Niemcy muszą płacić najwięcej za swój dług od 2012 r. To jasny sygnał, że za Odrą nie dzieje się najlepiej. Gospodarka naszego sąsiada właśnie weszła w recesję, a obawy i lęki Niemców najlepiej obrazuje sondaż, jakiego niemieckie władze jeszcze nie widziały.
Niemcy są bardziej niezadowoleni z rządu SPD, Zielonych i FDP niż kiedykolwiek wcześniej (Licencjodawca, Emmanuele Contini)
Sytuacja gospodarcza Niemiec nie napawa optymizmem. Nasz zachodni sąsiad oficjalnie wszedł w recesję. W drugim kwartale PKB za Odrą spadło o 0,6 proc. rok do roku (r/r). Jednocześnie PKB po wyrównaniu sezonowym spadał przez dwa kwartały z rzędu, co wypełniło definicję technicznej recesji.
Co więcej, jak piszą eksperci Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE), Niemcy borykają się z „problemem długookresowego wzrostu gospodarczego”.
Ich skumulowany wzrost PKB od 2015 r. sięgnął zaledwie 7,9 proc., czyli znacznie mniej niż średnia dla strefy euro (11,3 proc.), wynik rozwiniętej Holandii (17,2 proc.) czy nadganiającej Polski (29,9 proc.) – wylicza PIE.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: Robert Telus: afera wizowa to afera medialna. Mówi o "wypalaniu żelazem"
Niemiecka gospodarka ma problem. Najwyższe odsetki od długu od 10 lat
Problemy gospodarcze oraz europejska układanka dotycząca walki z inflacją i co za tym idzie coraz wyższych stóp procentowych Europejskiego Banku Centralnego wywindowały oprocentowanie 30-letnich obligacji Berlina do najwyższych poziomów od dekady. Co to oznacza? Że inwestorzy każą sobie coraz więcej płacić za pożyczanie pieniędzy niemieckiemu rządowi.
„Długoterminowe stopy procentowe stale rosną, co powoduje, że dług staje się coraz droższy. Rentowność 30-letnich Bundów wzrosła ostatnio do 2,82 proc. – najwyższego poziomu od 2012 roku” – pisze Holger Zschaepitz, dziennikarz ekonomiczny „Die Welt”
Perspektywy również nie są najlepsze. Instytut Gospodarki Światowej w Kilonii (IfW) pogłębił prognozowany spadek PKB w tym roku z 0,3 proc. do 0,5 proc. Ekonomiści z IfW spodziewają się spadku inflacji do 6,1 proc. w 2023 r. i 2,1 proc. w 2024 r. Jednocześnie oczekują, że inflacja bazowa i presja inflacyjna pozostaną podwyższone, co jest argumentem za utrzymaniem restrykcyjnej polityki pieniężnej mimo recesji.
Plus jest taki, że zła sytuacja gospodarcza ma nie dotknąć rynku pracy. „Niemcy, jak większość gospodarek rozwiniętych, mierzą się z niedoborami pracowników. Dlatego bezrobocie ma wzrosnąć tylko nieznacznie – z 5,3 proc. do 5,6 proc. Prognozy zakładają także stopniowe odbicie gospodarcze w kolejnych latach – wzrost PKB o 1,3 proc. w 2024 r. i 1,5 proc. w 2025 r.” – wyjaśniają ekonomiści PIE.
Niepokojący sondaż za Odrą
Cała sytuacja przekłada się na nastroje społeczne. Wśród Niemców narasta lęk i gniew na polityków władzy. Niemcy są bardziej niezadowoleni z rządu SPD, Zielonych i FDP niż kiedykolwiek wcześniej. Za największe problemy uznają gospodarkę i imigrację – wynika z z najnowszego sondażu „Deutschlandtrend”, przeprowadzonego przez instytut badania opinii publicznej Infratest-dimap na zlecenie telewizji publicznej ARD. Między 28 a 30 sierpnia przepytano reprezentatywną próbę 1310 obywateli uprawnionych do udziału w wyborach.
Nie jest niczym niezwykłym, że po rozpoczęciu sprawowania władzy rządy tracą poparcie dla swojej pracy. Poprzednie gabinety potrafiły jednak dzięki swoim osiągnięciom odbudować zaufanie wyborców na długo przed półmetkiem kadencji. Obecna koalicja nie zdołała jeszcze odwrócić tego trendu, mimo że jej półmetek już minął – komentuje wyniki „Deutsche Welle”.
We wspomnianym sondażu sytuacja gospodarcza w Niemczech jest oceniana bardziej krytycznie niż w poprzednim. 73 proc. ankietowanych postrzega ją jako niezbyt dobrą lub złą. Jedynie wśród zwolenników Zielonych większość nie widzi powodów do obaw.
Jednocześnie prawie połowa (46 proc.) respondentów spodziewa się pogorszenia sytuacji gospodarczej w ciągu najbliższych 12 miesięcy. Czterech na dziesięciu (38 proc.) oczekuje, że sytuacja pozostanie bez zmian, a jedynie 13 proc. spodziewa się jej poprawy. Słabnąca gospodarka jest zdaniem badanych największym problemem, z którym kraj musi się dziś borykać – podsumowuje „Deutsche Welle”.
Przemysł w Niemczech ma duży problem
Jądrem ciemności niemieckiej gospodarki jest przemysł, który dobijają wciąż wysokie ceny energii.
„Bieżące ceny gazu Dutch TTF spadły z ponad 300 euro/MWh w sierpniu 2022 r. do 33 euro/MWh obecnie. Wciąż są jednak ponad dwukrotnie wyższe niż średnio w 2019 r. Dodatkowa niepewność co do sytuacji zimą oznacza jeszcze wyższe ceny kontraktów terminowych – cena gazu z dostawą na I kwartał 2024 r. sięga obecnie 52 euro/MWh. W efekcie, o ile całość produkcji przemysłowej w Niemczech spada o 2,1 proc. r/r, to osłabienie w branżach energochłonnych sięga 11,4 proc.” – wyliczają eksperci PIE.
Ich zdaniem część osłabienia w przemyśle może być trwała i ograniczać konkurencyjność Europy. Niektórzy ekonomiści uważają, że obecne poziomy cen energii uniemożliwiają osiągnięcie zysku w niektórych branżach. Przykładem może być sektor chemiczny i decyzja BASF (niemieckiego giganta chemicznego – przyp. red.) o zlikwidowaniu 2,6 tys. miejsc pracy w Niemczech.
„Ten problem nie ma prostego rozwiązania – osiągnięcie częściowego spadku cen energii wymagało znacznego ograniczenia aktywności w branżach energochłonnych. Kontynuowanie spadków cen energii wymagałoby dalszego ograniczenia aktywności i pogłębienia recesji” – ostrzegają analitycy polskiego instytutu.
Polska gospodarka kontra niemiecka
W tym miejscu należy więc zadać pytanie: jak to, co dzieje się za naszą zachodnią granicą, wpłynie na gospodarkę Polski. Wszak w drugiej połowie roku ekonomiści przekonywali, że czeka nas odbicie po złym pierwszym i drugim kwartale. Czy ten scenariusz jest już nieaktualny?
Ekonomiści Credit Agricole prognozują, że średnioroczne tempo wzrostu gospodarczego w 2023 r. w Polsce wyniesie 0,8 proc. (1,2 proc. przed rewizją), a w przyszłym roku sięgnie 2,8 proc. (spowalniać je będzie problem z inwestycjami, o czym pisaliśmy TUTAJ).
Głównym czynnikiem odpowiadającym za tę rewizję w dół prognoz francuskiego banku jest „pogorszenie otoczenia zewnętrznego Polski”. Jak tłumaczą ekonomiści, w lipcu wskaźnik PMI dla strefy euro ukształtował się wyraźnie poniżej oczekiwań i „już drugi miesiąc z rzędu znalazł się on poniżej granicy 50 pkt. oddzielającej wzrost od spadku aktywności”.
Dane te wskazują ryzyko w dół dla naszej prognozy wzrostu gospodarczego w obszarze wspólnej waluty w III kwartale (0,3 proc. kwartał do kwartału wobec 0,3 proc. w II kw.) i sygnalizują, że oczekiwane przez nas ożywienie w strefie euro może nastąpić 1-2 kwartały później, niż oczekiwaliśmy – czytamy w analizie Credit Agricole.
Ma być więc coraz lepiej. Szczególnie że – jak wyjaśniają eksperci PKO BP – polska gospodarka nie jest już tak bardzo uzależniona od niemieckiej jak kiedyś. Wymieniają oni kilka czynników, które w ostatnim czasie pomogły w tej strukturalnej zmianie. Chodzi przede wszystkim o:
- większą zależność Niemiec od chińskiego cyklu kredytowego (większa rola produkcji dóbr inwestycyjnych),
- różny przebieg zmian strukturalnych w motoryzacji (duży napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych do Polski w obszarze elektromobilności),
- mocną ekspansję polskiego sektora transportowego kosztem niemieckiej konkurencji,
- coraz silniejszy nearshoring, czyli przenoszenie produkcji do pobliskiego kraju, a nie, jak to było dotąd, wynoszenie jej gdziekolwiek, byle było taniej (to lekcja po pandemii).
Damian Szymański, dziennikarz money.pl