Michał Duszczyk
Sytuacja na rodzimym rynku przewozów osobowych robi się wyjątkowo trudna. Podaż i popyt wyraźnie się rozjechały, co – jak wskazują przedstawiciele branży – będzie miało niekorzystne konsekwencje dla klientów. Teraz to kierowcy dyktują warunki, ponieważ jest wyraźny deficyt osób wykonujących taki zawód. Efekt? Trzeba się spodziewać wzrostu kosztów związanych z usługami taxi, a przy tym liczyć się ze spadkiem jakości usług, czas oczekiwania na zamówiony przejazd może się bowiem znacznie wydłużyć.
O skali problemu mogą świadczyć dane wywiadowni gospodarczej Dun & Bradstreet (DnB), które „Rzeczpospolita” publikuje jako pierwsza. Wynika z nich, że w ub.r. z polskiego rynku wyparowało niemal 850 firm taksówkowych (przede wszystkim jednoosobowych działalności gospodarczych). A to oznacza, że przeciętnie każdego dnia biznes zamykały co najmniej dwie firmy taxi.
Branża taxi przechodzi głęboką transformację
Eksperci uważają, że jeśli ten niekorzystny, wysoki trend utrzyma się, na jesieni 2024 r. liczba firm taksówkowych w naszym kraju spadnie poniżej 50 tys. A to poziom jeszcze w tym wieku niewidziany.
Faktyczny obraz może być jeszcze gorszy. Taksówkarze, poza zamykaniem biznesu, zawieszają bowiem działalność. A to kolejne 3,3 tys. firm, które ubyły z rynku w ub.r. Warto przy tym wskazać, że rok do roku liczba podmiotów, które zdecydowały się na taki ruch, wzrosła aż o blisko 40 proc. Dla porównania, w 2023 r. zarejestrowano 3261 nowych działalności taksówkarskich.
Na deficyt kierowców cierpią zarówno tradycyjne korporacje, jak i platformy łączące pasażerów i taksówkarzy, np. Uber, Bolt, FreeNow czy iTaxi. Ale problem jest głębszy. Marcin Moczyróg, dyrektor generalny Ubera na Europę Środkowo-Wschodnią, tłumaczy nam, że sektor przewozu osób przeszedł ogromną transformację w ostatnich latach, a miniony rok przyniósł kolejne zmiany. – Wiele z nich jest bardzo potrzebnych i pomoże w podnoszeniu bezpieczeństwa i komfortu podróży, ale skutki niektórych będziemy odczuwać przez kolejne miesiące, jeśli nie lata – przekonuje.
Dyrektor Ubera podkreśla, że głównym wyzwaniem dla całej branży było i będzie dostosowanie się do nowych regulacji. – My w tym celu otworzyliśmy centra weryfikacji kierowców. Każdy z kierowców, który korzysta z aplikacji, musi się osobiście stawić z odpowiednimi dokumentami i potwierdzić swoje uprawnienia – wyjaśnia. I zaznacza, że w całym procesie wąskim gardłem okazały się urzędy dzielnicowe, które „często nie są w stanie obsłużyć wszystkich interesantów z wnioskami”. – W konsekwencji tworzą się ogromne kolejki – dodaje nasz rozmówca.
Dostępność usług taxi może spadać
Deficyt kierowców świadczących usługi taksówkarskie to dziś największe wyzwanie branży nad Wisłą. Z naszych informacji wynika, że pod koniec ub.r. liczba kierowców korzystających z aplikacji Uber, w porównaniu z czerwcem 2023 r., a zatem na przestrzeni zaledwie pół roku, spadła o ponad 10 proc. Zdaniem ekspertów pokazuje to, jakiego kierunku zmian możemy się spodziewać w 2024 r., tym bardziej że liczba przewozów nieustannie rośnie (od czasu pandemicznego załamania rynku).
– Nie boję się powiedzieć, że rok 2024 będzie rokiem kierowców. Po pierwsze dlatego, że wszystkie platformy będą się starały ich pozyskać, a będzie to trudniejsze ze względu na nowe wymogi, jak m.in. konieczność wymiany prawa jazdy na wydane w Polsce. Po drugie dlatego, że ta sytuacja odbije się na zarobkach kierowców – będą zarabiać więcej – wylicza Marcin Moczyróg. I wskazuje, że odczuć to mogą pasażerowie. – Już od kilku miesięcy dokładamy starań, by nie było to odczuwalne, ale cała zasada działania aplikacji, takiej jak Uber opiera się na popycie i podaży. Jeśli liczba kierowców na rynku maleje, a zapotrzebowanie rośnie, będzie też rósł czas oczekiwania. Dostępność usług, np. na przedmieściach, może spadać – przestrzega.
Platformy przewozowe, jak np. wspomniany Bolt czy FreeNow, cieszą się dziś większym zainteresowaniem wśród kierowców niż tradycyjne korporacje. Pracowników tym pierwszym w dużej mierze dostarczają tzw. partnerzy flotowi, którzy kompleksowo obsługują taksówkarzy, zajmują się formalnościami, a nawet zapewniają im samochody. Brak chętnych do pracy zmusił ostatnio do takiej kooperacji również korporacje taxi. Z jednym z wiodących w Polsce partnerów flotowych – firmą Eternis – współpracę podjęły choćby Sawa Taxi i znana z floty 300 elektrycznych i hybrydowych aut sieć EcoCar.
– Chcemy powiększać zasięg działania sieci EcoCar i rozszerzać flotę, ale tymi autami musi jednak codziennie ktoś jeździć, a ze względu na przemiany na rynku pracy w branży taksówkowej trudno jest znaleźć doświadczonych, sumiennych i kulturalnych kierowców – wyjaśniał na łamach „Rzeczpospolitej” przyczyny tej współpracy Janusz Bieniek, prezes sieci EcoCar.
Tomasz Starzyk, ekspert wywiadowni gospodarczej Dun & Bradstreet
W br. może się okazać, że w ostatnich piętnastu latach rynek przewozów taksówkowych skurczył się w Polsce o ponad 20 tys. firm. Właściciele firm taxi jako główny powód utraty odporności na negatywne zjawiska zewnętrzne i powód swoich kłopotów finansowych wskazują ogólny wzrost kosztów prowadzenia działalności gospodarczej, słabnący popyt konsumentów, wzrost podatków oraz kosztów za energię i paliwa, a także znaczący odpływ klientów w kierunku tańszych, globalnych firm taksówkowych. W dobie rosnącej inflacji działalność tego rodzaju firm pada na podatny grunt.
Stawki taryf pójdą w górę?
Warszawa jest jednym z niewielu miast, które nie zmieniło maksymalnej stawki taryfy za kilometr przejechany taksówką. Branża domaga się podwyższenia progu, który nie był zmieniany od 22 lat (w 2011 r. uaktualniono jedynie opłatę początkową). Taksówkarska Solidarność i Związek Zawodowy „Warszawski Taksówkarz” wskazują, że w tym samym okresie ceny biletów komunikacji miejskiej wzrosły kilkukrotnie, a stawki taryf – w dobie rosnącej inflacji – nie gwarantują rentowności działalności. Ich dotychczasowe projekty obywatelskie uchwał w sprawie podwyżek zostały przez Radę Miasta odrzucone. Taksówkarze poszli do sądu, ale i tam nie udało się dopiąć celu. Teraz wracają z projektami uchwał do ratusza, a pierwsze czytanie ma się odbyć 12 lutego. Taksówkarze grożą: jeśli postulat nie zostanie zrealizowany, zorganizują protest. ∑