Dzieci zjadające w sklepie bułkę lub pijące sok, w czasie gdy rodzice robią zakupy, to codzienność wielu sieci sklepów. A po posiłek przed zapłatą w sklepie sięgają również dorośli. Czy może to być postępowanie niezgodne z prawem? UOKiK donosi, że to działanie może być uznane za kradzież.
/Tadeusz Wypych/REPORTER /Reporter
Tolerancja niektórych sklepów wobec klientów podchodzących do kasy z pustym opakowaniem po produkcie jest zaskakująca. W Interii Biznes zapytaliśmy największe sieci sklepów, czy i na ile zezwalają one na podejście do kasy z połową bułki czy pustym papierkiem po batoniku.
Czy można zjeść produkt przed zapłatą? UOKiK jasno
UOKiK regularnie otrzymuje pytania dotyczące spożycia w sklepach produktów, które nie zostały jeszcze opłacone. Prawo w tej kwestii nie pozostawia jednak złudzeń:
Reklama
„Produkt nie jest twój dopóki za niego nie zapłacisz. Jeśli coś zjesz lub wypijesz, zanim zapłacisz to może to zostać uznane za kradzież” – czytamy w komunikacie UOKiK.
Urząd powołuje się w tej informacji m.in. na zapisy Kodeksu karnego oraz Kodeksu cywilnego. Mowa zatem nawet o karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
Sam urząd wskazuje jednak, że w wielu sklepach wystarczy okazanie opakowania i prośba o doliczenie tego produktu do rachunku. Najlepsze rozwiązanie jest jednak inne: „najpierw zapłacić, a potem zjeść lub wypić. Unikniesz nieprzyjemności i nieporozumień”, pisze UOKiK.
W tych sklepach lepiej nie jedz przed zapłatą
Po komunikacie UOKiK w tej sprawie, pytania o codzienne praktyki dotyczące spożycia produktów bez zapłaty za nie skierowaliśmy do największych sieci sklepów w Polsce. Najmniej liberalne są w tej kwestii największe w Polsce dyskonty. Biedronka tłumaczy nam, że konsumpcja części lub całości produktu przed jego zakupem może powodować szereg sytuacji problematycznych:
„Klienci muszą pamiętać, że nabywają prawa do zakupionych przez siebie produktów dopiero po uiszczeniu za nie zapłaty (…). Nie możemy wykluczyć koniecznych działań, które mogą wiązać się z dyskomfortem dla klienta, zgodnie z obowiązującymi przepisami” – czytamy w przesłanej nam odpowiedzi sieci.
Jednocześnie Jeronimo Martins zapewnia, że do każdej sytuacji podchodzi indywidualnie. Podobne podejście deklaruje Lidl:
„Nieopłacony artykuł jest własnością sprzedającego. O wystąpieniu przytoczonej sytuacji (zjedzenie bułki przed zakupem – przyp. red.) klient powinien poinformować pracownika sprzedaży przy skanowaniu produktów przy kasie” – tłumaczy w przesłanej do nas informacji.
Lidl podkreśla, że podejmuje liczne działania mające chronić mienie sieci i zapewniać bezpieczeństwo klientom. Szkoli pracowników i inwestuje w monitoring czy ochronę w sklepach.
Bardzo podobne podejście ma również Żabka. Sieć deklaruje, że w jej przypadku jest to problem marginalny, ponieważ „średni czas wizyty w sklepie Żabka to mniej niż 130 sekund„. Żabka rozumie jednak, że sytuacje są różne, a gdy dochodzi np. do pogorszenia samopoczucia i konieczności napicia się wody, nie widzi ku temu przeszkód:
„W takich przypadkach prosimy klientów o możliwie jak najszybsze poinformowanie o tym pracownika sklepu, aby móc uniknąć ewentualnych nieporozumień” – czytamy w odpowiedzi biura prasowego Żabki.
Sieć dodaje jednak, że co do zasady „spożywanie produktów przez klientów powinno mieć miejsce dopiero po ich nabyciu”.
Są bardzo tolerancyjne wyjątki
W kwestii spożycia lub wypicia produktu przed zapłatą za niego najbardziej pobłażliwy okazuje się Kaufland:
„Zachęcamy klientów do powstrzymania się od spożywania produktów przed dokonaniem zapłaty. Rozumiemy jednak, że w wyjątkowych sytuacjach, takich jak potrzeby dzieci, które nie mogą doczekać się skosztowania produktu, takie przypadki mogą się zdarzyć – wówczas podchodzimy do nich z pełną wyrozumiałością i akceptacją” – czytamy w odpowiedzi biura prasowego tej sieci.
Nawet w przypadku gdy identyfikacja produktu jest niemożliwa, na przykład w przypadku zjedzonego pieczywa, Kaufland opiera się na deklaracjach klienta i nalicza opłatę za wskazany przez niego produkt.
Wyrozumiała jest także Grupa Eurocash. Sieć, którą tworzą m.in. Delikatesy Centrum, Sklepy ABC, Lewiatan czy Groszek do każdego takiego zachowania podchodzi indywidualnie:
„Staramy się też być wyrozumiali, szczególnie dla najmłodszych konsumentów. Z naszego doświadczenia wynika, że jeśli klient sklepu dokona częściowej konsumpcji produktu, który chce kupić, to wybiera zazwyczaj kasę z kasjerem i tam dokonuje płatności”.
Wypity sok a kasa samoobsługowa
Kasy samoobsługowe mają swoje ograniczenia i wymagania. Większość z nich rozpoznaje produkty właśnie po wadze, dlatego największe sieci sklepów podkreślają, że także w tej kwestii mają związane ręce:
„Chęć dokonania zakupu produktu, który został choćby częściowo zjedzony, przy wykorzystaniu kasy samoobsługowej nie jest możliwa bez pomocy pracownika sklepu” – czytamy w odpowiedzi Biedronki.
Sieć dodaje, że to wydłuża proces zakupów, a dla komfortu także innych klientów, zaleca, by powstrzymać się od spożycia produktów przed zapłatą za nie.
Z kolei Lidl i Grupa Eurocash przyznają, że konsumpcja choćby części produktu może utrudniać skorzystanie z kas samoobsługowych i wymaga poinformowania o takich fakcie pracownika. Najbardziej tolerancyjny ponownie okazuje się Kaufland. Ta sieć zaprasza do kas samoobsługowych nawet z pustym opakowaniem.
Agnieszka Maciuła-Ziomek