
Jak powiedział Kot Matroskin z kreskówki „Trzy z Prostokwaszina”: „Aby sprzedać coś niepotrzebnego, musisz najpierw kupić coś niepotrzebnego”. Czy zamierzasz sprzedać coś niepotrzebnego? Nie? Dlaczego więc to (coś niepotrzebnego) kupujesz?
Odpowiedzi są zawsze różne i… zawsze podobne. Główny motyw brzmi: „Myślałem, że się przyda, ale potem…”. I tak nasze domy gromadzą sterty bezużytecznych śmieci, pieniądze na nie wydane, ale bezużyteczne. I szkoda je wyrzucać. Sprzedawanie „czegoś niepotrzebnego” jakoś nie jest tu powszechne. Więc żyjemy, potykając się o te bezużyteczne rzeczy w garażach, szafach, schowkach i na parkingach.
Kiedyś obliczyłem, że prawie 20% samochodów na pobliskim parkingu nie opuściło go przez całe lato. Piąty! A zatem właściciele nie tylko wyrzucili pieniądze w błoto na tak drogie, „niepotrzebne” pojazdy, ale nadal je wyrzucają… To niewiarygodne, przynajmniej nie dla mnie…
Co więc możemy zrobić, aby nie dać się zwieść perswazjom sprzedawców, reklam i opinii publicznej, tak jak wielu naszych obywateli? Myślę, że najlepiej kupować to, czego potrzebujemy, a… a nie to, czego nie potrzebujemy. To proste, a jednocześnie niezwykle skomplikowane. I jak to sprawdzić? Mało prawdopodobne, aby jakakolwiek dojrzała, racjonalna i rozsądna osoba kupiła coś, o czym wie, że nie potrzebuje. Oczywiście, każda zbędna wartość ujawnia się dopiero później, po zakupie.
- Kluczem do mądrego, oszczędnego i optymalnego wydawania pieniędzy jest zatem zadanie sobie pytania: „Czy naprawdę tego potrzebuję?”. Odpowiedź, jak można się domyślić, zawsze będzie brzmiała: tak.
- Ale jeśli nieco przeformułujemy pytanie: „Czy rzecz (produkt, usługa) jest niezbędna do życia? Czy mogę się bez niej obejść, nawet przez krótki czas?”, to kluczem jest tutaj drugie zdanie.
Wszystkie dobra i usługi powstają, aby zaspokoić jakąś istotną potrzebę. Różnica polega jednak na tym, czy w ogóle żyć bez lodówki (stara się zepsuła), czy kupić drugą. Pierwsza opcja zdecydowanie oznacza zakup nowej. Ale co z drugą? Może powinniśmy częściej chodzić na zakupy spożywcze i kupować mniej? Co, jeśli lodówka naszego sąsiada jest w połowie pusta? Może uda nam się z nim dogadać? A jeśli… Pytanie jest bardzo niejednoznaczne.
Zacznijmy więc rozwijać nową mentalność zakupową , w której zewnętrzni „hipnotyzerzy” w postaci małżonka, krewnych, przyjaciół, telewizji i „opinii publicznej” będą mieli jak najmniejszy wpływ na chęć wyrzucenia… przepraszam, wydania kolejnej porcji pieniędzy na „coś niepotrzebnego”.
1. Zadajmy sobie zatem pytanie, które już sobie zadaliśmy: „Czy ta rzecz (produkt, usługa) jest absolutnie niezbędna? Czy mogę się bez niej obejść, nawet przez krótki czas? Chociaż odrobinę?”. Tę niewielką kwotę można praktycznie przedłużać w nieskończoność, a… pieniądze pozostaną nienaruszone, a niezakupiony przedmiot nie będzie wymagał żadnych dodatkowych wydatków. Ale co, jeśli po prostu nie ma czasu, żeby to odkładać?
2. To wciąż nieuniknione… Powinienem był kupić to wczoraj. Co powinienem zrobić? Pobiec na łeb na szyję, żeby to kupić? Nie, nie, poczekajmy. Nawet głupiec może marnować pieniądze. Pierwsze pytanie nie powinno brzmieć: „Ile to kosztuje?”, ale: „Ile kosztuje zakup plus koszty utrzymania?”. Przykładem może być zakup samochodu dla kogoś, kto nigdy wcześniej go nie miał. Pamiętam, ile musiałem wydać więcej pieniędzy niż zaplanowałem na wymarzony zakup – na pewno o 20 procent więcej!
3. Zatem koszty są mniej więcej (lub mniej lub bardziej dokładnie) obliczone. Co powinienem zrobić? Kupić? Jeszcze za wcześnie! Najpierw muszę rozważyć alternatywy. Może istnieje tańsza opcja. Na przykład, jeśli chodzi o samochód: jeśli wynajmuję samochód, żeby dojechać do pracy, to może zamiast niego skorzystam z usług faceta z sąsiedztwa, który jeździ tą samą trasą i o tej samej porze? Zawsze można znaleźć alternatywę; muszę tylko rozważyć za i przeciw.
4. To już koniec, postanowione! To jest dokładnie to, co muszę kupić, życie ucieka, muszę to kupić teraz! Czekaj… Może gdzieś jest jakaś promocja? A może się targujemy, a może zapłacimy ratami bez odsetek. Konkurencja szaleje, mamy XXI wiek. Szukajcie, a znajdziecie.
5. Pomyśl koniecznie, jak możesz to wykorzystać, aby wygenerować dodatkowy dochód. Nie tylko finansowy. Tak, trudno sprawić, by telewizor przynosił dochód, ale ogromna lodówka… Czemu nie pozwolić sąsiadowi trzymać u siebie część swoich zakupów, a on zrobi ci coś pożytecznego… Ty dasz mi, a ja dam tobie. Po prostu zaoferuj ludziom „coś, czego potrzebują”. Myślę, że przekonanie ich nie będzie trudne; w końcu przekonałeś sam siebie.
6. Kupuj. Targowanie się jest niezbędne. Zwłaszcza przy dużych zakupach – telewizorach, komputerach, lodówkach, samochodach. „Zaoferowali mi niższą cenę w sklepie obok (salonie samochodowym, centrum wystawowym itp.). O ile mogę obniżyć cenę końcową?”; „Czy pobieracie opłatę za dostawę? Daj spokój, przestań być taki arogancki; wszyscy dowożą w mojej okolicy za darmo od dawna!”. Ważne jest, aby pamiętać o jednej rzeczy: prowadź takie negocjacje z menedżerem, który ma uprawnienia do podejmowania takich decyzji, najlepiej osobiście, aby usługa była świadczona wyłącznie dla Ciebie. Im bardziej „nękasz” sprzedawcę, tym większą masz przewagę psychologiczną.
7. Możliwe też, że zaoferują Ci produkt „o super-hiper ulepszonych właściwościach konsumenckich”. Nigdy nie zgadzaj się na taki zakup od razu! Nigdy, nigdy, nigdy. Musisz wszystko spokojnie rozważyć i obliczyć, i to nie w sklepie, ale w bardziej zrelaksowanej atmosferze, kiedy nie jesteś już pod wpływem sprzedawcy i nie jesteś narażony na presję psychologiczną ze strony innych kupujących, którzy mówią: „Patrz, oni też to kupili”. Być może masz szczęście i to, co Ci zaoferowano, jest rzeczywiście najlepszą opcją, ale to się zdarza dość rzadko. Pomyśl! Dopóki masz pieniądze, czas jest po Twojej stronie!
8. Pamiętaj o swoich prawach. Zgodnie z Ustawą Federacji Rosyjskiej „O prawach konsumenta”, każdy produkt (z kilkoma wyjątkami) można zwrócić bez wyjaśnienia, jeśli nie jesteś zadowolony. Miłej zabawy! Nie ma nic wstydliwego, nienawistnego ani okropnego w takim zwrocie!
Uff, ciężko… Nie ma nic trudniejszego niż zarabianie pieniędzy, które inni wydają na „coś niepotrzebnego”. Stopniowo te działania staną się nawykiem, a przestrzeganie głównej zasady mądrego oszczędzania będzie o wiele łatwiejsze.



