokich notowań sprzed ponad dwóch lat. Pomaga jej dopuszczenie na rynek w USA funduszy ETF opartych na bitcoinie typu spot.
/123RF/PICSEL
- W listopadzie 2022 roku cena bitcoina spadła poniżej 16 tysięcy dolarów. Minęło 15 miesięcy i kryptowaluta jest ponad trzy razy droższa niż wtedy
- Markus Thielen, analityk firmy Matrixport, twierdzi, że cena bitcoina osiągnie w tym roku pułap 70 tysięcy dolarów. Nie brak jednak ekspertów, którzy spodziewają się notowań powyżej 100 tysięcy dolarów
- Do inwestowania w bitcoiny zniechęca Bill Gates. Jego zdaniem, tylko ludzie tak bogaci jak Elon Musk mogą sobie pozwolić na hazard z aktywami wirtualnymi
Bitcoin nie przekraczał poziomu 48 tysięcy dolarów od marca 2022 roku, z jednym wyjątkiem, kiedy to 11 stycznia tego roku chwilowo osiągnął 49 058 dolarów zaraz po wprowadzeniu na amerykański rynek ETF śledzących cenę spot bitcoina. Szybko jednak kryptowaluta potaniała, gdyż inwestorzy zapewne działali w myśl reguły: „kupuj plotki, sprzedawaj fakty”.
Reklama
Dużo chętnych na „coiny”
Licząc od dołka w listopadzie 2022 roku, kiedy cena „monety” spadła poniżej 16 tysięcy dolarów, bitcoin co najmniej potroił swoją wartość. Za sprawą nowych ETF kryptowaluta awansowała z niszowego aktywa cyfrowego do głównego nurtu finansowego. W Stanach Zjednoczonych każdy fundusz ETF BTC umożliwia wszystkim chętnym inwestowanie w bitcoiny bez posiadania ich w portfelach. Każdy, kto ma zwykły rachunek maklerski, może zainwestować w „monetę”. Jest to łatwiejsze niż założenie konta na giełdzie kryptowalutowej i portfela kryptowalutowego w smartfonie.
Dziś nie ulega wątpliwości, że notowania pierwszej kryptowaluty świata w największym stopniu są napędzane przez fundusze ETF typu spot na bitcoina, do których regularnie napływają setki milionów dolarów. Z danych Bloomberg Intelligence wynika, że dwa czołowe tego rodzaju ETF (prowadzone przez firmy Black Rock i Fidelity) były w ostatnim miesiącu najpopularniejszymi giełdowymi funduszami w USA. Od ich uruchomienia przyciągnęły do siebie w sumie ponad 7,5 miliarda dolarów.
Wiadomo także, że dziewięć największych kasowych funduszy ETF BTC już przekroczyło próg 10 miliardów dolarów zarządzanych aktywów. Ki Young Ju, dyrektor generalny CryptoQuant, szacuje, że obecny trend może przynieść napływy do funduszy w wysokości 9,5 miliarda dolarów miesięcznie, co w skali rocznej oznaczałoby przekroczenie 114 miliardów dolarów.
„Wieloryby” na łowach
W ciągu ostatnich trzech tygodni bitcoinowe „wieloryby”, czyli uczestnicy rynku znani z masowego gromadzenia kryptowalut, powiększyły swoje zasoby o około 140 tysięcy bitcoinów o wartości szacowanej na ponad 6 miliardów dolarów. Wzrost „wielorybich” zakupów wskazuje na pewność inwestorów co do długoterminowych perspektyw bitcoina, nawet pomimo niedawnych wahań cen.
Prawdopodobnie duzi gracze będą wykorzystywać okresy spadków cen do gromadzenia większej liczby tokenów, gdyż przewidują dalszy wzrost ich wartości. Jak wynika z niedawnej ankiety, aż 84 proc. ogółu inwestorów kryptowalutowych spodziewa się, że kurs bitcoina wzrośnie w tym roku powyżej 69 tysięcy dolarów, a to będzie oznaczało, że zostanie pobity rekord wszech czasów z listopada 2021 roku.
Na jeszcze jedną potencjalną przyczynę dalszego rajdu bitcoina wskazuje Sylvia Jablonski z Defiance ETFs. – Aprecjację bitcoina można przypisać napływowi środków do kasowych funduszy ETF, ogólnej dynamice rynku, która wyraża się we wzroście indeksów giełdowych na Wall Street, a także perspektywie halvingu kryptowaluty, który zwykle napawa inwestorów optymizmem – powiedziała analityczka.
Halving (przepołowienie) bitcoina będzie miał miejsce w kwietniu tego roku. W przeszłości halving skutkował niedoborami podaży i poważnym wzrostem ceny kryptowaluty zarówno przed faktem, jak i długo po nim.
Istotą bitcoina jest jego ograniczona podaż – w obiegu może być maksymalnie 21 milionów „monet”. Dzięki temu kurs kryptowaluty powinien rosnąć z etapu na etap. Ma przyczyniać się do tego przede wszystkim cykliczny halving, do którego dochodzi co cztery lata lub co 210 tysięcy wydobytych bloków kryptowaluty.
Nagroda wypłacana „górnikom” wiosną tego roku zmniejszy się o połowę. Za każdy nowy blok będą otrzymywać 3,125 bitcoina, a nie 6,25, tak jak teraz. Teoretycznie, skoro nagroda za wydobycie bloku bitcoina i dodanie go do łańcucha, zostanie podzielona przez dwa, to cena kryptowaluty powinna podwoić się.
Prognozy pełne entuzjazmu
Ekonomiści z Wells Fargo prognozują, że bitcoin ma przed sobą ciekawe perspektywy jako aktywo wyceniane w dolarach. Ich zdaniem, waluta Amerykanów będzie traciła na wartości zarówno w tym jak i w przyszłym roku. Takie miałoby być następstwo spowolnionego wzrostu gospodarczego i łagodzenia polityki pieniężnej prze Rezerwę Federalną.
Markus Thielen, analityk firmy Matrixport, twierdzi, że cena najpopularniejszej z kryptowalut osiągnie w tym roku pułap 70 tysięcy dolarów. Według niego, bitcoinowi będzie sprzyjać szereg czynników, takich jak otoczenie makroekonomiczne, sytuacja monetarna, cykl wyborczy w USA oraz inwestycje w spotowe fundusze ETF.
Według ekspertów z CryptoQuant, presja zakupowa ze strony ETF BTC może nadal przyczyniać się do wzrostu ceny bitcoina, nawet do 112 tysięcy dolarów. W wersji najbardziej ostrożnej autorzy analizy spodziewają się poziomu nie niższego niż 55 tysięcy dolarów.
Wielkim optymistą jest Tom Lee z Fundstrat, który prognozuje, że w tym roku notowania bitcoina ulokują się w przedziale 100-150 tysięcy dolarów. Jednocześnie nie wyklucza, że pod koniec dekady lat dwudziestych cena „monety” może sięgnąć nawet 500 tysięcy dolarów.
Także eksperci firmy QCP Capital przewidują, że tegoroczna kryptowalutowa hossa szybko się nie skończy. Jak twierdzą, jakikolwiek spadek wartości bitcoina będzie „kupowany” przez inwestorów. Stanie się tak, gdyż ci którzy nie napełnili swoich portfeli wcześniej, będą później gonić za zwrotami.
Tu powstaje jednak ryzyko wystąpienia zjawiska FOMO (fear of missing out). Jest to strach przed przegapieniem, czyli sytuacja, kiedy kupujemy, bo robią to inni i jednocześnie boimy się, że jak nie kupimy, to za chwilę cena będzie zbyt wysoka, by można było bezpiecznie wejść w inwestycję. Lęk przed „zmarnowaniem życiowej szansy” może prowadzić do niedorzecznych decyzji finansowych lub pchać nierozważnych inwestorów w pułapki oszustów liczących na ich niewiedzę i naiwność.
Sceptyczny Bill Gates
Niezmiennie sceptycznie na temat bitcoina wypowiada się Bill Gates, multimiliarder i współzałożyciel Microsoftu, jednej z największych firm technologicznych na świecie. – Jeśli ktoś nie ma tyle pieniędzy, co najbogatszy człowiek na świecie, czyli Elon Musk, to powinien zrezygnować z tak ryzykownej inwestycji. Musk ma mnóstwo pieniędzy i jest bardzo wyrafinowanym człowiekiem, więc nie martwi się, czy jego bitcoin przypadkowo pójdzie w górę lub w dół – stwierdził Gates.
Jego zdaniem, postęp technologiczny jest czymś cudownym, a sztuczna inteligencja to kolejna rewolucja cywilizacyjna. Mimo to wciąż krytycznie recenzuje branżę kryptowalut. Miliarder od lat zwraca uwagę na gigantyczne ryzyko związane ze zmiennością bitcoina. Zniechęca do kryptowalut osoby nieposiadające olbrzymich rezerw finansowych, które uchroniłyby je przed potencjalnymi skutkami błędnego zakładu.
Bill Gates podkreśla, że wirtualne waluty, takie jak bitcoin, mają zdecentralizowany charakter. To ułatwia przeprowadzanie anonimowych i nieodwracalnych transakcji, a to może służyć działalności nielegalnej i przestępczej.
Warto tu dodać, że Bill Gates, jako jeden z najbogatszych ludzi na świecie, mógłby bez problemu inwestować w kryptowaluty. Jedne źródła podają, że dzienny dochód multimiliardera to około 10,95 miliona dolarów, czyli 117 dolarów na sekundę. Inne źródła wymieniają niższą kwotę, wynoszącą około 7,6 miliona dolarów dziennie lub 319 635 dolarów na godzinę.
Jacek Brzeski