Francja to nadmiernie zadłużony „socjalistyczny raj”

Gdyby na boisku grały tylko parametry makroekonomiczne, to wicemistrzowie świata nie mieliby z Polska większych szans. Francja to nadmiernie zadłużony „socjalistyczny raj”, który z każdą dekadę osuwa się coraz niżej w rankingu gospodarczych potęg.

Francja To Nadmiernie Zadluzony Socjalistyczny Raj 4a82e57, NEWSFIN

fot. Maxime Gruss / / Hans Lucas Agency

Dla analityków Bankier.pl dobry jest każdy pretekst, by opisać kondycję gospodarczą jakiegoś kraju. A duży piłkarski turniej to pretekst nawet lepszy niż dobry. Podczas Euro 2024 wzięliśmy już na warsztat Holandię oraz Austrię. Dwa lata temu przy okazji Mundialu opisaliśmy gospodarki Kataru, Arabii Saudyjskiej, Meksyku oraz ekonomiczno-finansowe perypetie Argentyny. Teraz przyszedł czas na Francję.

Francja jest trzecią największą gospodarką Europy i drugą w Unii Europejskiej. Według danych Banku Światowego (za 2022 rok) francuski produkt krajowy brutto osiągnął wartość niemal 2,78 bln dolarów. Problem w tym, że francuska gospodarka od dłuższego czasu już prawie nie rośnie. W latach 2008-22 średnioroczny przyrost realnego (tj. skorygowanego o inflację) dolarowego PKB Francji wyniósł 0,82% – wynika z obliczeń dokonanych na podstawie danych Banku Światowego. Jest to w zasadzie trwająca już od 15 lat ekonomiczna stagnacja.

Produkt krajowy brutto Francji (w bln USD). (Trading Economics)

Francja mistrzem wydawania pieniędzy

Jedno trzeba przy tym Francuzom oddać – są mistrzami w życiu ponad stan i wydawania cudzych pieniędzy. Przynajmniej jeśli chodzi o sektor publiczny. Już równo pół wieku minęło od czasu, gdy Francja była na plusie – w roku 1974 było to 0,1% PKB nadwyżki. Od tego czasu Pałac Elizejski zadłużał swych poddanych na potęgę. Po roku 1989 tylko trzy razy zdarzyło się, aby deficyt fiskalny Francji spadł poniżej 2% PKB. Ostatnie trzy dekady to wyraźny trend pogłębiania się niedoborów w kasie państwa. Od 5 lat relacja deficytu do PKB nie spada poniżej 5%.

Deficyt fiskalny Francji jako % PKB. (Trading Economics)

Kumulujące się coroczne deficyty budżetowe prowadzą do coraz większego narastania długu publicznego. I to nie tylko w kategoriach nominalnych, ale przede wszystkim w relacji do wielkości gospodarki. Gdy w roku 1998 Francuzi zorganizowali Mundial (nie byli zbyt gościnni, bo go wygrali), dług publiczny stanowił 61,8% PKB. W kolejny latach na chwilę spadł nawet poniżej 60%, aby Paryż mógł spełnić kryteria z Maastricht i przystąpić do strefy euro. Od tego czasu było już tylko gorzej (tzn. wcześniej też nie było lepiej).

Trading Economics

W 2020 roku relacja długu publicznego do produktu krajowego brutto Francji sięgnęła rekordowych 115%. Wynik za rok ubiegły to 110,6%. Wśród liczących się gospodarek świata gorszy wynik prezentują jedynie Japonia (264%), Singapur (168%), Grecja (162%), Włochy (137%) oraz… Stany Zjednoczone (122%). W tej niechlubnej statystyce Francja wyprzedziła nawet część dawnych krajów PIIGS: Hiszpanię (107,7%), Portugalię (99%) oraz Irlandię (44%).

Sytuacja finansowa rządu jest na tyle zła, że prezydent Emmanuel Macron zmuszony był podjąć bardzo niepopularne kroki, aby choć trochę zredukować dziurę budżetową. Chodzi m.in. o redukcję administracji czy podwyższenie absurdalnie niskiego wieku emerytalnego (z 62 do 64 lat). Problem w tym, że zaproponowane cięcia wydatków budżetowych (łącznie o 10 mld euro) są mikroskopijne w skali całego francuskiego deficytu, który miesięcznie waha się od kilkudziesięciu do niemal dwustu miliardów euro!

Przeczytaj także

„Ogromne” cięcia budżetowe we Francji

Sytuacja budżetowa Francji jest już na tyle zła, że kwestię zaczęły zauważać nawet agencje ratingowe, które od lat zdawały się nie dostrzegać nawarstwiających się problemów. Niespełna miesiąc temu agencja S&P obniżyła rating Francji z AA- do AA. Zdaniem analityków S&P „obniżka ratingu odzwierciedla nasze założenia, że – w przeciwieństwie do wcześniejszych naszych oczekiwań – zadłużenie Francji jako procent udziału w PKB będzie rosło w rezultacie wyższego, niż przewidywano deficytu budżetowego w latach 2023-2027”.

Przeczytaj także

"Przekazujemy bombę zegarową przyszłym pokoleniom"

Jak socjalizm zabija francuską gospodarkę

Można by długo rozpisywać się o francuskich problemach budżetowych i wskazywać na kolejnych domniemanych „winowajców” takiego stanu rzeczy. Wszystkie te analizy nie mają jednak najmniejszego sensu, jeśli nie spojrzymy, jaka kategoria wydatków pochłania najwięcej pieniędzy. Są nią oczywiście „wydatki socjalne”, czyli wszelkiej maści zasiłki, emerytury, renty i inne „zdobycze socjalizmu”. Pod tym względem Francja jest absolutną rekordzistką Europy i świata.

Według danych OECD na „socjal” Francja poświęcała 31,6% produktu krajowego brutto (dane za 2022 r.) Drugie w rankingu Wochy wydawały 30,1%, a wszystkie pozostałe rozwinięte kraje świata mieściły się w przedziale 12-30%. Oczywiście w krajach biedniejszych ta relacja na ogół bywa znacznie niższa. Dla porównania, w Polsce wydatki socjalne pochłaniały 22,7% sumy dóbr finalnych wytworzonych w gospodarce i był to rezultat powyżej średniej OECD oraz prawie wszystkich (poza Słowenią) krajów naszego regionu.

OECD

Hojny "socjal" wymaga wysokich podatków. I także w tej kategorii Francja znajduje się w grupie światowych liderów. W 2022 roku francuski fiskus wycisnął z podatników 53,5% PKB. Wśród wszystkich państw OECD bardziej pazerne były tylko zasobne w surowce naturalne Brazylia i Norwegia. Wystarczy spojrzeć na francuskie stawki podatkowe, by podnieść sobie puls. Francuski odpowiednik polskich składek na ZUS to 23% pensji po stronie pracownika i aż 45% po stronie pracodawcy! Łącznie to 68%, a więc przeszło dwa razy więcej niż w Polsce. Francuski CIT wynosi 25%, a górna stawka PIT-u to 45%. Jedynie główna stawka VAT (20%) jest niższa niż u nas. Francja jawi się wręcz jako czołowy przykład „podatkowego piekła” (skoro istnieją podatkowe raje, to muszą istnieć też podatkowe piekła).

fot. Julien Jean Zayatz / Shutterstock

Wolność, równość, imigracja

235 lat temu Rewolucja Francuska szła pod sztandarami równości, wolności i braterstwa. Dzisiejsza Francja jest zaprzeczeniem tych ideałów. W tegorocznym rankingu wolności gospodarczej Heritage Foundation Francja zajęła 62. lokatę na 184 krajów świata i zostało jej przypisane nieco eufemistyczne określenie „umiarkowanie wolna”. Ojczyzna Bonapartego uzyskała w tym rankingu 62,5 pkt., czyli o 1,1 pkt. mniej niż rok temu. Przy utrzymaniu takiego trendu za rok czy dwa Francja może znaleźć się w grupie krajów „przeważnie niewolnych”. Już teraz wynik Francji daje jej dopiero 32. miejsce w gronie 44 krajów Europy.

Heritage Foundation

Piłkarscy wicemistrzowie świata bardzo dobrze wypadają w takich kwestiach jak poszanowanie prawa własności, efektywność systemu sądowego czy swobody prowadzenia biznesu. Dołują ich za to nadmierne wydatki rządowe, fatalny stan finansów publicznych oraz wysokie podatki, jak również sztywne przepisy dotyczące rynku pracy. Dla porównania Polska w tym rankingu zdobyła 66 punktów i uplasowała się na 42. lokacie – czyli o 20 pozycji wyżej od Francji.

Kolejną francuską bolączką jest coraz niższy poziom bezpieczeństwa, zwłaszcza w dużych miastach. Francja cechuje się najwyższym wskaźnikiem przestępczości wśród wszystkich krajów Europy – tak przynajmniej wynika z danych Numbeo. Wskaźnik ten przebija odczyty dla Rosji czy Białorusi i lokuje Francję na poziomach charakterystycznych dla niektórych państw afrykańskich czy południowoamerykańskich. W tym rankingu Francja okazała się gorsza od Meksyku czy Burkiny Faso i była tylko nieznacznie bezpieczniejszym miejscem do życia niż Kenia czy Czad.  Przykładowo, liczba zabójstw na 100 000 mieszkańców jest we Francji ponad dwukrotnie wyższa niż w Polsce. W statystyce gwałtów Francja notuje wynik niemal 35-krotnie wyższy niż Polska.

worldpopulationreview.com

Nad Sekwaną jest już tak źle, że kolejne miasta wprowadzają godziny policyjne dla nieletnich, aby poradzić sobie z młodocianymi przestępcami. Wszyscy znamy też powtarzające się co jakiś czas masowe akty wandalizmu, sprowadzające się do rytualnego całopalenia samochodów, szkół, ratuszy czy komisariatów przez grupy rozłoszczonych „lekarzy i inżynierów” sprowadzonych z Afryki. Bezpieczeństwa nie za bardzo poprawia nawet to, że w francuskich więzieniach przebywa już niemal 80 tys. ludzi. Prawdopodobnie to wciąż stanowczo za mało.

Niektórzy łączą wzrost przestępczości z falą masowej imigracji od lat zalewającą Francję. Według danych OECD tylko w 2021 roku do Francji przybyło 278 tysięcy imigrantów, głównie pochodzących z Maroka, Algierii i Tunezji. Liczby te są jednak bardzo rozbieżne w zależności od źródła danych. I tak przykładowo według francuskiego ministerstwa spraw wewnętrznych w zeszłym roku do Francji przybyło rekordowe 320 tys. imigrantów. Mowa tu o liczbie wydanych zezwoleń dla ludzi przybywających spoza Unii Europejskiej i tylko o legalnych imigrantach. Dla porównania, w ubiegłym roku we Francji urodziło się ok. 640 tys. ludzi. Oficjalne dane nie pozwalają na wyodrębnienie z tej liczby rdzennych mieszkańców Francji. OECD szacuje, że poza granicami kraju urodziło się 12,8% populacji Francji – czyli ok. 8,7 mln. Liczba ta nie uwzględnia potomków imigrantów, którzy przyszli na świat już na francuskim terytorium.

Francuzi mają już dość?

Gospodarczy regres, wysokie podatki, postępujący wzrost kosztów życia i pauperyzacja klasy średniej sprawiły, że Francuzi zaczęli szukać alternatywy dla partyjnego oligopolu. Mimo narastających od lat oznak społecznego niezadowolenia czerwcowy sukces wyborczy Zjednoczenia Narodowego wstrząsnął francuskim establishmentem. Dawny Front Narodowy w eurowyborach uzyskał 31,3% głosów, czyli przeszło dwa razy więcej od ugrupowania prezydenta Macrona. Ten ostatni przerażony wizją całkowitej klęski wyborczej w „regulaminowym czasie” rozwiązał parlament i zarządził przedterminowe wybory, których pierwsza tura odbędzie się już 30 czerwca.

W reakcji na polityczne zawirowania główny indeks francuskiej giełdy spadł o przeszło 6% i powrócił do poziomu ze stycznia. Przecena francuskich akcji była bolesna przede wszystkim wizerunkowo, gdyż w jej efekcie giełda w Londynie pod względem kapitalizacji notowanych nań spółek ponownie znalazła się przed giełdą w Paryżu. No jak nie idzie, to nie idzie.

Mówi się, że nieszczęścia lubią chadzać parami. Ja bym powiedział, że raczej grasują całymi stadami. Francja ma ich już dostatecznie dużo: zarówno po stronie gospodarki, finansów, przestępczości, imigracji, jak i polityki. Powiedzmy sobie bez satysfakcji: jedno piłkarskie nieszczęście więcej nie powinno już zrobić Francuzom większej różnicy.

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *