Od nowego roku wchodzą w życie nowe przepisy VAT-owskie, które w praktyce mogą zdziesiątkować polski rynek srebra inwestycyjnego. Dzięki polskiemu rządowi po srebrne monety znów będziemy jeździć do Berlina.
Od 1 stycznia 2025 roku obowiązywać będą nowe stawki VAT na niektóre towary i usługi. To konsekwencja kolejnej znowelizowanej dyrektywy Komisji Europejskiej mającej na celu „ujednolicenie” stawek VAT w państwach Unii Europejskiej. Jak zwykle przy tego typu okazjach urzędnicy z polskiego Ministerstwa Finansów postanowili dorzucić coś od siebie i przy okazji zlikwidowali możliwość stosowania procedury VAT-marża przy sprzedaży srebrnych monet.
O co dokładnie chodzi? Otóż srebro inwestycyjne podlega ovatowaniu jak każdy inny towar, podczas gdy złoto w postaci monet czy sztabek bulionowych jest z tego podatku ustawowo zwolnione (ponieważ traktowane jest jako wartość dewizowa, czyli po prostu jak waluta obca). Dlatego kupując w Polsce np. złotego Krugerranda, płacimy równowartość ceny zawartego w nim złota powiększoną o koszty bicia i marżę dilera. Natomiast w przypadku inwestycyjnej monety wykonanej ze srebra, platyny czy palladu zapłacimy jeszcze 23% VAT-u, co w praktyce pozbawia sensu takową inwestycję.
Zobacz takżePostaw pierwsze kroki ku bezpiecznym inwestycjom — przeczytaj nasz poradnik o Obligacjach Skarbowych!
Jednakże polscy dilerzy znaleźli na to sposób i od lat sprzedają srebro inwestycyjne w ramach procedury VAT-marża. Dzięki temu płacą VAT tylko od pobieranej przez siebie marży, stanowiącej zwykle tylko kilka procent ceny sprzedaży. W efekcie ceny srebrnego bulionu u polskich sprzedawców zrównały się z tymi z Niemiec czy Austrii. I to sprawiło, że Polacy mogli zaopatrywać się w srebrne monety w kraju, płacąc przy tym podatki polskiemu fiskusowi.
– Do tej pory srebrne monety w Polsce kupowaliśmy na tzw. VAT marży. Oznaczało to, że VAT naliczany był wyłącznie od marży dilera. Po wprowadzeniu nowych przepisów, a więc teoretycznie od 1 stycznia 2025 roku, monety sprzedawane będą na pełnej stawce VAT wynoszącej 23% – twierdzi Michał Tekliński, dyrektor ds. rynków międzynarodowych w Grupie Goldenmark.
– Kluczowa w tym kontekście jest treść art. 120 ust. 11 ustawy o VAT, zgodnie z którym zostanie ograniczona możliwość stosowania procedury VAT-marża – pozwala ona na naliczenie podatku jedynie od różnicy między ceną zakupu a sprzedaży – względem importowanych dzieł sztuki, przedmiotów kolekcjonerskich lub antyków w przypadku, gdy import został objęty stawką 8% – wyjaśniają eksperci Związku Pracodawców Polskich.
Goldplating zabójczy dla inwestycyjnego srebra
– Zapis stanowi przykład tzw. goldplatingu, czyli wyjścia przez ustawodawcę krajowego poza ramy dyrektywy poprzez wprowadzenie surowszych regulacji, niż wymaga tego prawo unijne. W tym przypadku dyrektywa VAT pozostawia państwom członkowskim swobodę uregulowania, w jaki sposób i w jakim zakresie powinien być stosowany wspomniany mechanizm – twierdzą przedstawiciele ZPP.
Wyjaśnijmy to wszystko na przykładzie. 5 grudnia jeden z dużych dilerów metali szlachetnych w Polsce oferował popularne uncjowe srebrne monety bulionowe (Wiedeński Filharmonik) po cenie 157,13 złotych za sztukę. Było to wprawdzie aż 23,9% powyżej ceny „giełdowej” przemnożonej przez bieżący kurs dolara do złotego, ale w tym samym czasie w niemieckim Pro Aurum ta sama moneta kosztowała 39,87 euro, co w przeliczeniu daje ok. 170 złotych (oraz 34% powyżej ceny giełdowej). Było więc nawet drożej niż w Polsce, choć stawka VAT w Niemczech wynosi 19%, a u nas to 23%.
Warto w tym kontekście przypomnieć sprawę sprzed 11 lat, kiedy to Komisja Europejska wymusiła na rządzie Niemiec podniesienie stawki VAT na srebro inwestycyjne z 7% do 19%. Tamta decyzja zakończyła opłacalność „srebrnych wycieczek” do Berlina i umożliwiła rozwój polskiego rynku dla tego metalu. Szacuje się, że po tej zmianie sprzedaż srebrnego buliony w RFN spadła o ponad 70%.
Sensowność dokonywania zakupu srebrnego bulionu w Polsce opierała się na możliwości zastosowaniu procedury VAT-marża. Ale od 1 stycznie będziemy zmuszeni zapłacić 23% VAT-u od wartości monety i marży pośrednika. Innymi słowy: nowe przepisy podnoszą opodatkowanie srebra inwestycyjnego z 8% do 23%.
– Uiszczaliśmy z tego tytułu w naszej ocenie spore płatności na rzecz Skarbu Państwa liczone w milionach złotych rocznie. Spodziewamy się gwałtownego spadku w związku z przejściem części inwestorów do szarej strefy i zagranicy, wypychaniem tańszego importu z Niemiec oraz relatywnie większej atrakcyjności monet z rynku wtórnego – powiedział Aleksander Pawlak, prezes Tavex Polska cytowany przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych.
Gdzie po nieovatowane srebro?
Po 1 stycznia 2025 roku potrzeba inwestowania w srebro raczej nie zaniknie. A ponieważ rynek nie znosi próżni, to inwestorzy i pośrednicy poszukają innych, mniej lub bardziej (nie)legalnych sposobów na ominięcie tej absurdalnej w inwestycyjnym świecie daniny. Możliwości będzie kilka. Po pierwsze zapewne odrodzi się prywatny import srebra od dilerów ze Stanów Zjednoczonych, gdzie w ogóle nie znają takiego „dobrodziejstwa” jak podatek od wartości dodanej. Drugą opcją jest zakup w Szwajcarii, gdzie podstawowa stawka VAT jest bardziej rozsądna i wynosi 8%.
Po trzecie zapewne pojawią się też inne, „nieoficjalne” kanały dostawy nieovatowanego srebra do Polski. Oczywiście nikomu nie polecam stosowania rozwiązań, za które można trafić za kratki. Niemniej jednak sensowność inwestowania w fizyczne srebro za pośrednictwem polskiego dilera spadnie w okolice zera. Najprawdopodobniej taniej będzie pojechać do Berlina, gdzie stawka VAT wynosi 19%.
Pytanie tylko, w jakim celu urzędnicy Ministerstwa Finansów postanowili podłożyć taką świnię polskim inwestorom i opłacającym polskie podatki dilerom metali szlachetnych? Czy znów jakiś „mistrz Excela” z MF policzył, że wpływy z ovatowania srebrnego bulionu znacząco wzrosną? Jeśli tak było, to ten ktoś ma zerowy kontakt z rzeczywistą gospodarką i nie potrafił przewidzieć, że taką decyzją po prostu zabije rynek i w rubryce „wpływy ze sprzedaży srebrnych monet” będzie mógł wpisać kwotę zbliżoną do zera.