Asystent sekretarza stanu USA Jim O’Brien powiedział we wtorek w Tbilisi, ze USA mogą wprowadzić sankcje przeciwko gruzińskim urzędnikom w związku z przyjętą ustawa o zagranicznych agentach. Biały Dom określił ustawę mianem „kremlowskiej”, zaś resort dyplomacji wyraził nadzieję na złagodzenie prawa.
Gruzini protestują przeciw ustawie o agentach zagranicznych (PAP, PAP/EPA/DAVID MDZINARISHVILI)
– Jeśli to prawo pójdzie naprzód, nie będzie spełniało norm i będzie dochodziło tutaj do podważania demokracji, jeśli będzie dochodzić do przemocy przeciwko pokojowym demonstrantom, zobaczymy restrykcje ze strony Stanów Zjednoczonych – powiedział O’Brien podczas konferencji prasowej po spotkaniach m.in. z premierem Gruzji Iraklim Kobachidzem w Tbilisi. Jak dodał, może chodzić zarówno o sankcje finansowe, jak i restrykcje wizowe dla osób zamieszanych w naruszenia demokratycznych norm.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: Im większe ryzyko, tym większa musi być marża – Jarosław Szanajca – Dom Development w Biznes Klasie
Wysłannik Waszyngtonu w ostrych słowach odniósł się do narracji i teorii lansowanych przez gruziński rząd, de facto rządzącego oligarchy Bidziny Iwaniszwilego oraz premiera Irakliego Kobachidze, którzy przedstawiali USA jako wroga i mówili o konieczności zerwania z „globalną partią wojny”, która ich zdaniem kontroluje Amerykę i Europę.
– To jest jak strona z Reddita (portalu dyskusyjnego), która ożyła (…) To jest nierzeczywiste, błędne, kompletne niezrozumienie relacji społeczności międzynarodowej z Gruzją – powiedział O’Brien. Dodał, że jeśli Gruzja będzie uważała USA za wroga, Waszyngton rozważy przerwanie całej pomocy dla Gruzji wynoszącej niemal 400 mln dol. Ocenił też, że ustawa o agentach może doprowadzić do zmiany charakteru relacji Gruzji z Zachodem.
Amerykański dyplomata przyznał, że spotkania z nim odmówił Iwaniszwili, który miał stwierdzić, że powodem są nałożone na niego sankcje. O’Brien zaprzeczył, by były premier i lider partii rządzącej był „na tę chwilę” objęty restrykcjami.
W podobnie krytycznym tonie do przyjętej ustawy odnieśli się we wtorek przedstawiciele Białego Domu i Departamentu Stanu. Rzeczniczka Białego Domu Karine Jean-Pierre określiła ją jako „legislację w stylu Kremla”, która zmusi USA do „fundamentalnego” przemyślenia relacji z Gruzją. Jej odpowiednik z Departamentu Stanu Vedant Patel ocenił jednocześnie, że USA wciąż uważają, że mimo przegłosowania prawa, nadal możliwe jest jego złagodzenie, by nie naruszała demokratycznych zasad.
Prawo o „zagranicznych agentach” przegłosowane w Gruzji
Gruziński parlament przegłosował we wtorek ustawę mimo trwających od tygodni potężnych protestów w Tbilisi. Prezydent Salome Zurabiszwili zapowiedziała już, że zawetuje nowe prawo, rządząca koalicja ma jednak dość głosów, by je odrzucić.
Prawo wzorowane jest na pierwszej, stosunkowo „łagodnej” wersji rosyjskiego prawa o agentach zagranicznych (które potem zostało zaostrzone). Przewiduje, że osoby prawne i media otrzymujące ponad 20 proc. finansowania z zagranicy podlegać będą obowiązkowej rejestracji i sprawozdawczości oraz trafią do specjalnego rejestru agentów obcego wpływu. Ministerstwo sprawiedliwości będzie mogło pod dowolnym pretekstem przeprowadzać kontrole takich organizacji.
Według oponentów władz ustawa może, podobnie jak w Rosji, zostać wykorzystana do niszczenia opozycji i niezależnych mediów. Zarówno opozycja, jak i uczestnicy masowych protestów przeciwko nowemu prawu są przekonani, że ustawa stoi w sprzeczności z dążeniem Gruzji do UE.
Sprawująca władzę partia Gruzińskie Marzenie zapowiada, że projekt „służy przejrzystości i ochronie suwerenności” i że nie ulegnie presji z zewnątrz, w tym – „partii globalnej wojny”, której, według gruzińskich rządzących, poddał się Zachód.