Polacy wyrażają gotowość do inwestowania, lecz rzadko kiedy urzeczywistniają te zapewnienia. Ta konkluzja z dzisiejszej analizy rozmowy z Forum Finansów Bankier.pl harmonizuje z rezultatami badań w tej materii, w tym tymi przedstawionymi podczas niedawnego Dnia Edukacji Finansowej, którego organizatorami były GPW i Fundacja GPW. Co zniechęca nas do inwestowania – co obiecujemy, a jaka jest rzeczywistość?

Debata w czasie Forum Finansów Bankier.pl, w której brali udział naukowcy oraz młodzi praktycy w dziedzinie inwestycji, koncentrowała się wokół idei gotowości inwestycyjnej. Niedawno podobny temat – próba znalezienia odpowiedzi na pytanie, dlaczego Polacy nie inwestują, i jak to zmienić – pojawił się podczas Dnia Edukacji Finansowej (Bankier.pl pełnił rolę patrona medialnego tego wydarzenia).
Dane ze swoich dwóch opracowań przygotowanych dla GPW i Fundacji GPW prezentowała w trakcie Dnia Edukacji Finansowej dr hab. Katarzyna Sekścińska, profesor Uniwersytetu Warszawskiego. Skomentowali je uczestnicy panelu dyskusyjnego – osoby, które na co dzień zawodowo funkcjonują na rynku kapitałowym. Przypomnijmy, co wówczas powiedziano.


Materiały prasowe
Jedynie 7% uważa się za inwestorów
Pierwszy wniosek z badań był bardzo optymistyczny – aż 96% Polaków sądzi, że inwestowanie w instrumenty finansowe ma uzasadnienie.
Jednakże, im dalej, tym sytuacja się pogarsza. Jedynie 43% ankietowanych zadeklarowało, że chciałoby w przyszłości stać się inwestorem, a 31% chciałoby inwestować na giełdzie. Z kolei na pytanie: „czy czujesz się inwestorem” pozytywnie odpowiada jedynie 7% ankietowanych, a za inwestorów giełdowych uważa się tylko 5% badanych.
Z jakich przyczyn Polacy nie kwapią się do inwestowania?
Przyczyna pierwsza: „Nie mam na to środków”
Co nie jest szczególnym zaskoczeniem, najczęstszym usprawiedliwieniem jest deficyt kapitału. Przekonanie to bazuje na micie, że giełda jest przeznaczona dla osób zamożnych.
Jak wynika z badań przedstawionych przez Sekścińską, według Polaków, aby rozpocząć inwestowanie na giełdzie, trzeba posiadać przeciętnie co najmniej 19 855 zł, a żeby robić to „rozsądnie” – aż 37 375 zł.
„46 proc. Polaków stwierdziło, że inwestowanie niewielkich sum nie ma sensu. Natomiast 41 proc. zaznaczyło, że inwestowanie ma sens tylko wtedy, gdy pozwala zarobić tyle, aby znacząco polepszyć swój standard życia. 44 proc. Polaków twierdzi: będę oszczędzać na emeryturę tylko wtedy, jeżeli to zapewni mi taki poziom życia, jaki chciałbym prowadzić" – relacjonowała wyniki badaczka.


Materiały prasowe
Podejście oparte na zasadzie „wszystko albo nic” jest jednak zupełnie sprzeczne z tym, co rekomendują specjaliści. – Jeśli chcemy zacząć inwestować w ETF-y czy w fundusze inwestycyjne, to wystarczą kwoty rzędu kilkudziesięciu, góra kilkuset złotych. Oczywiście kwota rzędu 20 tys. zł umożliwia już dywersyfikację portfela, ale nie jest to bezwzględny warunek. Lepiej nawet zacząć od mniejszych sum, ale jak najwcześniej, ponieważ w inwestowaniu nic nie jest w stanie zastąpić praktyki – przypominał Emil Łobodziński z BM PKO Banku Polskiego.
– Kluczowy jest aspekt kształtowania nawyku. Jeżeli w pierwszych latach wyrobimy sobie nawyk inwestowania niewielkich sum, to z biegiem czasu, gdy zaczniemy więcej zarabiać, będzie nam łatwiej inwestować większe kwoty – podkreślał Mateusz Mucha z BETA ETF.
Wielu Polaków deklaruje w ankietach, że pragnie inwestować pieniądze, które określają jako „nadprogramowe” – te, które zostaną im po uregulowaniu wszystkich pozostałych kosztów. – Te nadprogramowe środki są trochę jak Yeti – wszyscy o nich mówią, ale nikt ich nigdy nie widział. Wydaje mi się, że to po prostu kolejne wytłumaczenie. Jeśli naprawdę chcemy zacząć inwestować, to po prostu musimy to zrobić. Przeznaczać po 100, 200 czy 500 zł – wkomponować to w naszą codzienną rutynę – mówił Michał Białek, profesor Uniwersytetu Wrocławskiego.
Przyczyna druga: „To nie jest dla mnie”
Inną przyczyną jest brak zaufania w możliwość zarabiania na rynku kapitałowym. – Polacy twierdzą: „nie podołam”, „nie mam smykałki do inwestowania”. „Nie wierzę w swój sukces” – tak deklaruje 18% Polaków – wskazywała Sekścińska.
A jaki winien być inwestor? – „Powinien być »kimś szczególnym«” – to jest często powtarzane stwierdzenie – zaznaczała ekspertka. I przytoczyła również inne odpowiedzi: „powinien być zamożny”, „powinien mieć dobrą pozycję”, „powinien mieć nerwy ze stali”.
Czy zatem rzeczywiście taki powinien być inwestor? A może jednak każdy z nas może nim zostać? Eksperci byli niemalże jednogłośni. – Zgadzam się z tym, że istnieje wąska grupa osób, które samodzielnie nie powinny podejmować decyzji inwestycyjnych, ponieważ nie mają do tego odpowiednich predyspozycji. Jednakże nawet te osoby powinny inwestować. Potrzebne są systemowe rozwiązania, które im to umożliwią – taką inicjatywą jest na przykład PPK – zauważył Mucha.
– Jeśli dobierzemy sobie odpowiednie instrumenty, to inwestowanie jest absolutnie dla każdego – stwierdził Łobodziński.
Zdaniem Grzegorza Zalewskiego, eksperta DM BOŚ, początkujący inwestorzy nie powinni jednak skłaniać się jedynie ku bezpiecznym rozwiązaniom. – Najlepsze dla inwestora jest dotkliwa strata na początku przygody z giełdą. Wtedy bardzo szybko pojmie, czym jest ryzyko, jak je akceptuje i jaki poziom ryzyka jest dla niego odpowiedni – wskazywał Zalewski.
Przyczyna trzecia: „Nie ma dla mnie rozwiązania”
Kolejnym błędnym przekonaniem Polaków o inwestycjach jest to, że na rynku brakuje instrumentów dostosowanych do ich potrzeb.
Z badań prezentowanych przez Sekścińską wynika, że Polacy poszukują przede wszystkim instrumentów „prostych i łatwych do zrozumienia”, „bezpiecznych, ale oferujących szansę mniejszego zysku” czy „wymagających niewielkiej sumy pieniędzy, by rozpocząć inwestycje”. A przecież to opisy idealnie pasujące np. do obligacji skarbowych czy do wielu spośród ETF-ów, których coraz większy wachlarz mają również inwestorzy z warszawskiej giełdy. Co ciekawe, akurat ETF były wskazywane jako te instrumenty, które są postrzegane przez Polaków jako instrumenty obarczone wysokim ryzykiem.
– Dostrzegam tutaj problem związany z komunikacją, w tym obszarze jest jeszcze wiele do zrobienia. Choć i tak widać progres, ponieważ jeszcze kilka lat temu świadomość na temat ETF-ów była na dużo niższym poziomie niż obecnie – zauważył przedstawiciel BETA ETF.
Polaku, inwestowanie jest dla Ciebie dostępne
Paneliści na zakończenie podkreślili konieczność dalszej edukacji oraz promocji rynku kapitałowego.
– Jeżeli na starcie ludzie uważają, że inwestowanie nie jest dla nich, to nie interesuje ich, jakie instrumenty są dostępne na giełdzie. Zanim zaczniemy mówić o szczegółach, trzeba Polakom uzmysłowić, że giełda jest w ogóle w ich zasięgu – stwierdził Michał Zaleski, wicedyrektor działu rozwoju rynku GPW.
W kwestii promocji, pojawił się koncept, aby zaangażowali się w nią politycy, gdyż przykład często płynie z góry. Przypomniano, że po tym, jak poprzedni premier zainwestował w obligacje skarbowe, ich sprzedaż wzrosła kilkukrotnie.
Łobodziński zwrócił uwagę na ogólną potrzebę edukacji finansowej, nie tylko w zakresie inwestycji. Powołał się na dane z badań, z których wynika, że tylko kilkanaście procent Polaków jest w stanie oszacować swoje miesięczne przychody oraz wydatki z dokładnością do 1000 złotych. – To mnie szokuje. Gdyby na takich zasadach funkcjonowały firmy, to już dawno żadna z nich by nie istniała – zaznaczył. – Wszyscy znamy przysłowie: „umiesz liczyć, licz na siebie”. W finansach to również ma zastosowanie, ale żeby móc liczyć na siebie, to musimy posiadać choćby elementarną wiedzę – podsumował.


Bankier.pl



