Od ponad miesiąca Gruzini walczą z ustawą o „agentach zagranicznych”, której zapisy wzorowane są na prawie uchwalonym w Rosji. Żądają od rządzącej partii wycofania się. W ostatni weekend protesty osiągnęły apogeum. W poniedziałek nad ranem policja użyła siły, by odepchnąć demonstrantów spod parlamentu.
Protest w Tbilisi przeciwko ustawie o "zagranicznych agentach" (PAP, PAP/EPA/DAVID MDZINARISHVILI)
W sobotę mieszkańcy Tbilisi wyszli na ulicę. Protestowali przeciwko ustawie o „agentach zagranicznych”, której zapisy wzorowane są na prawie uchwalonym w Rosji. Była to największa demonstracja we współczesnej historii Gruzji. Protesty trwały przez cały weekend.
Policja użyła siły nad ranem w poniedziałek, by odepchnąć demonstrantów od wejść do parlamentu Gruzji w Tbilisi – podał portal Newsgeorgia.
Na nagraniach widać, jak policjanci biją protestujących przeciwko uchwalanej ustawie o tzw. zagranicznych agentach, w tym człowieka, który leży już na ziemi. Zatrzymano około 20 osób, w tym cudzoziemców.
Tu ściera się historia
Ostatnia demonstracja trwała przez całą noc z niedzieli na poniedziałek i – jak przekonują świadkowie i uczestnicy, a także jak potwierdzają nagrania – miała pokojowy charakter. Nad ranem przed parlamentem siły policyjne zaczęły formować szyki, a następnie wezwały uczestników protestu do rozejścia się, by parlamentarzyści mieli możliwość wejść do budynku. Następnie rozpoczęła się operacja „oczyszczania” terenu przed budynkiem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: Im większe ryzyko, tym większa musi być marża – Jarosław Szanajca – Dom Development w Biznes Klasie
Całonocny protest był kolejną odsłoną trwającego od ponad miesiąca protestu przeciwko projektowi ustawy o przejrzystości wpływów zagranicznych. W poniedziałek projektem ustawy w trzecim czytaniu zajmie się komisja ds. prawnych parlamentu. Ostateczne głosowanie projektu w trzecim czytaniu ma się odbyć – według niedzielnej zapowiedzi premiera – jeszcze w tym tygodniu.
Gruzini protestują przeciw ustawie o „agentach zagranicznych”
Gruziński projekt wzorowany jest na pierwszej, jeszcze w miarę „łagodnej” wersji rosyjskiego prawa, które potem zostało zaostrzone, stąd nazywany jest też po prostu „ustawą rosyjską” lub „ustawą o agentach zagranicznych”. Przewiduje, że osoby prawne i media otrzymujące ponad 20 proc. środków z zagranicy podlegać będą obowiązkowej rejestracji i sprawozdawczości oraz trafią do specjalnego rejestru agentów obcego wpływu. Ministerstwo sprawiedliwości Gruzji będzie mogło pod dowolnym pretekstem przeprowadzać kontrole takich organizacji.
Według oponentów władz ustawa może, podobnie jak w Rosji, zostać wykorzystana do niszczenia opozycji i niezależnych mediów. Zarówno opozycja, jak i uczestnicy masowych protestów, są przekonani, że ustawa stoi w sprzeczności z dążeniem Gruzji do UE.
1 maja, pomimo trwających od niemal miesiąca masowych protestów, gruziński parlament, kontrolowany przez partię Gruzińskie Marzenie, przegłosował ustawę o przejrzystości wpływów zagranicznych w drugim czytaniu.
Przedstawiciele USA i UE wyrażają zaniepokojenie z powodu wznowienia praw nad ustawą i apelują do władz Gruzji o wycofanie się z projektu. Zwracają m.in. uwagę, że stoi on w sprzeczności z europejskimi aspiracjami Gruzji i procesem eurointegracji. Gruzja w grudniu 2023 r. otrzymała status kandydata do UE. Wejście do Unii popiera według sondaży ok. 80 proc. Gruzinów.
Jest zapowiedź weta
Pomimo tego, że Gruzini znowu masowo wyszli na ulice (rok temu po protestach z procedowania ustawy zrezygnowano), Gruzińskie Marzenie przekonuje, że nie ustąpi, a krytyczne uwagi i apele ze strony USA, UE czy organizacji międzynarodowych nazywa „ingerencją w sprawy wewnętrzne”.
W niedzielę premier Irakli Kobachidze oświadczył, że projekt zostanie przegłosowany, bo „popiera go większość Gruzinów”, co miał potwierdzić sondaż przeprowadzony przez władze.
Po trzecim czytaniu ustawa trafi do podpisu prezydent Salome Zurabiszwili. Głowa państwa już zapowiedziała weto, ponieważ jej zdaniem ustawa jest sprzeczna z proeuropejską drogą Gruzji. Partia władzy posiada jednak w parlamencie większość potrzebną do odrzucenia prezydenckiego weta.
W czasie protestów policja niejednokrotnie używała środków specjalnych – armatek wodnych, gazu pieprzowego i łzawiącego.