Stawki za wynajem mieszkań praktycznie stanęły w miejscu, ich podaż rośnie, a na rynek wchodzą te, które były kupowane w szczycie boomu inwestycyjnego. Chętnych jest coraz mniej, bo spora grupa najemców kupiła własny lokal, m.in. za sprawą „kredytu 2 proc.” Najnowsze dane potwierdzają wcześniejsze sygnały o zmianie na rynku najmu.
/123RF/PICSEL
Wzrost cen najmu praktycznie się zatrzymał. W pierwszym kwartale średnia ofertowa cena najmu mieszkania wyniosła 3 243 zł. W przeliczeniu na metraż ceny najmu praktycznie zatrzymały się na poziomie 71 zł za m2. To kolejny kwartał, w którym czynsze w zasadzie nie rosną – podaje Otodom.
Kwartalnie średni wzrost to zaledwie 0,7 proc., a roczna dynamika spadła do 5,9 proc.
Z czego wynika wyhamowanie czynszów?
– Ceny najmu praktycznie stanęły, co wynika z kilku czynników, ale najważniejszy to wzrost podaży, bo na rynek najmu trafiają mieszkania, które były kupowane inwestycyjnie w fazie boomu, w latach 2000-2021, często z wykorzystaniem kredytu. One były oddawane do użytkowania w 2022 i 2023 roku, ale następnie były wykańczane i trafiają w tej chwili na rynek. Jednocześnie spada popyt, z rynku najmu odpływają gospodarstwa domowe. Po „bezpiecznym kredycie 2 proc.” część tych, którzy wcześniej wynajmowali, kupiła swoje mieszkanie – mówi prof. Adam Czerniak, kierownik Zakładu Ekonomii Instytucjonalnej i Politycznej SGH i współautor kwartalnika mieszkaniowego
Reklama
Do tego miał miejsce dalszy odpływ rodzin uchodźczych do Ukrainy, co uwalniało część zasobu mieszkaniowego. – Liczba reaktywowanych w trakcie kwartału ofert przekroczyła 10 tys., co jest anomalią o tej porze roku. Po drugie, zwiększyło się zainteresowanie zakupem mieszkań własnościowych na skutek wyższego od inflacji wzrostu dochodów i zwiększenia zdolności kredytowej po ubiegłorocznych obniżkach stóp procentowych. Po trzecie, systematycznie rosła podaż nowych mieszkań na wynajem – tłumaczą analitycy Otodom.
To kolejne dane, które potwierdzają zmianę kierunku na rynku najmu, o czym Interia pisała między innymi tu.
Mikrokawalerek jest już na rynku zbyt dużo
Mamy nadpodaż małych kawalerek i tu stawki najmu w zasadzie już nie rosną. Co więcej, na rynkach największych miast odnotowano nawet nieliczne spadki, zwłaszcza w dzielnicach słabiej skomunikowanych z centrum.
To zapewne rezultat wchodzenia na rynek najmu kawalerek kupowanych inwestycyjnie w latach 2020-2021. Wówczas największym powodzeniem wśród drobnych inwestorów cieszyły się małe mieszkania – kawalerki i dwupokojowe. Na wysoką podaż wskazuje również duża liczba nowych ofert najmu – liczba nowych ogłoszeń aktywowanych w pierwszym kwartale w serwisie Otodom wyniosła 56 tys. i osiągnęła najwyższy poziom od pandemicznej recesji w trzecim kwartale 2020 r., gdy na rynku pojawiło się 64 tys. ofert najmu.
Równocześnie ogłoszenia oczekujące na chętnych wyświetlają się średnio najdłużej od pandemii, kiedy rynek praktycznie zamarł.
Trochę inaczej wygląda sytuacja w mniejszych miejscowościach, tam wzrosty nie spowolniły aż tak bardzo – w miastach do 50 tys. mieszkańców były wyższe o 6,4 proc. niż przed rokiem, a w średniej wielkości miejscowościach drożały aż o 10,9 proc. To zapewne efekt nadganiania – w okresie wzmożonego popytu po rosyjskiej agresji na Ukrainę w lutym 2022 r. ceny najmu w średnich miastach rosły relatywnie najwolniej, a obecnie część wynajmujących dostosowuje ceny do poziomów spójnych ze stawkami z dużych miast, a także podwyżkami cen nieruchomości własnościowych.
Monika Krześniak-Sajewicz
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. INTERIA.PL