W Polsce mogą paść przełomowe słowa. „Europa wycofuje się rakiem”

Komisja Europejska ma zmienić narrację ws. Zielonego Ładu. Do tego – jak wynika z ustaleń money.pl – szefową KE mają namawiać jej współpracownicy. Ich zdaniem projekt został ogłoszony zbyt pochopnie, a do tego dochodzi sytuacja w USA i Niemczech. Komisja ma też złagodzić podejście do nowego systemu handlu uprawnieniami do emisji.

Na zdjęciu premier Donald Tusk i przewodnicząca KE Ursula von der Leyen (Getty Images, 2024 Pier Marco Tacca)

W czwartek, w związku ze sprawowaną przez Polskę unijną prezydencją, rozpocznie się w Gdańsku dwudniowa wizyta Kolegium Komisarzy UE na czele z przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen.

Zarówno ze strony rozmówców z obozu rządzącego, jak i opozycji słychać nadzieje, że będzie to okazja do ogłoszenia, że KE luzuje lub wręcz wycofuje się z części swoich klimatycznych projektów. Te nastroje zdaje się tonować nasz rozmówca zbliżony do Komisji Europejskiej. – Ta wizyta ma charakter bardziej ceremonialny, jak to na początku każdej prezydencji, może poza ostatnią, węgierską. Oczywiście Donald Tusk ma duży wpływ na szefową Komisji, ale czy aż taki, by ogłosiła coś w sprawie Zielonego Ładu? – zastanawia się nasz rozmówca.

Niezależnie od tego, co stanie się w Gdańsku, nasi rozmówcy są zgodni – Europa rakiem wycofuje się z Zielonego Ładu, a pytanie brzmi już nie: „czy” to zrobi, tylko: „w jaki sposób” i „kiedy”.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Prezes Cracovii ujawnia zarobki piłkarzy w Polsce – Mateusz Dróżdż w Biznes Klasie

„Za szybko i zbyt pochopnie”

Money.pl dowiedział się, do jakiej narracji w sprawie Zielonego Ładu przekonują Ursulę von der Leyen jej współpracownicy. Po pierwsze, po powrocie do władzy Donalda Trumpa, który działa w prosty i szybki sposób, ruchy UE wydają się być przesadnie skomplikowane. Dlatego metoda dojścia do unijnych celów klimatycznych musi być inna. W dalszej kolejności pojawia się refleksja, że Zielony Ład został ogłoszony za szybko i zbyt pochopnie. Choć miał to być flagowy program Komisji, nie przeanalizowano go we wszystkich aspektach, a na domiar złego pojawiły się turbulencje związane z cenami energii, na co autorzy Zielonego Ładu nie byli przygotowani.

Nasz rządowy rozmówca uważa, że jeśli Ursula von der Leyen miałaby coś ogłosić w sprawie Zielonego Ładu, to zapewne będzie to w kluczu, który politycznie pomoże z jednej strony ubiegającemu się o urząd kanclerski Friedrichowi Merzowi, a z drugiej kandydującemu na prezydenta RP Rafałowi Trzaskowskiemu.

– Skoro taki Merz sam mówi o racjonalizacji Zielonego Ładu, to nadaje w ten sposób kierunek. Proszę zwrócić uwagę, że Komisja, pokazując niedawno projekt nowej doktryny gospodarczej UE, tzw. kompas konkurencyjności, częściej zamiast hasła „Green Deal” (czyli właśnie „Zielony Ład” – przyp. red.) używała sformułowania „Clean Industrial Deal” („Czysty Ład Przemysłowy” – przyp. red.) – zwraca uwagę nasz rozmówca z rządu.

Zresztą, jak niedawno podawał serwis Politico, najgłośniejsze wezwania do rewizji Zielonego Ładu płyną ze strony Europejskiej Partii Ludowej (EPP), czyli politycznej rodziny przewodniczącej Komisji Ursuli von der Leyen. Podczas niedawnego spotkania liderów EPP pod przewodnictwem Niemiec powstał dokument wzywający do odroczenia o co najmniej dwa lata wdrożenia przepisów dotyczących zrównoważonego finansowania oraz podatku granicznego od emisji CO2.

Opozycja też ma oczekiwania

Swoje oczekiwania co do wizyty Ursuli von der Leyen ma także polska opozycja, która uważa, że o odejściu od najbardziej rygorystycznych założeń klimatycznych trzeba mniej mówić, a więcej w tej sprawie robić. – Widać, że po zwycięstwie Donalda Trumpa także w Europie zmienia się nieco retoryka, ale to tylko retoryka, a konkretne rozwiązania cały czas pozostają w mocy. Tak w przypadku rozwiązań związanych z Zielonym Ładem, jak i wcześniej, jeszcze za czasów pierwszego rządu Platformy w 2014 roku, przyjęto system ETS, który dzisiaj znacząco wpływa na wysokie ceny energii – mówi Marcin Przydacz, wiceszef MSZ w rządzie PiS.

– Donald Trump pokazał, że nawet w pierwszym dniu prezydentury można podjąć radykalnie idące decyzje, które rzeczywiście zmieniają sprawy, a nie tylko werbalnie traktować te tematy. Ja wiem, że w Unii Europejskiej młyny mielą nieco wolniej i jest potrzeba uzgodnienia pewnych stanowisk, ale myślę, że już dyskutujemy wystarczająco dużo – dodaje.

ETS2 do zmiany?

Zmiana retoryki Brukseli w sprawie Zielonego Ładu może mieć za chwilę swoje konkretne przełożenie. Chodzi o przyszłość ETS2, czyli systemu handlu uprawnieniami do emisji, który od 2027 roku miałby objąć sektor transportowy i mieszkalnictwo. Do tej pory Bruksela nie chciała słyszeć o odwlekaniu w czasie tego mechanizmu, wskazując, że dyrektywa wprowadzająca ten system umożliwia maksymalnie roczne odroczenie, podczas gdy np. Polska chciała opóźnić wejście w życie ETS2 nawet o 2-3 lata lub skorygować sam mechanizm.

Dziś klimat rozmów wokół ETS2 jest diametralnie inny. – Szanse na to, że zostanie to odsunięte w czasie o więcej niż rok, oceniam na 70 proc. – twierdzi nasz rozmówca zbliżony do Komisji Europejskiej. – Po prostu koalicja państw, które straciły już serce do polityki klimatycznej UE i skłonność do ofiar politycznych, żeby ją wdrażać, jest już tak duża, że nie ma się o co bić – dodaje.

Także po polskiej stronie słychać głosy, że kwestia ETS2 obrała kurs na odroczenie. – W rozmowie z przedstawicielami DG CLIMA (Dyrekcja Generalna Komisji Europejskiej ds. Działań w dziedzinie Klimatu – przyp. red.) słychać, że „nie wszystko jest zamknięte w sprawie ETS2” – ocenia rozmówca rządowy. Jego zdaniem na koniec może się okazać, że ETS2 jest jedynie „straszakiem”, który najpierw będzie przesuwany w czasie, a ostatecznie nie wejdzie w życie, przynajmniej w obecnej formie.

Od innego rozmówcy z rządu słyszymy, że zapadła decyzja, by w negocjacjach z KE bić się o co najmniej dwuletnie odroczenie. – Na Komitecie Ekonomicznym Rady Ministrów była rozmowa, by wyjść z postulatem odsunięcia ETS2 o dwa lata albo na zasadzie derogacji w przypadku naszego kraju, albo próbować odsunąć to rozwiązanie w skali całej Unii Europejskiej, co jednak wydaje się trudniejsze. Pytanie tylko, kto powinien wyjść z inicjatywą: resort funduszy, klimatu czy MSZ – wskazuje rozmówca money.pl.

Z kolei od polityka Polski 2050 słyszymy, że rozmowy już trwają, a prowadzi je właśnie resort funduszy. – Jesteśmy w tych negocjacjach z KE od jakiegoś czasu. Teraz bardziej robimy to rękami Czechów, bo sami nie bardzo możemy wrzucać takich pomysłów, gdy trwa nasza prezydencja w Radzie UE – dodaje.

Zdaniem Marcina Przydacza z PiS samo opóźnienie wdrożenia ETS2 to za mało, bo trzeba „zupełnie przebudować system”. – Nie mam nic przeciwko dbaniu o środowisko, natomiast nie możemy stracić konkurencyjności. Dwuletnia derogacja nie przywróci nam pełnej konkurencyjności w sytuacji, w której inne gospodarki światowe, takie jak Chiny czy Indie, tego typu regulacji nie mają – przekonuje.

Tomasz Żółciak i Grzegorz Osiecki, dziennikarze money.pl

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *