Emerytury 40-latków. Na ZUS nie ma co liczyć

Obecni 40-latkowie nie powinni liczyć na hojne emerytury z systemu zusowskiego. Trudno się zatem dziwić, że większość z nich nie za bardzo interesuje się „systemem emerytalnym” i posiada błędne przekonania na temat jego funkcjonowania.

Emerytury 40 Latkoacutew Na Zus Nie Ma Co Liczyc 147ee82, NEWSFIN

fot. Andrzej Bogacz / / FORUM

Przekroczenie 40 roku życia stanowi swoiste przejście przez życiowy i finansowy Rubikon. Mężczyzna w Polsce w tym wieku jest już  za „półmetkiem” – średnio więcej lat jest już za nim niż przed nim (tak przynajmniej wynika z gusowskich tabel przeciętnego dalszego trwania życia). Obok śmierci nieuchronnie zbliża się też perspektywa emerytalna – do ustawowego wieku emerytalnego (65 lat dla mężczyzn i 60 lat dla kobiet) pozostaje mniej więcej 20 lat. A więc bliżej do emerytury niż do matury.

Błędne przekonania 40-latków

Blisko połowa 40-latków deklaruje w najlepszym razie elementarną wiedzę na temat systemu emerytalnego – wynika z „Badanie świadomości emerytalnej i postaw wobec systemu emerytalnego Polaków w wieku 41-50 lat – edycja 2024”, jakie na zlecenie Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych przeprowadziła dr hab. Katarzyna Sekścińska. W szczegóły kwestii emerytalnych wgryzło się zaledwie 12% respondentów – a przynajmniej tak zadeklarowali.  

Przeczytaj także

Milionom przedsiębiorców grozi emerytalne ubóstwo. Wyciekł tajny raport ZUS

Interesujące jest przy tym, że deklarowany poziom wiedzy nie idzie w parze z faktyczną wiedzą. W przeprowadzonym teście mniej więcej połowa badanych wykazała zerową wiedzę o działaniu IKE i IKZE. Lepiej było w przypadku OFE i PPK. 

ReklamaZobacz takżeDla Twojej firmy: odbierz nawet 2200 zł premii, w tym 300 zł za zdalne otwarcie Konta Biznes z Żubrem w Banku Pekao

– Uzyskane wyniki są przygnębiające, bo wskazują na dramatycznie niski poziom wiedzy czterdziestolatków z zakresu instrumentów emerytalnych – znakomita większość z nich nie ma nawet podstawowej wiedzy w tym zakresie – stwierdzają autorzy badania.

Brak zainteresowanie kwestiami emerytalnymi może wynikać z tego, że aż 62% ankietowanych zadeklarowało brak wizji tego, jak będzie wyglądało ich życie na emeryturze. Ponad połowa nie miała też żadnych planów w tym zakresie, a 42% myśli o emeryturze łączyło z obrazem nieszczęśliwego człowieka. Można by dodać: nieszczęśliwego i pozbawionego większości dochodów.

– Dzisiejsi czterdziestolatkowie spodziewają się, że stopa zastąpienia ich przyszłych świadczeń emerytalnych wyniesie przeciętnie 72%, a więc trzy razy więcej niż wynikałoby to z prognoz ZUS – czytamy w podsumowaniu badania. Jest to kompletna fantasmagoria, ponieważ nawet oficjalne dokumenty Zakładu Ubezpieczeń Społecznych informują, że osoby osiągające obecny wiek emerytalny po roku 2040 mogą liczyć średnio na mniej niż 30% ostatniej pensji.

Tym bardziej zdumiewające jest, że  co piąty Polak w wieku 40-50 lat spodziewa się, że jego emerytura będzie wyższa niż ostatnia pensja. Trudno w ogóle zrozumieć, skąd się takie postawy biorą, skoro w poprzedniej dekadzie średnia wysokość przelewu z ZUS-y nieznacznie przekraczała 60% przeciętnej pensji.

Na czym polega „deal zusowski”

Po reformie emerytalnej z roku 1999 zasady gry z perspektywy przyszłych emerytów uległy drastycznemu pogorszeniu. System sprowadza się do tego, że przez jakieś 40-45 lat oddajesz ZUS-owi mniej więcej 32% tego, co zarabiasz. A następnie przez jakieś 16 lat (w przypadku mężczyzn) lub 24 lat (w przypadku kobiet) będziesz dostawał równowartość ok. 26-30% przeciętnej pensji. Oczywiście to tylko symulacje i prognozy – w praktyce może wyjść nieco inaczej w zależności od sytuacji demograficznej kraju i siły polskiej gospodarki. Warto też wiedzieć, że to tylko obietnica złożona przez państwo i aktualnie rządzących polityków. Jak będzie za 20-30 lat, tego nikt nie wie.

Każdy znający sytuację człowiek wie jednak, że „deal zusowski” jest skrajnie niekorzystny. Wszakże jaki to interes przez 45 lat oddawać jedną trzecią pensji, by później przez 15 lat otrzymywać jedną czwartą? Toż to matematyka na poziomie początkowych klas szkoły podstawowej. Takie parametry systemu są konieczne, aby zbilansować skutki zapaści demograficznej, w której znalazła się Polska. Jeśli nic się nie zmieni, to za dwie lub trzy dekady liczba emerytów będzie po prostu wyższa od liczby pracujących i niemożliwe będzie utrzymanie stopy zastąpienia na poziomie obecnych  55-60%.

– Przewiduje się, że w długim terminie starzenie się społeczeństwa osłabi adekwatność polskiego publicznego systemu emerytalnego, szczególnie dla biedniejszych emerytów, kobiet i niestandardowych pracowników. Bez żadnych reform do 2050 r. średni wskaźnik świadczeń spadnie z 45 do 29 procent – napisali w styczniowym raporcie ekonomiści Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

Dodali, że przeciwdziałanie tym tendencjom wiązałoby się z dodatkowymi kosztami fiskalnymi w wysokości około 6 punktów procentowych PKB do 2050 roku.

Relacja średniej emerytury do emerytury minimalnej. Za 30 lat zbliży się ona do 1,2. (MFW)

Konsekwencją sukcesywnego spadku relacji średniej emerytury do przeciętnej pensji będzie sytuacja, w której większość wypłacanych przez ZUS emerytur będzie emeryturami minimalnymi. Do podobnych – i dodajmy  – równie oczywistych konkluzji dotarli autorzy „tajnego” raportu zamówionego przez ZUS.

– Osoby, które prowadziły działalność przez 30/35 lat, lecz zaczęły ak­tywność zawodową po 1998 r., niezależnie od korzystania z ulg i zwol­nień – nie będą miały w wieku emerytalnym środków wystarczających do obliczenia emerytury minimalnej – ustalili ekonomiści z Polskiej Sieci Ekonomii. Szkoda tylko, że nie dodali, że identyczne ryzyko dotyczy większości ludzi zatrudnionych na etatach i zmuszonych do płacenia horrendalnie wysokich „składek” na ZUS, pochłaniających 31,9% kosztów ich pracy.

Umiesz liczyć? Licz na siebie

Rzecz jasna zawodowi ekonomiści bez problemu znajdą rozwiązanie każdego problemu emerytalnego, przedstawiając serię zaleceń zasadniczo sprowadzających się do dwóch postulatów: podwyższania podatków (zwanymi oficjalnie „składkami na ubezpieczenia społeczne”) lub skrócenia czasu pobierania emerytury (czyli podniesienia wieku emerytalnego).

Jednakże z punktu widzenia uczestnika przymusowego systemu zusowskiego sprawa jest prosta i wnioski są dość oczywiste. Po pierwsze, skoro ZUS zaoferuje Ci w najlepszym razie minimalną emeryturę, to jedyną racjonalną strategią jest minimalizacja „składek” wpłacanych do tej instytucji oraz ograniczenie się do minimalnego okresu składkowego (20 lat dla kobiet i 25 lat dla mężczyzn – czyli kolejny przejaw dyskryminacji mężczyzn w państwowym i przymusowym systemie emerytalnym).

Po drugie, w Twoim interesie jest sprzeciw wobec jakichkolwiek propozycji podniesienia wysokości lub zakresu ozusowania. Czy to w przypadku umów cywilnych, umów B2B czy kontraktów menedżerskich. Każda furtka pozostawiona w tym systemie może się kiedyś okazać furtką dla Ciebie. A każda złotówka wyszarpnięta od pracowników trafi na konta obecnych – a nie przyszłych – emerytów.

IGTE

Po trzecie, powinieneś sam przed sobą przyznać, że jesteś jedyną osobą odpowiedzialną za finansowe zabezpieczenie własnej starości. Żaden ZUS, żadne państwo, urzędnicy czy politycy nie odpowiadają za Twoją finansową przyszłość. Mentalna rewolucja w tym zakresie jest jeszcze przed nami. We wspomnianym na wstępnie  badaniu dr hab. Katarzyny Sekścińskiej aż 39% ankietowanych wyraziło przekonanie, że to państwo w „pełnym” (10%) lub „znaczącym” (29%) stopniu odpowiada za przyzwoity poziom emerytury. Dla równowago, 10% ankietowanych odpowiedziało, że w „żadnym” stopniu nie liczą na państwo, a 20% jedynie w „niewielkim”. Najwięcej – bo 31% – uczestników badania odparło, że w „umiarkowanym” stopniu liczy na państwową emeryturę. Można zatem wnioskować, że frakcja zdrowego rozsądku jest w przewadze. Tym bardziej, że 45% badanych deklaruje, że w znacznym lub w pełnym stopniu odpowiada za swoją emeryturę. Jak widać, trwająca od dekady „praca u podstaw” zaczęła przynosić owoce.

I wreszcie po czwarte, jeśli masz 40-50 lat i przekonałeś się, że na obiecanki-zusanki nie ma co liczyć, to przyszłość nadal jest w Twoich rękach. Masz jeszcze blisko 20 lat na uzbieranie własnego, niezależnego od władzy i w pełni prywatnego funduszu emerytalnego. Czasu nie jest może zbyt dużo, ale w mojej ocenie wystarczająco dużo. Więcej na ten temat pisałem w tekście zatytułowanym „Inwestowanie po pięćdziesiątce. Jak się za to zabrać?”.

Reasumując, wielu 40-latków nadal żywi złudne nadzieje w stosunku do państwowego systemu emerytalnego i nie za bardzo kwapi się do samodzielnego oszczędzania na finansowe zabezpieczenie nadchodzącej starości. Równocześnie z otoczenia coraz częściej dochodzą głosy, że z ZUS-u będzie można liczyć co najwyżej na emeryturę minimalną na poziomie najprawdopodobniej  niegwarantującym nawet minimum egzystencji. Najwyższy czas przyjąć do wiadomości tą sytuację i wziąć sprawy we własne ręce, póki jeszcze nie jest za późno.

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *