Ludzie często nawiązują współpracę z Rosją, nie zdając sobie sprawy z faktu werbunku – oświadczył dla PAP Bartosz Cichocki, były ambasador RP w Kijowie. W ostatnich miesiącach ABW ujęła w Polsce 55 osób, co do których istnieje podejrzenie kooperacji z rosyjskimi służbami – zakomunikował Jacek Dobrzyński, rzecznik prasowy koordynatora służb specjalnych.

Donald Tusk ogłosił we wtorek o ujęciu ośmiu osób, które podejrzewa się o przygotowywanie czynów dywersji. „ABW, we współdziałaniu z innymi formacjami, schwytała w ostatnich dniach osiem osób w różnych rejonach kraju, podejrzewanych o szykowanie aktów dywersji. Sprawa ma charakter otwarty. Realizowane są dalsze działania operacyjne” – napisał wówczas premier na platformie X.
Ludzie w służbie dywersji
Zatrzymani to w głównej mierze obcokrajowcy zza wschodniej rubieży. Ich aktywności zawierały w sobie prowadzenie działalności wywiadowczej i przygotowywanie aktów dywersji i sabotażu na terytorium kraju. Najistotniejszym celem działań dywersyjnych była infrastruktura o kluczowym znaczeniu, w tym szlaki kolejowe, zasadnicze dla przewozów uzbrojenia i pomocy humanitarnej podążających na Ukrainę.
Jak objaśnił Bartosz Cichocki, były ambasador RP w Kijowie, werbując osoby do kooperacji, Rosja zwyczajnie wykorzystuje okazje, które się przed nią rysują.
– Mamy niezwykle poważne napięcia w świecie zachodnim, starcie sił antysystemowych z systemowymi. Temu zjawisku towarzyszy spadek zaufania do tradycyjnej polityki i do mediów. Na tym zamieszaniu społeczno-intelektualnym korzysta Rosja, nota bene nie tylko ona, wyszukując w internecie zagubionych, zbuntowanych bądź zdesperowanych jednostek – tłumaczył rozmówca PAP.
Cichocki wspomniał, że pamięta z Ukrainy incydenty, gdy ludzie podejmowali współdziałanie, nie będąc świadomymi, że po przeciwnej stronie są Rosjanie. – Pobudki bywały bardzo zróżnicowane: komuś brakowało środków do życia do następnego świtu lub miał zobowiązania finansowe, ktoś inny obawiał się upublicznienia kompromitujących danych, jeszcze ktoś inny wszedł w konflikt z sąsiadem Polakiem, Ukraińcem czy Gruzinem lub został opuszczony przez partnerkę i, powodowany emocjami, pragnął się zemścić – wyjaśnił Cichocki. Rosji udawało się pozyskać takie osoby do współdziałania, nawet im nie wypłacając – dodał.
Ambasador zwrócił uwagę na fakt, że na Ukrainie miały miejsce sytuacje, że ludzie dosłownie za ekwiwalent kilkunastu bądź kilkudziesięciu złotych podejmowali się zadań takich, jak obfotografowanie transportu militarnego, rozlepienie afiszy, podpalenie komendy uzupełnień czy oznaczenie geolokalizacji obiektu energetycznego.
Rozmówca PAP ocenił, że najpierw w Gruzji, a następnie na Ukrainie Rosjanie mieli pole doświadczalne, które aktualnie stosują w Polsce i będą wykorzystywać w innych krajach.
Tak Rosja sieje zamęt
Jego zdaniem Rosja pragnie siać chaos, zwątpienie w odporność naszych państw, umacniać przeświadczenie o nieudolności służb, a niekiedy, jak przykładowo w 2014 r. w czeskich Vrbeticach, gdzie wysadzono magazyn z amunicją, osłabiać zdolności obronne państw, które postrzega za oponentów.
Jak zaakcentował Bartosz Cichocki, Rosja usiłuje nam ukazać, że za popieranie Ukrainy musimy uiścić daninę.
– Uważam, że powinniśmy czerpać wiedzę od Ukraińców, jak to odwrócić. Jak zaszczepiać w Rosjanach niepewność i powątpiewanie w ich władze. Rzecz jasna w ramach prawa międzynarodowego. Pisze o tym Walerij Załużny, ambasador Ukrainy w Wielkiej Brytanii i były naczelny dowódca ukraińskich sił zbrojnych, w eseju opublikowanym przez Instytut Wschodniej Flanki – podkreślił ambasador i dodał, że ukraiński generał stwierdza tam m.in., że prowadzimy wojnę rękami napadniętego sąsiada. Bez naszych danych wywiadowczych, systemów naprowadzania i technologii bezzałogowych ta wojna wyglądałaby zupełnie inaczej.
Skala większa, niż nam się wydaje
Jak przekonywał kolejny rozmówca PAP, prof. Tomasz Safjański, wicedyrektor Centrum Badań nad Bezpieczeństwem Transgranicznym Akademii WSB, zasięg inspirowanych przez Rosję działań dywersyjnych na obszarze Europy jest obszerniejszy, niż wynikałoby to z relacji w środkach masowego przekazu.
– Z realizowanych przeze mnie w Akademii Pożarniczej w Warszawie, pod egidą prof. Bernarda Wiśniewskiego, na razie jeszcze wprowadzających badań wynika, że po 2022 r. na terenie Europy miało miejsce 48 incydentów podpaleń związanych z Federacją Rosyjską. Aż 12 z nich w Polsce, tyle samo w Wielkiej Brytanii, 11 w Niemczech, po dwa na Litwie, w Łotwie i Estonii – wyliczył prof. Safjański i podkreślił, że mowa wyłącznie o aktach dywersji polegających na wznieceniu ognia.
Jak podkreślił ekspert, efekt taki można wypracować nie tylko, sięgając po materiały wybuchowe – w niektórych sytuacjach do spowodowania pożaru wystarczyło uszkodzenie konkretnych instalacji.
PAP zapytała prof. Safjańskiego, co robić, a czego nie robić w kontekście wzrastającego niebezpieczeństwa sabotażowego. Jego zdaniem w pierwszym rzędzie nie możemy podlegać dezinformacji. Jeżeli coś nas martwi, to musimy te swoje wątpliwości konfrontować z oficjalnymi źródłami informacji. Optymalnie tymi ogólnodostępnymi.
Ekspert zwrócił uwagę na fakt, że zagrożenia dywersyjne, powiązane z czynnościami Rosji, mają charakter nieoczywisty, czyli mogą się urzeczywistniać w dowolnym momencie i w każdym miejscu. Z tej przyczyny – jak podkreślił – musimy być czujni i zwracać uwagę na niecodzienne sytuacje. Na przykład powściągnijmy naszą uprzejmość, jeżeli przypadkowa osoba poprosi o przetransportowanie jakiegoś ładunku lub o przechowanie pakunku.
Rozmówca PAP wspomniał, że w razie konieczności należy powiadomić policję, a nie inne formacje. – To ona będzie wiedziała, gdzie przekazać daną informację dalej – argumentował prof. Safjański.
Takimi sposobami działa Moskwa
Działalność sabotażowa realizowana na zlecenie Moskwy w Polsce przybierała różne postacie. Na przykład w sierpniu 2023 r. ujęto dwóch Rosjan, którzy w Krakowie i Warszawie porozklejali kilka tysięcy ulotek nakłaniających do podpisania angażu z Grupą Wagnera (prywatną firmą militarną założoną przez Jewgienija Prigożyna, realizującą na polecenie Kremla działania militarne i prowadzącą operacje wpływu w różnych rejonach świata – PAP).
Pod koniec lipca ubiegłego roku zatrzymano w Katowicach rosyjskiego aktywistę Igora R., który miał organizować przerzut pakietu z materiałami wybuchowymi ze stolicy Czech na Ukrainę. Oskarżenie, w tym przypadku szpiegostwa, usłyszała również jego żona Iryna R.
16 października bieżącego roku ABW, we współdziałaniu ze służbami rumuńskimi (SRI), ujęła Danyłę H. – 21-letniego obywatela Ukrainy, który na polecenie rosyjskich służb organizował aktywność grupy transportującej materiały wybuchowe przez Polskę i Rumunię na Ukrainę. Jednocześnie w Rumunii ujęto dwóch innych obywateli Ukrainy współdziałających z podejrzanym.
W maju ubiegłego roku pożar strawił Centrum Handlowe Marywilska 44 w Warszawie. Miesiąc wcześniej, także w Warszawie, został podpalony hipermarket budowlany OBI przy Radzymińskiej 166. Do analogicznego incydentu doszło również w Wilnie, gdzie w maju 2024 r. ogniem objął się sklep IKEA.
ABW i Prokuratura Krajowa ustaliły, że seria tych pożarów była wynikiem sabotażu zleconego przez rosyjski wywiad, a cała operacja była koordynowana zdalnie przez osobę przebywającą w Rosji.
W toku dochodzenia zatrzymano i przedstawiono zarzuty m.in. obywatelom Ukrainy, Daniiłowi B. i Ołeksandrowi H., którzy byli odpowiedzialni za skonstruowanie i zdalne uruchomienie zapalników. Jak ustalono, nadzorujący operację z terytorium Rosji Ołeksandr V. rozkazał sfilmowanie pożaru Marywilskiej, a następnie opublikowanie materiału na portalach propagandowych.
W marcu 2023 r. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zlikwidowała największą siatkę sabotażową działającą na rzecz rosyjskiego wywiadu wojskowego (GRU) w Polsce. Zatrzymano 16 cudzoziemców. W skład grupy wchodzili m.in. obywatele Ukrainy, Białorusi (dwóch studentów) oraz Rosjanin (hokeista grający w śląskiej drużynie).
Ustalono, że grupa działała przynajmniej od stycznia 2023 roku w pobliżu kluczowych węzłów logistycznych (m.in. Przemyśl, Rzeszów). Jej członkowie mieli prowadzić rozpoznanie infrastruktury o zasadniczym znaczeniu, monitorować transporty wojskowe i przygotowywać wykolejenia pociągów z pomocą dla Ukrainy. Polecenia z Moskwy otrzymywali zdalnie, a gratyfikację otrzymywali w kryptowalutach.
Polskie służby uznały, że zagrożenie zamachami jest zbyt poważne, żeby dalej obserwować grupę i zdecydowano o bezzwłocznym zatrzymaniu jej członków. Wszyscy oskarżeni przyznali się do winy. Część z nich złożyła wnioski o azyl w Polsce, próbując uniknąć deportacji do krajów, z których pochodzą. (PAP)
gru/ bst/ mhr/



