Magdalena Auzbiter
Powrotu handlu w niedziele chcą przedsiębiorcy, ale także część konsumentów oraz samych pracowników, szczególnie młodych, zatrudnionych w niepełnym wymiarze czasu pracy. Wielu z nich to uczniowie i studenci lub osoby chcące dorobić, dla których niedziela to jeden z niewielu dni kiedy mogą podjąć się pracy, a przy tym otrzymać lepsze wynagrodzenie. Według Polskiej Rady Centrów Handlowych wzrost zatrudnienia głównie w galeriach handlowych dotyczyłby nawet 20-40 tys. osób, a to dałoby około 4-proc. wzrost obrotów handlu i zwiększone wpływy podatkowe z VAT.
Nie jest to jedyny argument za przywróceniem handlu w ostatni dzień tygodnia choćby częściowo – otworzenie się sklepów w niedziele poprawiłoby sytuację przedsiębiorców, którzy utrzymują swoje lokale w niedziele. Koszty wynajmu, eksploatacyjne nie znikają nawet jeśli sklep jest zamknięty, otworzenie tego jednego dnia sprawiłoby, że lokal miałby więcej czasu „by na siebie pracować”. To mniejsze straty techniczne dla firm.
Partie polityczne, które dostały się do Sejm mają kilka pomysłów co zrobić z niedzielnym handlem – KO proponuje zniesienie zakazu handlu w niedziele, ale zapewnienie przy tym każdemu pracownikowi dwóch wolnych weekendów w miesiącu i podwójnego wynagrodzenia za pracę w niedziele. Lewica proponuje dwa i pół razy wyższe wynagrodzenie za wykonywanie obowiązków zawodowych w niedziele i prawo do co najmniej dwóch wolnych niedziel w miesiącu dla tych pracowników, którzy nie są objęci zakazem pracy w takie dni. Szymon Hołownia, czyli przedstawiciel Trzeciej Drogi mówił o wprowadzeniu dwóch niedziel handlowych w miesiącu, pracownikom przysługiwałyby wyższe wynagrodzenia za pracę w tym czasie.
Te pomysły spotykają się z pozytywnym odbiorem ze strony pracodawców, szczególnie tych związanych z handlem, którzy myślami są przy grudniu i świątecznym szaleństwie zakupowym.