W mediach bardzo często poruszany jest temat osób, które padły ofiarami hakerów i straciły oszczędności. Rzadziej jednak dowiadujemy się, jaki finał mają te historie. Za przykład może posłużyć sytuacja mieszkanki Małopolski, która w 2021 r. została oszukana przez fałszywego pracownika banku i złożyła w sądzie pozew przeciwko instytucji, w której posiadała konto. Pod koniec grudnia sąd wydał w tej sprawie rozstrzygnięcie.
/123RF/PICSEL
– Sąd Rejonowy dla Krakowa-Podgórza pod koniec grudnia oddalił pozew złożony przez klientkę jednego z banków, która padła ofiarą oszustwa – podaje serwis Gazeta.pl. Co spowodowało, że sąd podjął taką decyzję?
Straciła prawie 10 tys. zł. Bank nie uznał reklamacji
Na początku przyjrzyjmy się całej historii. Serwis informuje, że pod koniec 2021 r. do mieszkanki Małopolski zadzwonił mężczyzna podający się za pracownika banku. Powiedział, że odnotowano próbę kradzieży na jej koncie, dlatego zalecane jest, by odpowiednio zabezpieczyła swój rachunek. W tym celu miała pobrać aplikację, która w rzeczywistości służyła do zdalnej obsługi telefonu.
Reklama
Fałszywy pracownik banku wyjaśnił, że na telefon kobiety będą przychodzić SMS-y z kwotami, które próbowali ukraść złodzieje. Poprosił również, żeby przekazywać mu treść tych wiadomości. Gdy mężczyzna zaczął mówić o podjętej przez złodziei próbie zaciągnięcia kredytu, kobieta nabrała podejrzeń i zakończyła rozmowę, jednak było już za późno. Po zalogowaniu na swoje konto zauważyła, że ukradziono jej 9,7 tys. zł. Co więcej, na jej rachunek wpłynęło 15 tys. zł tytułem pożyczki, której jednak złodzieje nie mieli czasu ukraść.
Zdezorientowana skontaktowała się z bankiem, gdzie usłyszała, że to ona autoryzowała wszystkie transakcje. Była pewna, że nie wpisywała kodów autoryzujących, dlatego złożyła reklamację w banku. Instytucja umorzyła wszczęte dochodzenie z powodu niewykrycia sprawcy.
Mieszkanka Małopolski poszła do sądu. Jest wyrok
W sierpniu 2023 r. kobieta pozwała bank, domagając się zwrotu 9,7 tys. zł wraz z ustawowymi odsetkami. Instytucja finansowa podnosiła, że kobieta wykazała się lekkomyślnością i niedbalstwem, a także że była wielokrotnie informowana o metodach działania oszustów.
Podobne stanowisko przyjął sąd. – Jakkolwiek na skutek manipulacji pozostała ona w błędzie co do charakteru dokonywanych czynności, to jednak nie budzi wątpliwości, że bezrefleksyjnie przekazała osobie trzeciej wszystkie dane bankowości elektronicznej niezbędne do autoryzacji, a następnie przeprowadzenia kwestionowanych transakcji – czytamy w cytowanym przez serwis uzasadnieniu.
Sąd podkreślił również, że to „płatnik odpowiada za nieautoryzowane transakcje płatnicze w pełnej wysokości, jeżeli doprowadził do nich umyślnie albo w wyniku umyślnego lub będącego skutkiem rażącego niedbalstwa naruszenia”. Zauważono, że to powódka doprowadziła do ujawnienia danych uwierzytelniających i autoryzacyjnych, za co bank nie może ponosić odpowiedzialności.