Złoty odrabiał straty do czterech podstawowych walut pod koniec tego tygodnia. Pomogły mu banki centralne w Szwajcarii i Wielkiej Brytanii, które niespodziewanie zrezygnowały w tym miesiącu z podnoszenia stóp procentowych. W efekcie wyraźnie potaniały frank i funt. Inwestorów walutowych nieco uspokoił także prezes NBP, który oświadczył, że w Polsce ”przestrzeń do dalszych obniżek stóp zawęziła się znacząco”.
/123RF/PICSEL
Reklama
- Wzmocnienie złotego wobec franka może być krótkoterminowe, gdyż Szwajcarzy nie ogłosili końca cyklu podwyżek stóp procentowych
- Stopy procentowe w Szwajcarii i Wielkiej Brytanii są najwyższe od 2008 roku, a w Stanach Zjednoczonych od 2001 roku
- Z dalszego podwyższania stóp wycofuje się Europejski Bank Centralny, a nie robi tego amerykański Fed. Z tego powodu dolar ma szansę zwiększyć przewagę nad euro
Od środy do północy z piątku na sobotę frank potaniał z 4,87 do 4,76 zł, a funt – z 5,41 do 5,29 zł. W tym samym czasie łagodniej traciło na wartości euro, bo spadło z 4,67 do 4,60 zł, a najmniej dolar – przeceniony z 4,37 do 4,32 zł.
Starcie z amerykańską walutą w najbliższym czasie będzie dla złotego najtrudniejsze, gdyż Fed, choć ostatnio nie poniósł ceny pieniądza, to być może zrobi to przy następnej okazji (listopadowej), a poza tym ma zamiar stopy mieć “wysokie i na długo”. Trzeba też pamiętać, że dolar latem zyskał nad złotym wielką przewagę – od połowy lipca podrożał o około 40 groszy.
Szwajcarów nie uspokaja spadek inflacji
Stopa polityki monetarnej Szwajcarskiego Banku Narodowego (SNB) została utrzymana we wrześniu na poziomie 1,75 proc., choć na krótko przed decyzją rynek na 64 proc. wyceniał prawdopodobieństwo, że pójdzie w górę o 25 punktów bazowych. Nie zmienia to faktu, że oprocentowanie franka szwajcarskiego jest najwyższe od jesieni 2008 roku.
Z komunikatu SNB wynika, że brak wrześniowej podwyżki nie musi oznaczać zakończenia cyklu zacieśniania polityki monetarnej w Szwajcarii. Wyraźnie składana jest taka deklaracja, choć Helweci mają już realnie dodatnie stopy – inflacja spadła do 1,6 proc. i mieści się w granicach celu banku centralnego (mniej niż 2 proc.). Co ciekawe, maksymalna inflacja w Szwajcarii był wyjątkowo skromna na tle reszty świata, bo w sierpniu 2022 roku sięgała tylko 3,5 proc. Następne posiedzenie kierownictwa SNB i decyzja o stopach procentowych zaplanowana jest na grudzień.
Dlaczego decydenci ze szwajcarskiego banku centralnego ciągle utrzymują jastrzębią retorykę? Otóż z najnowszych prognoz wynika, że w przyszłym roku inflacja ma znowu wzrosnąć i osiągnąć poziom 2,2 proc. Potem wyhamuje do 1,9 proc. i dopiero w 2025 roku wypełni cel wyznaczony przez SNB.
Trudno sobie wyobrazić, że równie twarde stanowisko jak Helweci w sprawach polityki pieniężnej zajmuje większości członków naszej RPP. Tymczasem ciągle mamy w Polsce realnie ujemne stopy procentowe, a inflacja (10,1 proc.) jest czterokrotnie wyższa od celu NBP (2,5 proc.).
Helweci w ostatnich dniach nie przeprowadzili podwyżki stóp powołując się między innymi na słabą kondycję światowej gospodarki. Wcześniej sześciokrotnie podwyższali stopy w cyklu rozpoczętym w czerwcu 2022 roku. W jego ramach koszt pieniądza podniesiono łącznie o 250 punktów bazowych (startowano z poziomu minus 0,75 proc.).
Bank Anglii zawahał się
Jeszcze jedną instytucją, która nie zwiększyła we wrześniu ceny pieniądza jest Bank Anglii. Komitet Polityki Monetarnej, wbrew prognozom rynkowym, postanowił utrzymać stopę referencyjną na poziomie 5,25 proc. Nie zmienia to faktu, że stopy procentowe na Wyspach – tak jak w Szwajcarii – pozostają na najwyższym poziomie od 2008 roku.
Wrześniowa decyzja Brytyjczyków zapadła stosunkiem głosów 5 do 4, co oznacza, że utrzymanie stóp na dotychczasowym poziomie miało jednego zwolennika więcej niż ich podwyższenie o 25 punktów bazowych. W ten sposób Bank Anglii przerwał serię podwyżek stóp procentowych w cyklu zacieśniania polityki monetarnej rozpoczętym w grudniu 2021 roku z poziomu 0,1 proc.
Jednak na Wyspach inflacja konsumencka nadal pozostaje na wysokim poziomie. W sierpniu wyniosła 6,7 proc. Z najnowszej projekcji Banku Anglii wynika, że inflacja wróci do 2-procentowego celu dopiero w drugim kwartale 2025 roku. Wiele wskazuje na to, że decydenci z banku centralnego zrezygnowali z podniesienia we wrześniu stóp procentowych, gdyż gospodarka Wielkiej Brytanii zdradza coraz bardziej niepokojące symptomy zadyszki – wskaźniki koniunktury PMI są poniżej 50 punktów.
Euro przegrywa z dolarem
Także w strefie euro drugi miesiąc z rzędu indeksy PMI, zarówno dla sektora wytwórczego jak i usługowego, przyjęły wartości niższe od 50 punktów. Wielu ekonomistów zakłada, że euroland w trzecim kwartale tego roku popadnie w recesję. Mimo to Europejski Bank Centralny w tym miesiącu podniósł główną stopę procentową o 25 punktów bazowych. Wynosi ona 4,5 proc., przy inflacji na poziomie 5,2 proc. Jednak zaraz potem EBC wysłał mocny sygnał, że zamierzać zakończyć cykl podwyżek stóp procentowych.
Z kolei amerykańska Rezerwa Federalna utrzymała stopy procentowe w najwyższym od 22 lat przedziale 5,25-5,50 proc. To nie oznacza, że porzuciła ostry kurs w polityce monetarnej. Fed zarysował bowiem perspektywę jeszcze jednej podwyżki stóp w tym roku. W dodatku, dał do zrozumienia, że w 2024 roku nadal będzie chciał mieć “wysokie stopy i to przez dłuższy czas”. Mediana przyszłorocznych prognoz stóp w tzw. “dot-plot” wzrosła z 4,6 do 5,1 proc.
Może to oznaczać, że Fed po ewentualnej listopadowej albo grudniowej podwyżce stóp, w 2024 roku mógłby obniżyć je jedynie dwukrotnie o 25 punktów bazowych. Rezerwa Federalna nie jest bowiem zadowolona z inflacji konsumenckiej w USA, która wynosi 3,7 proc. i dużo jej brakuje do osiągnięcia celu (2 proc.).
Szefowie amerykańskiej polityki monetarnej swoją niechęć do rozpoczęcia cyklu obniżek stóp uzasadniają dobrymi wynikami gospodarczymi. W najnowszej projekcji PKB Stanów Zjednoczonych tegoroczny wskaźnik wzrostu podniesiono z 1 proc. do 2,1 proc., a przyszłoroczny – z 1,1 do 1,5 proc. Fed obniżył też znacznie projekcję dla stopy bezrobocia do 3,8 proc. w tym roku i 4,1 proc. w przyszłym.
Różnice w sytuacji ekonomicznej Europy i USA oraz polityce EBC i Fed przekładają się na notowania eurodolara. Starcie dwóch walut w ostatnich tygodniach zdecydowanie wygrywa dolar. Za euro płaci się tylko 1,065 dolara – najmniej od marca tego roku.
Analitycy techniczni podkreślają, że jeśli eurodolar przełamie wsparcie na poziomie 1,064, to potem może obsunąć się w okolice 1,05. Analitycy Danske Banku przewidują spadek tej pary walutowej nawet do poziomu 1,03 w ciągu najbliższych12 miesięcy.
Złoty uzależniony od NBP
W Polsce rynek złotego znalazł się w głębokim impasie (głównie do dolara), po tym jak Rada Polityki Pieniężnej na początku września obniżyła stopy procentowe aż o 75 punktów bazowych, w tym stopę referencyjną do 6 proc. Inwestorów, którzy nastawiali się na dalsze osłabianie złotego nieco uspokoił w tych dniach prezes NBP Adam Glapiński, który oświadczył, że w Polsce “przestrzeń do dalszych obniżek stóp zawęziła się znacząco”.
Rynek traktuj te słowa jako deklarację, że RPP podczas posiedzenia zaplanowanego na 3 i 4 października, albo nie obniży stóp, albo zdecyduje się na ich cięcie tylko o 25 punktów bazowych. W polskich warunkach takie działanie byłoby traktowane niemal jak “jastrzębie” – mogłoby być neutralne dla złotego, albo nawet poprawić jego notowania.
Jacek Brzeski