Elevenlabs, ICEYE, Booksy – te firmy są znane globalnie. Niewielu wie, że to polskie startupy i… że tkwi w nich większy potencjał

Wiemy, że Polacy mają dryg do biznesu. Ale czy umieją zamienić ideę w przedsiębiorstwo, a startup w organizację, która pomyślnie przejdzie przez kolejne etapy? Mamy takie firmy jak ElevenLabs, ICEYE, Booksy czy DocPlanner, ale jak wiele tego typu przedsięwzięć faktycznie odnosi sukces, a ile cichutko upada po pierwszej rundzie pozyskiwania środków?

O tym, jak obecnie prezentuje się sytuacja polskich startupów, gdzie rodzą się koncepcje, kto je wspiera finansowo i dlaczego tak trudno o kolejny krok w rozwoju młodych firm – w najnowszej odsłonie podcastu „GPW – Gospodarczy Punkt Widzenia” Aleksander Ogrodnik prowadzi rozmowę z Jakubem Cendrowskim, szefem inkubatora inQube Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu, który od wielu lat pomaga młodym przedsiębiorcom pokonać drogę od pomysłu do pierwszych zarobków.

Warszawa oraz Wrocław, czyli innowacje z obszaru Wisły i Odry 

Teoretycznie wygląda to obiecująco – raporty o polskich startupach pokazują, że w dużych miastach kreatywność jest na wysokim poziomie. Ale czy rzeczywiście obserwujemy rozkwit nowych firm technologicznych?

– „Nie byłbym aż tak dużym optymistą” – tonuje nastroje Cendrowski. – „Są regiony, które wykazują większą skłonność do podejmowania inicjatyw gospodarczych niż inne, ale trudno mówić o gwałtownym wzroście. Blisko 20 proc. wszystkich polskich startupów funkcjonuje obecnie we Wrocławiu, który dzięki kooperacji uczelni, władz lokalnych i firm z regionu stworzył jedyny w swoim rodzaju ekosystem. To nasz lokalny sukces”.

Wrocław – tuż za Mazowszem – jest w związku z tym drugim co do ważności miejscem na mapie polskich startupów. Metropolia Dolnego Śląska ma coś, czego często brak innym regionom: zasoby ludzkie oraz sprawnie działające instytucje wsparcia.

Konsola do gier, darmowe napoje i strefa odpoczynku? Rzeczywistość nie zawsze tak wygląda… 

Założenie firmy technologicznej, działającej innowacyjnie to jedno, utrzymanie jej – coś zupełnie innego. Wokół startupów narosło wiele wyobrażeń o swobodzie, dużej elastyczności i młodych ludziach z komputerem w kawiarni.

Cendrowski zaznacza, że realia są znacznie surowsze: – Startup to nieustanna praca. Podczas jednego z naszych wydarzeń padło pytanie, co robią założyciele po pracy. Odpowiedź? Pracują”.

Taki styl życia fascynuje młodych – dynamiczny, pełen zmian, dostarczający dreszczyku emocji. Ale, jak zaznacza ekspert, nie każdy się w nim sprawdzi. – „To nie jest praca w określonych godzinach. To ryzyko, napięcie i ciągła walka o to, by przetrwać. Osoba, która nie akceptuje tej dynamiki, szybko rezygnuje”.

Uczelnie wyższe to pomocny zasób wiedzy, ale niekoniecznie kapitału 

W Polsce coraz częściej to uniwersytety są początkowym miejscem, w którym powstają idee na startupy. Jednak inkubatory akademickie – pomimo posiadanej wiedzy – nie dysponują finansami.

– „Uczelnia może zapewnić mentora, specjalistów, miejsce, ale nie środki finansowe. Od momentu, gdy startup potrzebuje pieniędzy, musi wejść na rynek” – stwierdza Cendrowski.

Dlatego fundusze inwestycyjne stanowią nieodłączny element całego ekosystemu. I chociaż – jak podkreśla dyrektor inQube – nie każda inwestycja przynosi zyski, to w taki sposób funkcjonuje ten rynek:
– „Fundusz ma wkalkulowane ryzyko w swój model działania. Ma świadomość, że część startupów nie osiągnie sukcesu, ale te nieliczne, którym się uda, z nadwyżką zrekompensują resztę. W przeciwnym razie ten system nie mógłby istnieć”.

Trzy lata prawdy, a później konfrontacja z trudnościami albo dynamiczny rozwój 

Statystyki są bezlitosne – większość startupów nie przetrwa trzech lat. Właśnie wtedy okazuje się, czy dany projekt ma sens, czy nie.

– „Z optymizmem można powiedzieć, że przetrwa kilkanaście procent. W początkowej fazie kluczowa jest determinacja, ale później to już nie wystarcza – weryfikuje rynek” – mówi Cendrowski.

Według niego polskim startupom trudniej osiągnąć powodzenie w segmencie B2C, czyli sprzedaży skierowanej do klientów indywidualnych. – „Koszty związane z marketingiem są ogromne. Znacznie prościej jest zbudować firmę w modelu B2B, oferując rozwiązania dla innych przedsiębiorstw. Takie projekty nie są aż tak spektakularne, ale zdecydowanie bardziej stabilne”.

To właśnie w tej niszy powstają firmy, o których zwykły konsument nie wie – a które dostarczają technologie dla banków, przedsiębiorstw logistycznych czy przemysłu.

Od fintechów po sektor kosmiczny

W jakich dziedzinach Polacy mają największe możliwości? Cendrowski nie ma co do tego wątpliwości: IT i technologie związane z kosmosem.

– „Zdecydowanie IT. Ale coraz bardziej rozwijają się również technologie kosmiczne oraz tzw. dual-use – rozwiązania o podwójnym zastosowaniu, zarówno cywilnym, jak i wojskowym. Wrocław staje się jednym z bardziej interesujących ośrodków w tej branży”.

Oprócz tego rozwijają się fintechy, a sztuczna inteligencja staje się nowym motorem napędowym startupów.
– „Fundusze dostrzegają, że rynek jest zainteresowany AI, dlatego założyciele dostarczają rozwiązania bazujące na tej technologii. Czy jest to tylko chwilowa moda? Czas pokaże. Na razie ten trend wspiera kolejne firmy”.

Oczekujemy na kolejnego jednorożca 

Na pytanie, czy w Polsce zobaczymy kolejnego jednorożca, Cendrowski odpowiada bez zawahania:
– „Mam nadzieję, że wyjdzie on z Wrocławia. Posiadamy startupy, które przeszły trudny okres i radzą sobie coraz lepiej”.

Jednym z nich jest projekt, który bywa nazywany „Uberem dla branży budowlanej” – łączy on wykonawców oraz inwestorów, działa już komercyjnie i zdobywa nagrody branżowe.

– „Najbardziej cieszę się, kiedy widzę, jak startupy unikają upadku. Jak po kilku latach stają się firmami, które przeszły przez ogień i wyszły z niego jeszcze mocniejsze.”

Całą rozmowę można odsłuchać w podcaście „GPW – Gospodarczy Punkt Widzenia” na platformach Bankier.pl, Spotify oraz YouTube. 

Serdecznie zapraszamy! 

Bankier.pl

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *