„Babciowe”, rodzinny PIT, a może obie opcje jednocześnie? Między innymi przed takim dylematem stoją politycy obecnej opozycji, planując wspólne rządy, biorąc pod uwagę zarówno stan finansów publicznych, jak i potrzeby społeczeństwa. Sprawdziliśmy, które rozwiązanie wydaje się być bardziej opłacalne – i dla kogo.
/123RF/PICSEL
Reklama
- „Babciowe” i rodzinny PIT znalazły się wśród propozycji wyborczych obecnej opozycji, skierowanych dla rodzin.
- W założeniu oba rozwiązania miały poprawić budżety rodzin, a pośrednio sytuację demograficzną i rynku pracy.
- Według analiz ekspertów propozycja Trzeciej Drogi byłaby kosztowniejsza dla budżetu państwa, jednak korzystniejsza dla pracownika i pracodawcy.
- „Babciowe” ułatwiłoby matkom powrót na rynek pracy, jednak mogłoby jednocześnie zniechęcić babcie do pozostawania na nim ze względu na możliwość dodatkowego wynagrodzenia obok emerytury.
Postulatów i obietnic przed wyborami pojawiło się sporo. Politycy obiecywali szereg zmian obejmujących m.in. przedsiębiorców i rodziców. Koalicja Obywatelska szła do urn z postulatem wypłaty tzw. babciowego, a więc świadczenia wypłacanego matkom, które wracają po porodzie na rynek pracy. Trzecia Droga z kolei postulowała wprowadzenie tzw. rodzinnego PIT, a więc zmian podatkowych obejmujących większe rodziny.
Które rozwiązanie i czy w ogóle znajdzie się w umowie koalicyjnej? Tego nie wiemy jeszcze. Nie są one wzajemnie wykluczające się, jednak każde z nich byłoby kosztowne dla budżetu państwa. Zapytaliśmy ekspertów, które z nich byłoby korzystniejsze zarówno dla rodzin, jak i dla przedsiębiorców.
1500 zł dla babci lub opiekunki
„Babciowe”, czyli świadczenie w wysokości 1500 zł miałoby być wypłacane do ukończenia 3. roku życia przez dziecko, w ramach zapewnienia opieki, której np. nie udało się zorganizować w żłobku czy przedszkolu, zarówno ze względu braku miejsc czy tez dużej odległości. Pieniądze miałyby pokryć, choć częściowo, wynagrodzenie opiekunki – przy założeniu, że matka powraca na rynek pracy.
Piotr Juszczyk, główny doradca podatkowy w firmie InFakt tłumaczy, że świadczenie wypłacane byłoby nawet jeśli naszym dzieckiem zajmowałaby się babcia, co jednocześnie pozwoliłoby jej „dorobić” do emerytury podczas spędzania czasu z wnukami. Wskazuje jednak, że choć program zakłada wypłatę przez 36 miesięcy, w praktyce byłoby wypłacane krócej, bowiem średnio przez pierwsze kilkanaście miesięcy to matka sprawuje opiekę nad dzieckiem.
– Niemniej, przyjmując, że średni okres korzystania ze świadczenia wyniósłby 24 miesiące, to na jedno dziecko urodzone w Polsce koszt wyniósłby 36 tys. zł. Oczywiście nie każdy rodzic skorzysta ze świadczenia. W 2022 r. żłobki mogły przyjąć ok. 206 tys. dzieci, czyli o ponad 100 tys. za mało. W konsekwencji mogłoby to oznaczać, że ze świadczenia skorzystałaby do 100 tys. rodziców, a więc koszt dla budżetu to nawet 1,8 mld zł rocznie – wylicza Interii ekspert.
Więcej dzieci = niższy podatek
Zdecydowanie wyższy koszt dla budżetu państwa miałoby wprowadzenie rodzinnego PIT, proponowanego przez polityków Trzeciej Drogi. Rozwiązanie to zakłada, że rodzice z większą liczbą dzieci miałyby zapewnione warunki preferencyjnego rozliczania podatku.
– Z raportu przedwyborczego Centrum Analiz Ekonomicznych (CenEA) wynika, że koszt tego rozwiązania wyniósłby ok. 13 mld zł rocznie. Najwięcej zyskałyby jednak nie rodziny, które wsparcia najbardziej potrzebują, ale te o najwyższych dochodach. Weźmy przykładowo rodzinę z dwójką dzieci. Największe korzyści odniosą rodziny o dochodach powyżej 10 tys. zł, bo zyskają aż 450 zł miesięcznie. Co warto podkreślić, wprowadzenie rodzinnego PIT nie miałoby większego znaczenia dla większości podatników, jeśli jednocześnie spełniona została inna obietnica wyborcza podniesienia kwoty wolnej od podatku do 60 tys. zł rocznie – podkreśla w komentarzu dla Interii dr Magdalena Smyk-Szymańska, ekonomistka Szkoły Głównej Handlowej i ośrodka badawczego GRAPE.
Po podniesieniu kwoty wolnej od podatku z 30 do 60 tysięcy mogłoby się okazać, że wiele rodzin nie zapłaciłoby podatku od wynagrodzenia lub byłby on minimalny. Biorąc pod uwagę fakt, że wielu pracowników pobiera obecnie minimalne wynagrodzenie – a wraz z jego wzrostem ta grupa pracowników się zwiększy – rodzinny PIT wydaje się być zatem opcją korzystną dla rodziców zamożniejszych.
– Rodzinny PIT zachęcałby też do podejmowania pracy , a wyższe wynagrodzenie nie wiązałoby się z większym obciążeniem podatkowym. W 2024 r. minimalne wynagrodzenie wzrośnie o 20 proc., ale pracownik na koncie zobaczy o ok. 17 proc. więcej (efekt obciążeń). Rodzinny PIT w mojej ocenie byłby bardziej kosztowny dla budżetu niż „babciowe”, ale dla pracowników nie spowodowałoby obawy, że wyższe zarobki wiążą się ze znacznym obciążeniem podatkowym. Od strony pracownika jak i pracodawcy byłby korzystniejszy – uważa ekspert.
Rodzinny PIT w praktyce
Jak w rzeczywistości miałoby wyglądać rozliczanie PIT według nowych zasad? Tego Trzecia Droga nie precyzuje, jednak w założeniu nowe zasady miałyby wychodzić poza wspólne rozliczanie się małżonków i obejmować dzieci. Jak zauważa Anna Misiak, doradca podatkowy i partner w Zespole Podatków Osobistych i Doradztwa dla Pracodawców MDDP, możliwych koncepcji rozwiązania jest kilka.
– Można rozbudować dotychczas już istniejący model wspólnego rozliczenia z małżonkiem czy jako samotny rodzic i umożliwić podział dochodu nie na 2, ale na liczbę członków danej rodziny – zatem rodzice/rodzic oraz ilość dzieci. Można zwiększyć kwotę ulgi na dzieci. Ta ulga jest odliczalna od podatku. Można wprowadzić rozwiązanie dodatkowego odliczenia od dochodu. Takie odliczenie może działać już przy obliczaniu zaliczek na podatek przez płatnika. Można umożliwić odliczenie ulgi na jedno dziecko jeśli dochód przekracza aktualne limity lub zlikwidować te limity. Wówczas każdy rodzic miałby prawo do ulgi, także ten wychowujący jedynaka i mający nieco wyższe dochody. Można wprowadzić dodatkową ulgę dla samotnych rodziców, ich sytuacja w wielu przypadkach jest cięższa niż osób we dwójkę wychowujących dzieci – wymienia możliwości ekspertka.
Jednocześnie zwraca uwagę, że tego typu rozwiązanie przydałoby się również w sytuacji, w której rodzice wychowują dzieci wspólnie, ale nie pozostają w związkach małżeńskich.
Piotr Juszczyk podkreśla z kolei, że w każdym z możliwych wariantów propozycja Trzeciej Drogi wydaje się być korzystna.
– Nie mamy konkretów tego rozwiązania, ale osobiście rozumiem to tak, że jeśli jest rodzina 4-osobowa, to dochody wszystkich sumujemy, dzielimy na 4, wyliczamy podatek i na koniec mnożymy to przez 4. W ten sposób możemy unikać drugiego progu podatkowego ale też mamy 4 kwoty wolne. Wyobraźmy sobie, że małżonkowie w takiej rodzinie osiągają dochód roczny na poziomie 300 tys. zł. Obecnie podatek roczny małżonków przy skorzystania ulgi prorodzinnej wyniesie ok 38,6 tys. zł. Przy rodzinnym PIT – 19,4 tys. przy założeniu, że kwota wolna również jest uwzględniania na dzieci. Przy „rozkładaniu” tylko dochodów na dzieci – 26,6 tys. zł. W obu przypadkach widzimy korzyść – tłumaczy doradca podatkowy.
Obietnice polityków lekiem na problem demograficzny?
Zarówno KO, jak i TD nie zamierzają rezygnować z wypłaty świadczeń realizowanych w ramach programu 800 plus. Jednocześnie zgodnie przyznają, że nie jest to wystarczająca zachęta do zwiększenia dzietności wśród Polaków – stąd autorskie propozycje. Czy jednak mają one szansę na poprawę złej sytuacji demograficznej – zarówno na posiadanie dzieci, jak i sytuację na rynku pracy?
Zdaniem Juszczyka, „babciowe” przede wszystkim wpłynęłoby na szybszy powrót kobiet do obowiązków zawodowych.
– W konsekwencji do budżetu wpłynąłby podatek dochodowy. W moje ocenie opiekun może mieć przewagę nad żłobkiem, pod takim względem, że jak dziecko zachoruje, to rodzic dalej może pracować, przy żłobku rodzic musiałby sam zająć się dzieckiem. Z pewnością przy tej opcji pracownik byłby stabilniejszy – podkreśla.
Dr Smyk-Szymańska zauważa jednocześnie pewne zagrożenie ze strony propozycji KO.
– Dziś mama, która chce wrócić do pracy często nie ma gdzie oddać dziecka pod opiekę, bo w okolicy brak placówek. A jeśli są, to ich koszt jest bardzo duży. „Babciowe” tego problemu nie rozwiąże. Nie przybędzie od niego ani nowych żłobków, ani nowych miejsc w placówkach. Mogą za to wzrosnąć, już i tak wysokie, koszty opieki. Istnieje realne zagrożenie, że „babciowe” wpędzi nas w jeszcze większe tarapaty, bo może wypychać z rynku pracy kobiety 50+. A trzeba pamiętać, że już teraz mamy jeden z najniższych wskaźników aktywności zawodowej kobiet w Europie – tłumaczy ekonomistka.
I dodaje, że wyłącznie zachęty finansowe nie są wystarczające do tego, aby zachęcić Polaków do posiadania dzieci.
– Badania pokazują, że to musi być system naczyń połączonych uwzględniający nie tylko politykę podatkowo-świadczeniową, ale też rynku pracy, ochrony zdrowia, opiekuńczą, edukacyjną, transportową i mieszkaniową. Jednym z najważniejszych elementów powinien być rozbudowany i powszechnie dostępny system opieki nad najmłodszymi dziećmi, który u nas zupełnie nie funkcjonuje – puentuje ekspertka.
Paulina Błaziak