Giełdowy talent Polaka. Jak zwycięzca konkursu 60-krotnie pobił benchmark?

W Polsce nie ma jeszcze masowego zainteresowania giełdą, co wynika z niewielkiej wiedzy ekonomicznej w społeczeństwie. Jednak mamy wielu utalentowanych inwestorów, którzy świetnie sobie radzą. Przykładem jest zwycięzca konkursu „Wakacje na giełdzie” organizowanego przez Bankier.pl, który osiągnął zyski ponad 60 razy większe niż inwestorzy z tzw. benchmarku.

Gieldowy Talent Polaka Jak Zwyciezca Konkursu 60 Krotnie Pobil Benchmark C916dfd, NEWSFIN

/ Materiały własne

Od początku lipca do końca sierpnia na łamach Bankier.pl rozgrywał się konkurs „Wakacje na giełdzie” organizowany we współpracy z Giełdą Papierów Wartościowych w Warszawie. Jego partnerami były ORLEN, Dom Maklerski BOŚ, Asseco i KDPW.

W ciągu 5 wakacyjnych tygodni trwania rozgrywki inwestorzy mierzyli się ze sobą na giełdowym rynku – każdy z nich otrzymał na konto fikcyjne 10 tys. zł. Dysponując portfelem o takiej wartości, zawodnicy zawierali transakcje na prawdziwych, pochodzących prosto z warszawskiego parkietu akcjach spółek z indeksu WIG oraz ETF.

Zwycięzca konkursu pomiędzy 22 lipca a 30 sierpnia osiągnął na swoim wirtualnym rachunku największy zwrot z dokonanych inwestycji, który był wyższy aż o 63 razy od tzw. benchmarku. Otrzymał on nagrodę główną w wysokości 15 tys. zł. Przy okazji wręczenia nagród zwycięzcom konkursu na GPW odbyła się debata o edukacji ekonomicznej Polaków. Jej uczestnicy zgodnie ocenili stopień świadomości rodaków jako niski i postawili Polakom trójkę z umiejętności inwestowania na GPW.

– Corocznie razem z Warszawskim Instytutem Bankowości badamy samoocenę wiedzy finansowej Polaków. Wychodzi niecała trójka. Tylko 12 proc. badanych twierdzi, że ich wiedza o inwestowaniu na giełdzie jest duża lub bardzo duża, ale aż 55 proc. uważa, że ich znajomość rzeczy jest mała lub bardzo mała – przyznała Alina Bączar, wiceprezes zarządu Fundacji GPW.

Za mało edukacji

Postulaty wprowadzenia edukacji ekonomicznej były głośno podnoszone w Polsce na początku XXI w. Jaki jest efekt dziś?

– Można spotkać takich inwestorów, którzy od dekady trudnią się przedsięwzięciami inwestycyjnymi, ale nigdy jeszcze nie inwestowali na GPW. Dlaczego? Bo kto decyduje się na inwestycje giełdowe, ten najpierw musi przejść szkolenie, zgromadzić pewien zasób wiedzy czy skorzystać z doświadczeń innych inwestorów – stwierdził Grzegorz Zalewski, ekspert Domu Maklerskiego BOŚ.

Trudno oczekiwać edukacji ekonomicznej w skali powszechnej. Nie wszyscy są nią zainteresowani.

– Wielu ludzi wyspecjalizowało się w korzystaniu z programów lojalnościowych, zniżkowych czy promocyjnych i są z tego dumni, ale na pytanie o inwestycje giełdowe rozkładają ręce, bo jest to dla nich dziedzina całkowicie obca – zauważył Grzegorz Zalewski. – Gdy przeglądam podręcznik do przedsiębiorczości dla szkół średnich, doznaję zawodu, bo jest on nafaszerowany wieloma zbędnymi definicjami, takimi jak popyt, podaż, stopy procentowe, typy funduszy inwestycyjnych według nieaktualnego podziału itp. Zawartość podręcznika nijak się ma do aktywności ekonomicznej nastolatków, którzy otwierają konta bankowe i handlują na Vinted czy usiłują zarabiać na YouTube. Zaglądam do podstawy programowej tych lekcji i zdobywam pewność, że to nie jest edukacja finansowa, która nakarmi potrzebną wiedzą młode umysły i pobudzi ich wyobraźnię, bo to jest potworek – podkreślił ekspert BOŚ.

Na polu specjalistycznej edukacji ekonomicznej dzieje się dużo, zwłaszcza w Warszawie. Do tego dochodzą różne konkursy i inicjatywy popularyzujące wiedzę o GPW. Propozycji jest na tyle dużo, że zainteresowani przyznają się do trudności z wyborem najbardziej odpowiadającej ich zainteresowaniom.

– Programów edukacji ekonomicznej jest wiele, np. EDUakcja czy propozycje Warszawskiego Instytutu Bankowości są dostępne online dla zainteresowanych szkół. Sama prowadziłam już lekcję online, w której uczestniczyło jednocześnie 20 klas z różnych miejscowości w Polsce. Możliwości edukacyjne są, ale czy nauczyciele je wykorzystują? Do tej pory takie przedmioty jak „Podstawy przedsiębiorczości” oraz „Biznes i zarządzanie” prowadzili często nauczyciele bez odpowiedniego przygotowania. Z drugiej strony szkoła odgrywa rolę pomocniczą. Dlatego pytanie: czy w domach, rodzinach prowadzi się edukację ekonomiczną? Naukę oszczędzania warto fundować już dzieciom przedszkolnym, a uczniom szkół podstawowych przekazywać zasady prowadzenia finansów osobistych – analizowała Alina Bączar. – Młodzieży potrzebna jest większa porcja praktycznej nauki. I taką porcję zawiera program przedmiotu „Biznes i zarządzanie”, który opracowano, wyciągając wnioski z niedostatków programu „Podstawy przedsiębiorczości” – stwierdziła.

Inwestycje pod ręką

Jeśli idzie o edukację ekonomiczną, potrzeby są ogromne – zgadzali się uczestnicy debaty. Warto już w szkole podstawowej rozpocząć naukę przedsiębiorczości i biznesu, by podnosić poziom ekonomicznego wyedukowania społeczeństwa i stymulować rozsądne dążenie ogółu do dobrobytu.

– Widzimy, że społeczeństwa Europy Zachodniej i USA są bardziej wyedukowane ekonomicznie i zainteresowanie inwestowaniem na giełdach jest tam relatywnie wyższe – ocenił Artur Wiza, wiceprezes Asseco Poland. – Opuszczając Warszawę, można zauważyć, że wiedza o ekonomii, a szczególnie o inwestowaniu na giełdzie, jest mała. Trudno się temu dziwić, bo specjalistyczne media są z reguły małymi i niszowymi podmiotami, a zainteresowani muszą włożyć sporo wysiłku, by znaleźć dziennikarza wyspecjalizowanego w tym zakresie – dodał.

Znajomość inwestycji giełdowych jest różna, zależna od wieku i miejsca zamieszkania konkretnych osób.

– Polacy w miarę bogacenia się zaczynają się zastanawiać, co robić z rosnącym zasobem kapitałowym. Jednak niewielu z nich decyduje się inwestować na giełdzie, choć w ciągu ostatnich kilkunastu lat możliwości dokonywania takich transakcji bardzo się rozszerzyły. Dziś można od ręki, z poziomu smartfona inwestować w akcje notowane na GPW i na innych giełdach, ale też w waluty, kryptowaluty, surowce itp. – zauważył dr Kamil Gemra ze Szkoły Głównej Handlowej.

SGH współpracuje z blisko setką liceów w całej Polsce, a w prowadzonej przez uczelnię edukacji może wziąć udział praktycznie każda zainteresowana szkoła – po podpisaniu bezpłatnej umowy z SGH może brać udział w tych zajęciach, o ile ma dostęp do internetu i komputer wyposażony w oprogramowanie do udziału w wideokonferencji.

– Edukacja ekonomiczna raczej nigdy nie będzie powszechna, podobnie jak inwestowanie na giełdzie, bo to piętro wyżej niż depozyty bankowe i jeszcze wyższa liga niż trzymanie oszczędności w skarpetce. W zakresie wiedzy o giełdzie i umiejętności inwestowania mamy w społeczeństwie rozwarstwienie i będzie się ono pogłębiać – diagnozował Jakub Fejlich, dyrektor relacji inwestorskich w ORLEN. – Mamy program lojalnościowy dla akcjonariuszy „ORLEN w portfelu”, któremu stabilnie, niemal liniowo przybywa uczestników – dziś jest ich ok. 27 tys. na blisko 260 tys. wszystkich inwestorów aktywnych na giełdzie – wspomniał.

Odwrót od długoterminowych

Możliwości technologiczne sprawiają, że w lekcjach z ekonomii, prowadzonych przez cenionych fachowców, mogliby brać udział uczniowie z wielu szkół rozproszonych geograficznie. Niestety lekcji prowadzonych w taki sposób jest mało.

– Nie ma pomysłu i środków, by wyjść naprzeciw potrzebie cierpliwego budowania świadomości ekonomicznej Polaków, co regularnie i mocno wybrzmiewa podczas debat w MEN – zauważył dr Gemra.

Efekt? Zwłaszcza starsi ludzie padają ofiarą oszustw finansowych. Ulegają manipulacji, bo nie są wystarczająco wyedukowani.

– Spółka publiczna powinna dbać o swoich inwestorów. Staramy się działać jak najbardziej transparentnie. Celem jest dostarczanie potencjalnym inwestorom rzetelnej wiedzy, by decydując się na zakup akcji Asseco, czynili to z pełną świadomością, co oznacza inwestowanie z ograniczonym ryzykiem – opowiadał Artur Wiza. – 20 lat temu Asseco zadebiutowało na giełdzie i udziałowi w tym rynku zawdzięcza swój rozwój. Dziś działamy w ponad 60 krajach i ponad 90 proc. przychodów wypracowujemy za granicą. W ciągu 20 lat powiększyliśmy się aż 160 razy! – podkreślił.

Jednak studenci dalecy są od inwestycji długoterminowych, wolą lokować pieniądze w kryptowaluty – zauważył dr Gemra.

– Ale przecież to nie są inwestycje, lecz spekulacja – ripostował Artur Wiza.

– Tak, za kryptowalutami nic nie stoi i zarobek na nich nie ma nic wspólnego z zarobkiem wynikającym z realnych przedsięwzięć, jakie w ciągu minionych dwóch dekad osiągnęli inwestorzy – akcjonariusze Asseco – przyznał na zakończenie dr Kamil Gemra.

Bankier.pl

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *