Bitcoin jest o kilkanaście tysięcy dolarów tańszy niż w szczycie hossy w grudniu 2024 roku. Zapewne podrożeje, gdy Donald Trump spełni obietnicę stworzenia państwowych rezerw w kryptowalucie. Pada jednak pytanie, czy prezydent USA, któremu tak bardzo zależy na sile dolara, powinien popierać pomysł tworzenia rezerwy bitcoinowej konkurencyjnej dla waluty Amerykanów?
/AFP
- Wielu analityków spodziewa się nawet wielokrotnego wzrostu ceny bitcoina, o ile prezydent Trump zrealizuje plan integracji kryptowalut z tradycyjnym systemem finansowym. To nie jest jednak takie pewne
- Rekordową cenę bitcoina (108 244 dolary) osiągniętą w grudniu zeszłego roku wielu inwestorów uznało za niebezpiecznie wysoką. Niektóre bitcoinowe fundusze ETF w Stanach Zjednoczonych od tamtej pory odnotowały bardzo duże odpływy środków
- Jeśli zacznie się paniczna wyprzedaż bitcoinów, to inteligentni i długoterminowi inwestorzy prawdopodobnie zgromadzą „monety” sprzedawane tanio przez krótkoterminowych posiadaczy
Reklama
Od ponad trzech tygodni za bitcoina trzeba płacić wyraźnie mniej niż 100 tysięcy dolarów. Z jednym wyjątkiem – przez niecałą dobę (z 6 na 7 stycznia) cena osiągała 101-102 tysiące. Jednak w tej chwili pierwszej kryptowalucie świata dużo brakuje do rekordu wszech czasów na poziomie 108 244 dolarów ustanowionego w połowie grudnia zeszłego roku.
Analitycy techniczni twierdzą, że cena bitcoina napotyka na silny opór na poziomie 102 750 dolarów, a z drugiej strony na wsparcie przy 91,2 tysiąca dolarów. Gdyby jednak zostało ono przełamane, to może otworzyć się droga do spadku do 85 tysięcy, a potem nawet do 75 tysięcy.
Siła obietnic Trumpa
Zarówno w 2023, jak i w 2024 roku bitcoin zyskiwał na wartości grubo ponad 100 proc. W zeszłym roku pierwszej kryptowalucie świata sprzyjało wiele okoliczności. Najpierw w styczniu SEC (amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełd) dopuściła na rynek bitcoinowe fundusze ETF. Potem w kwietniu nastąpił, odbywający się w cyklach czteroletnich, halving, czyli przepołowienie tempa wydobycia nowych bitcoinów, zazwyczaj skutkujące rajdem cenowym. Wreszcie w listopadzie wybory w Stanach Zjednoczonych wygrał Donald Trump, nazywany najbardziej bitcoinowym prezydentem w historii Ameryki.
Co ciekawe, nowy lokator Białego Domu w czasie swojej pierwszej kadencji (w latach 2016-21) znany był z niezwykle krytycznego podejścia do kryptowalut. Teraz deklaruje pełne poparcie dla nich. W czasie kampanii wyborczej na konferencji środowiska kryptowalutowego w Nashville zapowiedział utworzenie strategicznej rezerwy bitcoinów, a zarazem sprzeciwił się wprowadzaniu cyfrowej waluty banku centralnego (CBDC).
Latem zeszłego roku Cynthia Lummis, senatorka republikańska, złożyła projekt ustawy o stworzeniu strategicznej rezerwy bitcoinów. Kryptowaluta gromadzona byłaby na dwa sposoby. Po pierwsze, bitcoiny byłyby kupowane przez Rezerwę Federalną i Departament Skarbu. Po drugie, państwo powiększałoby swoje zasoby o „monety” konfiskowane podmiotom, które prowadziły działalność przestępczą.
Dziś bitcoiny rekwirowane przez rząd USA są sprzedawane na wolnym rynku. W ostatnich dniach Waszyngton poinformował na przykład o zbyciu 69 370 bitcoinów, wartych około 6,7 miliarda dolarów skonfiskowanych darknetowi Silk Road. W tej sprawie decyzja sądu federalnego zapadła po wieloletnim sporze z Battle Born Investments, które ogłosiło prawo do własności „coinów” w ramach masy upadłościowej.
Rezerwy nie takie pewne
Senatorka Cynthia Lummis proponuje, by amerykańska rezerwa strategiczna objęła milion bitcoinów. Dziś miałaby ona wartość około 100 miliardów dolarów. Pytanie, czy Donald Trump rzeczywiście poprze ideę utworzenia państwowej rezerwy bitcoinowej. Niektórzy analitycy ostatni spadek notowań bitcona łączą z podejrzeniami inwestorów, że prezydent nie spełni wyborczej obietnicy o integracji kryptowalut z tradycyjnym systemem finansowym. Sceptyków nie uspokoiła nawet decyzja Trumpa o nominowaniu na stanowisko przewodniczącego SEC Paula Atkinsa, zwolennika łagodzenia regulacji w sferze aktywów wirtualnych.
W obozie Donalda Trumpa mają się pojawiać wątpliwości, co do słuszności promowania bitcoina. Pada argument, że prezydent, któremu tak bardzo zależy na sile dolara, nie powinien być zainteresowany tworzeniem konkurencyjnych dla waluty Amerykanów rezerw kryptowalutowych. Poza tym, z formalnego punktu widzenia Biały Dom nie może zmusić do tej operacji Rezerwy Federalnej, która w konstytucji ma zagwarantowaną niezależność.
Strach i chciwość
Obserwowane na przełomie grudnia i stycznia pogorszenie nastrojów na rynku bitcoina może wynikać także z emocji towarzyszących pokonywaniu historycznych granic cenowych. Po przekroczeniu 7 stycznia 100 tysięcy dolarów i późniejszym szybkim cofnięciu poniżej 95 tysięcy, niektóre bitcoinowe fundusze ETF w Stanach Zjednoczonych odnotowały bardzo duże odpływy środków. Były jednak i takie ETF, które pozostały stabilne. To pokazuje, że inwestorzy są podzieleni w ocenie perspektyw „coinów”. Pesymiści zapewne wzięli pod uwagę bardzo dobre dane z amerykańskiej gospodarki i rynku pracy. Powszechnie uważa się, że staną się one podstawą do rezygnacji przez Fed z szybkiego obniżania stóp procentowych, a to będzie miało niedobry wpływ na aktywa alternatywne, takie jak waluty cyfrowe.
Wiele wskazuje na to, że na rynku kryptowalut w ostatnich miesiącach dużo zależy od aktywności tzw. rekinów, czyli portfeli posiadających od stu do tysiąca bitcoinów. Szacuje się, że ta grupa inwestorów w największym stopniu odpowiadała za wzrost ceny bitcoina o 91 proc. w okresie od października do grudnia 2024 roku. Jednak od połowy grudnia zakupy te praktycznie ustały, co wpłynęło na ograniczenie dynamiki rynku.
Zdaniem eksperta CryptoQuant, znanego pod pseudonimem MAC_D, sprzedaż bitcoinów w obecnej sytuacji może okazać się niekorzystna. – Jeśli cena spadnie jeszcze bardziej, inteligentni inwestorzy prawdopodobnie zgromadzą „monety” sprzedawane tanio przez krótkoterminowych posiadaczy – zauważył. Historia uczy bowiem, że panika wśród drobnych inwestorów stwarza idealne warunki dużym uczestnikom rynku do akumulacji aktywów po atrakcyjnych cenach.
Niektórzy eksperci zwracają uwagę na fakt, że ogólna płynność na rynkach światowych, mierzona wskaźnikiem Global M2 (globalna podaż pieniądza), utknęła w wąskim przedziale. To może być efekt ostrożności inwestorów w obliczu niepewności makroekonomicznej i politycznej, związanej z inauguracją nowego prezydenta USA. Skoro globalna płynność pozostaje ograniczona, to inwestorzy mają mniej kapitału na ryzykowne aktywa, takie jak bitcoin.
Dobre prognozy na 2025 rok
Choć na rynku bitcoina w tej chwili strach wydaje się wygrywać z chciwością, to wiele jest bardzo dobrych prognoz dla tej kryptowaluty. Youwei Yang z Bit Mining uważa, że w tym roku cena „monety” wzrośnie do 180-190 tysięcy dolarów. Firma Galaxy Research spodziewa się 185 tysięcy, a Bernstein prognozuje nawet 200 tysięcy dolarów.
Analitycy Van Eck, firmy będącej potentatem w branży ETF, są zdania, że w szczycie tegorocznego cyklu za bitcoina trzeba będzie płacić 180 tysięcy dolarów. Jak twierdzą, pierwszy lokalne maksimum bitcoin zanotuje przed końcem marca tego roku. Wkrótce potem miałoby dojść do poważnej 30-procentowej przeceny. Wyraźna poprawa notowań i najwyższa cena w 2025 roku byłyby osiągnięte jesienią.
Zdecydowanie większym optymistą jest Robert Kiyosaki, autor bestsellera “Rich Dad, Poor Dad”, który wierzy, że opieka prezydenta Donalda Trumpa nad bitcoinem będzie „rozległa i daleko posunięta”. Jego zdaniem, należy spodziewać się ceny na poziomie nawet 350 tysięcy dolarów.
Analitycy Bitwise Asset Management zakładają, że przed końcem tego roku bitcoin osiągnie 200 tysięcy dolarów. Ich zdaniem, bardzo dużo zależy od ewentualnego stworzenia przez rząd amerykański rezerwy w postaci miliona bitcoinów. Jeśli tak się stanie, to ci sami analitycy zapowiadają, że kurs docelowy „monety” podniosą nawet do 500 tysięcy dolarów.
Bitcoin za milion dolarów?
To nie wszystko, gdyż eksperci Bitwise spodziewają się ceny bitcoina w 2029 roku w zawrotnej wysokości miliona dolarów. „Jesteśmy zdania, że jeśli Stany Zjednoczone kupią milion bitcoinów w celu utworzenia rezerwy strategicznej, to cena w wysokości miliona dolarów za sztukę zostanie osiągnięta znacznie szybciej niż w 2029 roku” – oznajmili analitycy Bitwise Asset Management.
Bitcoina kosztującego milion dolarów i to już za 3-5 lat oczyma wyobraźni widzi także Arthur Hayes, współzałożyciel giełdy kryptowalutowej BitMEX. Wymienia kilka powodów tak wielkiej hossy. Bardzo ważna jest dla niego ograniczona podaż kryptowaluty, która nie może przekroczyć 21 milionów „monet”. Inny argument, to konsekwentne i długoterminowe akumulowanie bitcoinów przez kluczowe instytucje, takie jak BlackRock czy MicroStrategy.
Dla Arthura Hayesa ważne są także: duża popularność bitcoinowych funduszy ETF oraz polityka pieniężna banków centralnych. Współzałożyciel giełdy BitMEX podkreśla, że globalne luzowanie ilościowe (QE) prowadzi do deprecjacji tradycyjnych walut. W takich warunkach bitcoin staje się atrakcyjną alternatywą dla inwestorów szukających ochrony przed inflacją.
Jacek Brzeski