Wtorkowa sesja na parkietach w Nowym Jorku przyniosła wyraźną podaż akcji firm związanych ze sztuczną inteligencją generatywną. Na Wall Street coraz śmielej podnoszą się głosy, czy AI nie przerodziło się w spekulacyjną bubę.

Dyrektor generalny HSBC, ósmej pod względem wielkości kapitalizacji giełdowej instytucji bankowej na świecie, zauważył, że konsumenci nie chcą uiścić opłat za rozwiązania oferowane przez sztuczną inteligencję. – Są to tendencje potrzebujące pięciu lat, wobec tego przyspieszenie sugeruje, że zaczniemy zauważać rzeczywiste korzyści w postaci wpływów i faktyczną gotowość do zapłaty za nie, prawdopodobnie później, niż przewidują to inwestorzy – stwierdził szef HSBC Georges Elhedery podczas konferencji w Hongkongu.
W podobnym tonie wypowiedzieli się także szefowie Goldman Sachs i Morgan Stanley. – Wyceny w sektorze technologicznym są nasycone – oznajmił CEO Goldmana David Salomon. – Należy przyjąć do wiadomości, że nadejdą korekty rzędu 10-15% – dodał prezes Morgan Stanley Ted Pick. Należy wspomnieć, że już w październiku przed poważniejszymi zniżkami na Wall Street przestrzegał osobiście Jamie Dimon, dyrektor generalny banku JP Morgan Chase.
I wygląda na to, że we wtorek te spadki przynajmniej poniekąd się urzeczywistniły. Notowania akcji Nvidii osłabły o niemal 4%, Alphabetu o 2,1%, Tesli o 5,2%, Oracle o blisko 4%, a Palantiru o ponad 8% mimo zaprezentowania lepszych niż spodziewane wyników kwartalnych. Pod kreską był zasadniczo cały obszar technologiczny, jak również spółki z branży przemysłowej.
To wystarczyło, aby indeks Nasdaq Coposite zanurkował o przeszło 2%, kreśląc nieładnie wyglądającą czarną świecę na wykresie dziennym, nazywaną przez analityków technicznych „formacją spadającej gwiazdy”. Nazwa ta idealnie pasuje do wtorkowej sesji, w czasie której najmocniej traciły właśnie AI-owe perły ostatnich miesięcy i kwartałów.


– Powiedzenie, że w ciągu następnych 12-24 miesięcy możemy mieć 10-20% korekty, to jak nic nie powiedzieć. Rynki podlegają korektom bezustannie – nieco złośliwie (choć nie bez powodów) odpowiedział prezesom banków Thomas Martin, starszy zarządzający w GLOBALT cytowany przez Reutersa. – To dobrze, że rynek doświadcza korekt i to nie znaczy, że się po nich nie odbije – dodał Martin.
Mimo to prawie rekordowo wysokie wyceny amerykańskich walorów w połączeniu z oszałamiającą zwyżką indeksów giełdowych w ciągu minionych 7 miesięcy sprawiły, że Wall Street poczuło pewne obawy. Tym bardziej, że nie brak czynników ryzyka w postaci „fundamentalnych”: trwającego paraliżu rządu federalnego, rosnącego zadłużenia publicznego USA, stagnacji na rynku zatrudnienia, czy też kruchości realnej gospodarki poza segmentem potężnych korporacji technologicznych (bowiem to właśnie inwestycje w centra danych w znacznym stopniu generują obecnie wzrost PKB Stanów Zjednoczonych).



