Ponad 7 mln osób manifestowało w minioną sobotę podczas protestów pod szyldem „No Kings” (żadnych królów) przeciwko postępowaniu administracji prezydenta USA, Donalda Trumpa – oświadczyli organizatorzy. To jedne z największych manifestacji w dziejach USA – napisał w poniedziałek „Washington Post”.
Pod wspólną nazwą „No Kings” zorganizowano w poprzednią sobotę około 2,7 tys. akcji we wszystkich stanach oraz w Waszyngtonie. Zdaniem „WP” powszechny charakter akcji stanowi odzwierciedlenie głębokiej polaryzacji politycznej za czasów rządów Trumpa.
Jak oznajmił serwis Axios, w oparciu o wstępne dane ekspertów z American University, typowy uczestnik protestu w Dystrykcie Kolumbii to biała, wykształcona kobieta w wieku około 40 lat. Niemal 90 proc. respondentów utożsamia się z lewicą. Za główne powody uczestnictwa w proteście wskazywano natomiast sprzeciw wobec Trumpa (80 proc.) oraz kwestie dotyczące polityki imigracyjnej (74 proc.).
Większość uczestniczących w badaniu przyznała, że odczuwa złość, niepokój i przygnębienie w związku z polityką i wszystkim, co jest z nią powiązane.
Według Harvard Kennedy School demonstracje w 2025 roku ogarnęły większy obszar Stanów Zjednoczonych niż kiedykolwiek wcześniej w historii kraju.
Rozległe demonstracje „No Kings” po raz pierwszy miały miejsce w połowie czerwca. Wówczas na ulice wyległo około 5 mln osób. Wzrost liczby demonstrujących można interpretować jako przestrogę dla Trumpa, że słabnie poparcie dla jego planu – ocenił w poniedziałek „WP”.
W odpowiedzi na protesty w sobotę wieczorem prezydent zamieścił w mediach społecznościowych stworzone przez sztuczną inteligencję wideo, na którym on sam, z koroną na głowie, ciska w protestujących odchodami i pilotuje samolot z napisem „król Trump”.
Przewodniczący Izby Reprezentantów Mike Johnson, komentując ten film, powiedział, że prezydent „używa satyry, by coś zasygnalizować”. – Nie nawołuje do mordowania jego politycznych oponentów – zaakcentował.
Z Waszyngtonu Natalia Dziurdzińska (PAP)
ndz/ akl/