Na terenie Nadleśnictwa Choczewo w kolejnych latach wyciętych zostanie co najmniej 650 ha drzew pod budowę elektrowni jądrowej, drogę, kolej i sieci elektroenergetyczne. – Jak dotąd Pomorze było konsumentem energii z południa, a teraz transformacja przenosi się na północ – mówi Beata Nasiadka z PSE.
Pod pierwszą elektrownię jądrową wycięto już ok. 40 ha lasów. Wycinki będą jednak znacznie większe (PAP, Adam Warżawa)
„Barbarzyństwem” i „skandalem” eksperci z EKO-UNI oraz Bałtyckiego SOS nazywają wycinkę 40 ha drzew, którą wykonano pod budowę pierwszej elektrowni jądrowej w gminie Choczewo na Pomorzu.
– Barbarzyńskie niszczenie przyrody nad Bałtykiem, w sytuacji kryzysu klimatycznego, gdy potencjalna EJ w Choczewie nie ma nawet modelu finansowego i nadal nie jest pewne czy w ogóle powstanie, musi zostać natychmiast wstrzymane, a nie forsowane rygorem natychmiastowej wykonalności – grzmieli niedawno aktywiści.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: Dealer Rolls-Royce, McLaren, Aston Martina "Sprzedaję 2,5 tys aut rocznie" Piotr Fus w Biznes Klasie
Wspomniane 40 ha to jedynie ułamek realnej wielkości wycinki. Aktywista Tomasz Trybusiewicz zaznaczał w rozmowie z money.pl, że jesienią wyciętych zostanie kolejne 150 ha. Natomiast w następnych latach na terenie Nadleśnictwa Choczewo zniknie w sumie 650 ha drzew.
Gigantyczna wycinka
Tego wymagać będzie rozwój infrastruktury krytycznej kraju związany przede wszystkim z budową elektrowni jądrowej i inwestycjami jej towarzyszącymi. W mniejszym stopniu chodzi o budowę stacji elektroenergetycznej Choczewo dla Morskiej Farmy Wiatrowej Baltica-2 wraz z sieciami przesyłowymi.
Planowane inwestycje będą wymagały szeregu wylesień. W związku z budową elektrowni jądrowej, wyprowadzeniem mocy z morskich farm wiatrowych, budową linii przesyłowych, drogi dojazdowej do elektrowni jądrowej, linii kolejowej i szeregiem innych inwestycji towarzyszących konieczne będzie wycięcie minimum 600-650 ha lasu – informuje money.pl Joanna Witkowska, zastępca nadleśniczego w Nadleśnictwie Choczewo.
Kolejne 300-320 ha to lasy, nad którymi nadleśnictwo straci zarząd i możliwe będą kolejne wycinki. Ale – jak słyszymy – wycięcie dodatkowych 300 ha, co łącznie dałoby 1000 ha, jest mało realne. Mówi się raczej „o znacznie mniejszej powierzchni”. To jednak może ulec zmianie.
Witkowska dodaje, że nowych nasadzeń nie będzie, bo nie wymaga tego specustawa. Leśnicy prowadzą jednak rozmowy z inwestorami, starają się o grunty, „które będzie można zalesić w ramach kompensacji za planowane wylesienia”.
Autostrady energetyczne z Bałtyku
– Dotąd Pomorze było konsumentem energii z południa, a teraz, w wyniku transformacji, nowe duże źródła wytwórcze powstają na północy. Tu powstają lądowe i morskie wiatraki, są duże farmy fotowoltaiczne, będzie elektrownia jądrowa. Dlatego muszą powstać nowe linie przesyłowe najwyższych napięć, które pozwolą na przesłanie tak dużych ilości energii do odbiorców w innych częściach kraju – wyjaśnia Beata Nasiadka z Polskich Sieci Elektroenergetycznych.
Na przełomie 2025/2026 r. w Osiekach Lęborskich w gminie Choczewo powstanie lądowa stacja elektroenergetyczna dla Morskiej Farmy Wiatrowej Baltica 2 o mocy 1,5 GW. Natomiast do 2030 r. zbudowana zostanie Baltica 3 o mocy 1 GW, co w sumie daje 2,5 GW. Powstała w ten sposób energia ma zasilać 4 mln gospodarstw domowych.
Do stacji w Choczewie trafi większość energii z farm na Bałtyku. Energia będzie rozprowadzona w głąb kraju czterema liniami najwyższych napięć 400 kV. Dlatego linie te rozchodzą się w różnych kierunkach – tłumaczy Nasiadka.
Pierwsza licząca 19,5 km linia Choczewo-Żarnowiec właśnie otrzymała od wojewody pomorskiego pozwolenie na budowę i ma zostać ukończona do końca 2025 r. Kolejne linie będą dłuższe: Choczewo – Gdański Przyjaźń (ok. 90 km), Choczewo do nacięcia linii Żarnowiec – Słupsk (ok. 20 km) oraz Choczewo do nacięcia linii Gdańsk Błonia – Grudziądz Węgrowo (ok. 130 km). Są to tzw. autostrady energetyczne. Grzegorz Onichimowski, prezes PSE, oceniał, że te inwestycje podniosą „poziom bezpieczeństwa energetycznego w regionie”.
Odszkodowania dla mieszkańców
Nasiadka podkreśla, że autostrady energetyczne obejmą 20 gmin i będą przebiegać przez blisko 1000 prywatnych nieruchomości. Od miesięcy trwają rozmowy z właścicielami nt. ustanowienia służebności przesyłu, czyli porozumienia w sprawie poprowadzenia linii czy postawienia słupa elektroenergetycznego na prywatnej działce.
To strategiczna inwestycja celu publicznego, więc musi zostać zrealizowana. Naszym celem jest osiągnięcie porozumienia z właścicielami nieruchomości. Większość z nich zgadza się na służebność. Zdarzają się jednak sytuacje, że ktoś nie wyraża zgody albo z różnych względów porozumienie nie może zostać zawarte – dodaje przedstawicielka PSE.
Gdy dojdzie do porozumienia z PSE, właściciel nieruchomości otrzymuje pieniądze zgodnie z operatem szacunkowym. Natomiast jeśli zgody nie ma, to inwestor składa wniosek do wojewody o wydanie decyzji administracyjnej umożliwiającej realizację inwestycji na danej nieruchomości. Wtedy właściciel otrzymuje odszkodowanie po zakończeniu inwestycji.
– Jesteśmy spółką Skarbu Państwa i wszystko musi być przejrzyste – podkreśla przedstawicielka PSE. O kwotach mówić jednak nie chce. – Działki mają różne wyceny rynkowe, znajdują się w różnych miejscach. Inaczej będzie wyceniony operat szacunkowy nadmorskiej działki przy plaży, w okolicach Trójmiasta, gdzie ceny rosną, a jeszcze inaczej na polu w głębi kraju – dodaje Nasiadka.
PSE zapewnia, że nie doprowadzi do znacznie większej wycinki
– Obecnie nie można wskazać dokładnego zakresu wycinek. Przyjęliśmy jednak zasadę prowadzenia linii w lasach głównie w technologii nadleśnej, co oznacza, że wycinki trwałe będą ograniczone tylko do stanowisk słupowych. Dla czterech linii najwyższych napięć blisko 75 proc. odcinków na terenach lasów poprowadzimy ponad koronami drzew – zapowiada Maciej Wapiński, rzecznik prasowy PSE. – Każda inwestycja jest poprzedzona trwającymi pełny rok inwentaryzacjami środowiskowymi – dodaje.
Natomiast niedawno wycięto 35 ha drzew na tzw. dwie ławy kablowe. Na zdjęciach z drona serwisu choczewo24.info widać pasy, którymi zostanie poprowadzona infrastruktura doprowadzająca energię z Bałtyku do stacji Choczewo budowanej przez PSE. Za budowę sieci do stacji odpowiedzialne są cztery podmioty działające przy inwestycji: Ocean Winds, PGE, Orsted oraz Baltic Power. Natomiast od stacji Choczewo za dostarczenie energii w głąb kraju odpowiadać będzie PSE.
– Jedna ława ma szerokość ok. 30 metrów. Powstaną jeszcze cztery dodatkowe tunele, ale prawdopodobnie w jednym miejscu o szerokości ok. 110 m. To będzie ok. 60 ha – zaznacza Marek Drzewowski, dziennikarz choczewo24.info.
Pociągiem i samochodem do atomu
Ważną inwestycją przy realizacji elektrowni jądrowej będzie budowa ok. 30 km drogi dojazdowej do ekspresówki S6. Do tego należy dodać kolej i najprawdopodobniej modernizację linii kolejowej 229 lub 230. To także będzie wiązało się z wycinką drzew.
– Każde wycięte drzewo pod elektrownię atomową przy plaży w Słajszewie budzi wielkie emocje. Takich samych emocji nie budzi, póki co wycinka pod sieci energetyczne oraz kolej czy drogę. Wielu mieszkańców nie chce atomu, bo nie mają pewności, czy za 20 lat prąd będzie tańszy. Zastanawiają się, czy to ma sens w sytuacji, gdy dochodzi do przymusowych wyłączeń fotowoltaiki czy wiatraków, gdy energii ze słońca i wiatru jest za dużo. Niektórzy twierdzą, że elektrownie węglowe powinny działać cały czas, mówi się też o budowie magazynów energii. Atom nie jest tu pożądany – mówi o odczuciach mieszkańców Marek Drzewowski.
Po 2025 r. na budowie elektrowni atomowej ma pojawić się kilka tys. pracowników, a przy zaawansowanych etapach prac – nawet 15 tys. osób. Sama gmina Choczewo liczy ponad 5 tys. mieszkańców. Ministra przemysłu Marzena Czarnecka zapowiedziała, że elektrownia ruszy w 2039 r.
– Podczas jednego ze spotkań z przedstawicielami Polskich Elektrowni Jądrowych usłyszeliśmy, że turyści i mieszkańcy staną przed wyborem, czy plażować, czy na bieżąco śledzić postępy w budowie pierwszej elektrowni. Mówiono nawet o „turystyce atomowej” w Choczewie. Ma się zmienić charakterystyka biznesowa gminy – podsumowuje Drzewowski.
Piotr Bera, dziennikarz money.pl