Fabryka BYD w brazylijskim stanie Bahia miała być pierwszym tego typu zakładem produkcyjnym chińskiego giganta motoryzacyjnego poza Azją. Jednak zamiast przełomu w rozwoju elektromobilności w Ameryce Południowej, projekt cofnął pracujących przy budowie fabryki do średniowiecza i uczynił z nich niewolników.
Łóżka bez materacy, łazienki współdzielone przez kilkudziesięciu pracowników, wstrzymane wynagrodzenia oraz zatrzymane paszporty – takie warunki zastała brazylijska Prokuratura Pracy u ponad 160 osób zatrudnionych przy budowie zakładu.
Zlokalizowana w przemysłowym mieście Camaçari, fabryka miała rozpocząć produkcję pojazdów elektrycznych w marcu 2025 roku. Inwestycja, warta 3 miliardy reali (około 500 milionów dolarów), miała stać się przełomowym punktem w rozwoju i ekspansji chińskiej elektromobilności w Ameryce Południowej, a przede wszystkim w samej Brazylii, która dla Chińczyków jest kluczowym rynkiem.
BBC: “Warunki porównywalne do niewolnictwa”
Inwestycja, planowana na marzec 2025 roku, została jednak wstrzymana. Jak wynika z raportów brazylijskich władz, warunki pracy i zakwaterowania przekraczały granice ludzkiej godności. Brak podstawowych udogodnień, zatrzymywanie wynagrodzeń i zmuszanie pracowników do ponoszenia nadmiernych kosztów za zerwanie umów, to tylko niektóre z zarzutów wobec firmy budowlanej Jinjiang Construction Brazil.
"Warunki panujące w tych mieszkaniach, to przerażający obraz życia w skrajnej niepewności i upokorzeniu." – podkreśla prokuratura, która zgodnie z brazylijskim prawem zakwalifikowała sytuację pracowników, jako spełniającą kryteria pracy przymusowej i warunków porównywalnych do niewolnictwa.
BYD zrywa umowę z podwykonawcą, dystansuje się od skandalu, a potem wszystko wycofuje…
Początkowo BYD poinformował, że zerwał współpracę z Jinjiang Construction Brazil, wezwał firmę do przestrzegania prawa i zapewnił, że pracownicy otrzymali zakwaterowanie w hotelach. Później jednak, jak podaje agencja Reuters, jeden z dyrektorów BYD oskarżył „zagraniczne siły” oraz niektóre chińskie media o „celowe oczernianie chińskich marek i kraju oraz podważanie relacji między Chinami i Brazylią”.
Firma Jinjiang oświadczyła również w poście w mediach społecznościowych, że przedstawianie pracowników jako „zniewolonych” jest nieścisłe i wynika z nieporozumień językowych.
W sprawie zdążyło wypowiedzieć się także Chińskie MSZ, które oświadczyło, że utrzymuje komunikację ze stroną brazylijską w celu zweryfikowania sytuacji. Dodało również, że Chiny chronią prawa pracowników i wymagają od chińskich firm przestrzegania prawa.