Hossa na rynku złota i „złota cyfrowego”, czyli bitcoina, ośmiela wielu analityków do przedstawiania brawurowych prognoz. Inwestorzy w ostatnich dniach dowiedzieli się, że uncja złota w 2026 roku może kosztować 11 razy więcej niż teraz. Poznali także scenariusze wzrostu ceny bitcoina z dzisiejszych 70 tysięcy dolarów do 220, a nawet 420 tysięcy. Pouczający jest tu jednak przykład głośnej prognozy sprzed kilkunastu miesięcy, że w czerwcu 2023 roku bitcoin będzie kosztował milion dolarów. W rzeczywistości cena zatrzymała się wówczas na 30 tysiącach.
/123RF/PICSEL
- Nawet jeśli uznamy niektóre prognozy wzrostu ceny złota za nazbyt fantastyczne, to musimy pamiętać, że jego ilość na Ziemi jest skończona. Według szacunków Światowej Rady Złota, surowiec który jesteśmy w stanie wydobyć skończy się prawdopodobnie w ciągu najbliższych 50 lat
- Duży wpływ na wzrost ceny złota ma niedawna rekomendacja Banku Światowego, by banki centralne zwiększyły swoje zasoby kruszcu do poziomu 22 proc. ogółu rezerw dewizowych
- Najwięksi entuzjaści bitcoina są przekonani, że amerykański dolar jest „skazany na zagładę”, a pierwsza kryptowaluta świata może stać się globalnym aktywem rezerwowym
Reklama
Złoto w ostatnich dniach przyzwyczajało inwestorów do rekordowej ceny 2 450 dolarów za uncję. Niecałe osiem miesięcy temu inwestorom musiało wystarczyć 1 820 dolarów. Od tamtej pory „żółty metal” podrożał o jedną trzecią.
ZŁOTO
2 335,20 -2,00 -0,09% akt.: 24.05.2024, 22:56
- 2 348,85
- 2 326,35
- -3,46%
- 0,27%
- 14,15%
- 16,54%
- 19,18%
- 25,18%
Kruszec przed wielkim skokiem
Znany z kontrowersyjnych prognoz ekonomista Jim Rickards w artykule zamieszczonym w „Daily Reckoning” napisał, że cena uncji złota do 2026 roku może przekroczyć kosmiczną kwotę 27 tysięcy dolarów. Wcześniej zakładał, że w tym czasie uncja podrożeje do 15 tysięcy dolarów, teraz tę cenę niemal podwaja.
Rickards utrzymuje, że opiera swoje przewidywania na rygorystycznej analizie ekonomicznej. Jak twierdzi, w świecie, gdzie bankierzy centralni preferują kontrolowany pieniądz fiducjarny (tradycyjny), złoto może stać się koniecznością. Nie można bowiem wykluczyć, że zaufanie do walut załamie się z powodu nadmiernej kreacji pieniądza, rosnącego zadłużenia, kryzysu finansowego, wojny czy klęski żywiołowej. Analityk powołuje się na liczne przykłady historyczne pokazujące, że kruszec może stabilizować globalny system monetarny, szczególnie w czasach kryzysu.
„W tym kontekście Stany Zjednoczone są w korzystnej sytuacji, gdyż dysponują rezerwami złota o wartości około 8 100 ton, co odpowiada ponad 261 milionom uncji. Podaż pieniądza M1 w USA wynosi 17,9 biliona dolarów. Jeśli przyjmiemy standard stosowany w latach 1913-46 i zastosujemy 40-procentowe pokrycie w złocie, to wymagane byłoby 7,2 biliona dolarów w kruszcu. Przekładając to na 261 milionów uncji trojańskich, dostajemy cenę złota wynoszącą 27 533 dolarów za uncję” – napisał Jim Rickards. Dodał jednak, że nie ma gwarancji, że tak się stanie. Istnieje bowiem pole do debaty na temat tego, czy 40-procentowy współczynnik zabezpieczenia jest zbyt wysoki czy niski.
Michał Tekliński z firmy Goldsaver.pl zwraca uwagę na fakt, że o wysokich cena złota może przesądzić jego ograniczona podaż. Potencjalni inwestorzy muszą uwzględniać zdolności produkcyjne kopalń. Ilość złota na Ziemi jest skończona, a jego duża część spoczywa głęboko i nigdy się do niego nie dostaniemy. Według szacunków Światowej Rady Złota, surowiec który jesteśmy w stanie pozyskać skończy się prawdopodobnie w ciągu najbliższych 50 lat.
„Przemysłowa eksploatacja złóż złota przypada przede wszystkim na XX wiek. Dwie trzecie kruszcu wydobytego w całej historii ludzkości, zostały wykopane po 1950 roku. W ciągu ostatniej dekady nie dokonano żadnego odkrycia dużego złoża złota, pomimo rosnących nakładów na prace badawcze” – zaznacza Michał Tekliński.
Złoto wobec polityki monetarnej
Ekonomiści z Incrementum AG nie spodziewają się tak radykalnego jak Jim Rickards wzrostu notowań „królewskiego metalu”. Prognozują, że pod koniec tego roku uncja będzie kosztowała 2 665 dolarów, a w 2030 roku osiągnięty zostanie poziom 4 821 dolarów. Prognoza robi wrażenie bardzo optymistycznej, gdyż zakłada podwojenie ceny w ciągu sześciu lat. Warto tu jednak przypomnieć wykresy złota z lat 70. minionego stulecia, kiedy to inflacja w Stanach Zjednoczonych wymknęła się spod kontroli. Po tych wydarzeniach nastąpił ponad 700-procentowy wzrost cen metali szlachetnych. Wówczas w ciągu kilku lat uncja trojańska złota podrożała ze 100 do 850 dolarów.
Analitycy z Incrementum AG za kluczową przyczynę kilkuletniej hossy na rynku złota uznają politykę monetarną najważniejszych banków centralnych i politykę fiskalną rządów. Po 2008 roku, a zwłaszcza w czasie kryzysu covidowego ostatnich lat, upadły wszelkie limity dla kreacji długu. W rezultacie doszło do galopującego wzrostu zadłużenia publicznego, głównie w Stanach Zjednoczonych.
To wzbudziło obawę o to, czy rządy i banki centralne krajów Zachodu będą w stanie utrzymać w ryzach inflację bez ryzyka zapaści finansów publicznych. W dodatku pojawiły się sankcje nałożone na Rosję w ramach odwetu za napaść na Ukrainę. Mrożono rezerwy walutowe Banku Rosji ulokowane w dolarze, euro i funcie brytyjskim. Zaraz potem rządy wielu krajów zaczęły zadawać sobie pytanie – kto będzie następny?
Uznawano, że w tej sytuacji najlepszą ochroną jest gromadzenie wielkich rezerw złota. Jednocześnie banki centralne zmniejszały udział obligacji Stanów Zjednoczonych w swoich bilansach. Na czele tej operacji stanął Ludowy Bank Chin, który przez 18 ostatnich miesięcy zwiększał oficjalne rezerwy złota. Podobnie zachowywały się banki innych rynków wschodzących.
Efekt został wzmocniony przez Bank Światowy, który w lutym tego roku zalecił bankom centralnym zwiększenie udziału kruszcu do 22 proc. ogółu rezerw dewizowych. Dokładnie taki właśnie kurs obrał nasz Narodowy Bank Polski, który zmierza do osiągnięcia przez złoto 20-procentowego udziału w całości rezerw.
Metal dla ludzi młodych
Także zdaniem analityka Michaela Olivera, właściciela firmy badawczej Momentum Structural Analysis, „królewski metal” wciąż jest stosunkowo tani. Ekspert sugeruje, że złoto może przebić w tym roku barierę 3 tysięcy dolarów za uncję. Uważa, że ostatnia hossa na rynku kruszcu znacząco różni się od innych jego historycznych cykli.
– Złoto może być najważniejszą decyzją inwestycyjną w życiu obecnych 20, 30 i 40-latków, którzy nie mają żadnej pewności, co przyniesie im przyszłość. Wiele osób nie ma pojęcia, co zrobić z zaoszczędzonymi pieniędzmi, a złoto przynosiło w ostatnich latach niebywałą stopę zwrotu, przy stosunkowo niewielkim ryzyku – stwierdził Michael Oliver.
Jego zdaniem, rynek złota wciąż ma obiecujące perspektywy wynikające z napięć geopolitycznych między Chinami i USA, Rosją i Europą oraz na Bliskim Wschodzie. Dodatkowo inwestorzy liczą na gołębi zwrot w polityce monetarnej Rezerwy Federalnej oraz ciągle wysoki popyt na kruszec ze strony banków centralnych.
Entuzjaści cyfrowego złota
Majowa hossa na rynku kryptowalut też przynosi wiele odważnych prognoz. Adrian Zduńczyk, znany pod pseudonimem Crypto Birb i śledzony przez ponad 650 tysięcy osób na platformie społecznościowej X, stwierdził ostatnio, że bitcoin musiałby osiągnąć poziom co najmniej 210 tysięcy dolarów, by wysłać chociaż łagodny sygnał ostrzegawczy do inwestorów. Analityk kieruje się wskaźnikiem MVRV Z-Score, który jest stosunkiem kapitalizacji rynkowej „coina” do kapitalizacji zrealizowanej. Jego zdaniem, MVRV Z-Score pomaga ocenić, czy cena znajduje się powyżej lub poniżej tzw. „wartości godziwej”.
Nieco wyższą cenę dla pierwszej kryptowaluty świata, bo na poziomie 220 tysięcy dolarów, zapowiada amerykański komentator Max Keiser, który twierdzi, że dolar amerykański jest „skazany na zagładę” z powodu rosnącej inflacji, podczas gdy bitcoin ma szansę znacząco zyskać na wartości. Keiser przedstawia scenariusz globalnej zmiany finansowej, bardziej o charakterze politycznym, niż ekonomicznym.
Twierdzi, że kraje wchodzące w skład unii BRICS, takie jak Chiny i Rosja, zdają sobie sprawę z trudnej sytuacji finansowej Stanów Zjednoczonych. W związku z tym BRICS odrzuca dolara jako światową walutę rezerwową, a jednocześnie wprowadzi nową, opartą na złocie walutę cyfrową. Miałoby się to stać jeszcze w tym roku i być „ostatecznym gwoździem” dla dolara i NATO. Max Keiser dodaje, że gdy Stany Zjednoczone wprowadzą swoją cyfrową walutę banku centralnego (CBDC), będzie już za późno. Waluta BRICS awansuje na pozycję światowej waluty rezerwowej, natomiast bitcoin będzie globalnym aktywem rezerwowym.
Jednym z największy bitcoinowych optymistów jest Ric Edelman, założyciel firmy doradztwa inwestycyjnego Edelman Financial Engines. Jego zdaniem, cena bitcoina przed końcem 2030 roku osiągnie pułap 420 tysięcy dolarów. „Doszedłem do tej liczby na podstawie prostej arytmetyki” – wyjaśnia Edelman. Odniósł się on do ankiet przeprowadzonych przez Franklin Templeton, z których wynika, że ponad 75 proc. niezależnych zarejestrowanych doradców inwestycyjnych (RIA) w USA planuje zaangażować 2,5 proc. swoich aktywów w inwestycje kryptowalutowe, głównie w bitcoina.
„Biorąc pod uwagę, że RIA zarządzają 8 bilionami dolarów, oznacza to 150 miliardów dolarów napływających do cyfrowych aktywów. Jeśli RIA planują alokację w takim zakresie, to w co mogą inwestować biura rodzinne, fundusze emerytalne, fundusze wieczyste i inni inwestorzy instytucjonalni? A co z doradcami finansowymi domów maklerskich? A sami inwestorzy detaliczni?” – pytał w swoim artykule Edelman. Następnie zsumował wszystkie potencjalne kwoty i obliczył, że jeden bitcoin, przy limitowanej podaży tej kryptowaluty, za kilka lat będzie sześć razy droższy niż teraz.
Kompletnie nietrafiona prognoza
Warto jednak pamiętać, jak to było w przeszłości z kosmicznymi prognozami dla bitcoina. W połowie marca zeszłego roku Balaji Srinivasan, były dyrektor giełdy Coinbase, gotów był zakładać się o 2 miliony dolarów, że bitcoin osiągnie wartość miliona dolarów w ciągu 90 dni, czyli do połowy czerwca. Rzeczywiście w tym czasie „moneta” wyraźnie podrożała, ale tylko z 20 tysięcy do 30 tysięcy dolarów. Teraz jej wartość jest ponad dwa razy wyższa, co i tak jest świadectwem wielkiej hossy.
Srinivasan twierdził, że kryzys bankowy, którego symptomy pojawiały się wiosną zeszłego roku, doprowadzi do „hiperbitcoinizacji”. Tak nazywał sytuację, w której świat miał uznać, że bitcoin jest cyfrowym złotem. Był przekonany, że osoby prywatne, firmy, duże fundusze, a także suwerenne kraje, będą gorączkowo kupować bitcoiny jako zabezpieczenie przed hiperinflacją.
Krytycy rozumowania Srinivasana dowodzili, że gdyby kurs bitcoina miał osiągnąć aż takie wyżyny w czasie trzech miesięcy, to w rynek musiano by zainwestować kwotę ponad 18 bilionów dolarów. Tymczasem kapitalizacja wszystkich kryptowalut na świecie nieznacznie przekraczała wówczas bilion dolarów. Analityk kryptowalut, Qiao Wang, był zdania, że scenariusz z milionową ceną bitcoina osiąganą w bardzo krótkim czasie trzeba zarezerwować jedynie dla tak katastrofalnych wydarzeń jak np. wojna nuklearna.
Jacek Brzeski