Koalicja Obywatelska w swoim programie proponuje 600 zł dodatku do czynszu najmu. Eksperci ostrzegają, że to przełoży się na wzrost czynszów i niektórzy nazywają złośliwie ten pomysł „Rentier plus”. Tymczasem w Polsce funkcjonują dopłaty do najmu, choć korzysta z nich niewielu, a sięgają 500-600 zł, a nawet ponad 1 tys. zł. Jak działa obecny system, kto może z niego skorzystać i czy warto go poszerzyć – mówi Interii Biznes Hanna Milewska-Wilk, specjalistka ds. mieszkalnictwa w Instytucie Rozwoju Miast i Regionów.
/123RF/PICSEL
Reklama
- Na podstawie obowiązujących przepisów mamy dwa rodzaje dodatków, pierwszy to działający od wielu lat dodatek mieszkaniowy dla osób o niskich dochodach. Natomiast druga kategoria to dopłaty do czynszów najmu.
- Wystarczy, że samorząd podpisze umowę z firmą zarządzającą czy organizacją władającą danym budynkiem. W tym programie to gmina ustala progi dochodowe uprawniające do takich dopłat.
- Szersze monitorowanie rynku najmu pozwoliłoby na stworzenie lustra czynszowego i najemcy wiedzieliby czy płacą wysoki czy niski czynsz i mogliby ocenić czy np. podwyżka czynszu ma uzasadnienie czy nie.
Monika Krześniak-Sajewicz, Interia Biznes: Już teraz funkcjonują dodatki do czynszów i dopłaty do najmu, choć pewnie niewiele osób o nich wie, bo program zupełnie się nie przebił. Jak to działa i kto może z nich skorzystać?
Hanna Milewska-Wilk, specjalistka ds. mieszkalnictwa w Instytucie Rozwoju Miast i Regionów. – Na podstawie obowiązujących przepisów mamy dwa rodzaje dodatków, pierwszy to działający od wielu lat dodatek mieszkaniowy dla osób o niskich dochodach i one teoretycznie są dostępne także dla wynajmujących mieszkania na rynku, ale progi są tak skonstruowane, że nie uwzględniają kosztów mieszkaniowych i korzystają z nich przede wszystkim najemcy mieszkań komunalnych i lokatorzy spółdzielni mieszkaniowych. Do tego one są relatywnie niskie, bo obecnie to kwota około 200 zł.
– Natomiast druga kategoria to dopłaty do czynszów najmu, z których najszerzej korzystają lokatorzy programu Mieszkanie na Start prowadzonego przez PFR Nieruchomości (średnio, po lipcowej waloryzacji najemcy otrzymują dopłatę w wysokości ok. 450 zł, a najwyższa dopłata to 1120 zł – red.), ale może być stosowany szerzej. Wystarczy, że samorząd podpisze umowę z firmą zarządzającą czy organizacją władającą danym budynkiem, bo najczęściej nie jest do deweloper, ale zarządca budynku. W tym programie to gmina ustala progi dochodowe uprawniające do takich dopłat. Wówczas BGK wypłaca dopłaty przysługujące konkretnym gospodarstwom domowych, ale pieniądze podobnie jak dodatki mieszkaniowe trafiają bezpośrednio na konto takiego zarządcy. Dopłaty danej osobie mogą przysługiwać przez maksymalnie 10 lat.
– Ten program był rozszerzany o kolejne grupy, które mogą korzystać z dopłat np. o najemców mieszkań w ramach Społecznych Agencji Najmu, w lokalach po rewitalizacji i to ważna zmiana, bo generalnie było tak, że umowy na dopłaty obejmowały wcześniej tylko nowe mieszkania. Przybywa umów z gminami. Program po ostatnich zmianach zyskuje na popularności, ale nadal jego zasięg jest niewielki, bo skonsumowano zaledwie 7 proc. funduszy przeznaczonych na ten cel. Warto zaznaczyć, że dopłaty do czynszów najmu są finansowane z budżetu centralnego poprzez BGK, podczas gdy dodatek mieszkaniowy z budżetów gmin. Myślę, że w przyszłym roku takich umów na dopłaty do najmu będzie dużo więcej, ponieważ więcej SAN będzie się o nie ubiegać.
Czy zamiast 600 zł powszechnej dopłaty lepsze byłoby poszerzanie takiego programu, żeby nie spowodować wzrostu czynszów, przed czym ostrzegają eksperci?
– Powszechne dopłaty do najmu, bez ograniczeń niestety nie są dobre, bo mogą prowadzić do podniesienia stawek najmu. Obecnie funkcjonujące już dopłaty do czynszu najmu są tak skonstruowane, żeby nie podwyższały rynkowych czynszów i żeby było to pod kontrolą gminy, która wskazuje, kto ma dostać tę dopłatę. Lepiej bazować na tym systemie, który już działa, a jest wykorzystywany w niewielkim stopniu.
– Natomiast rzeczywiście, w tej sytuacji nie można skorzystać z dopłat w przypadku najmu od osoby prywatnej. Byłoby to możliwe tylko w sytuacji gdyby właściciel mieszkania wydzierżawił je Społecznej Agencji Najmu.
W Polsce dziś większość osób mieszkających w wynajętych mieszkaniach, wynajmuje je od osób prywatnych, więc one dziś z dopłat nie mogą korzystać. Jak im pomóc?
– Jeśli zaś chodzi o obciążenie wysokimi czynszami osób, które są zmuszone do wynajmowania mieszkań na wolnym rynku, to mamy dwie rzeczy do zmiany. Po pierwsze, to czego potrzebujemy w Polsce, to jest egzekucja prawa dotyczącego najmu, bo w wielu przypadkach nie jest ono przestrzegane, np. w odniesieniu do skali i trybu podwyżek czynszu. Proszę zauważyć, że w Polsce nie ma żadnej organizacji najemców. Są tylko organizacje chroniące lokatorów przed eksmisją.
– Po drugie, potrzebny jest mechanizm dokładniejszej rejestracji umów najmu. W tej chwili zgłaszane i rejestrowane są tylko umowy najmu okazjonalnego. W przypadku zwykłych zgłasza się jedynie fakt uzyskiwania dochodów z tego tytułu, a nie samych umów. Szersze monitorowanie rynku najmu pozwoliłoby na stworzenie lustra czynszowego i najemcy wiedzieliby czy płacą wysoki czy niski czynsz w stosunku do mieszkań wynajmowanych w danym miejscu i mogliby ocenić czy np. podwyżka czynszu ma uzasadnienie w postaci stawek obowiązujących w okolicy czy nie.
Rozmawiała Monika Krześniak-Sajewicz
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. Polsat News