Skrajnie biedni, ale nie łapali się na pomoc państwa. W tym roku może się to zmienić

Co przyniesie nowy rok? Oczywiście, szklanej kuli nikt nie ma, ale patrząc na liczby, można wywnioskować co stanie się m.in. z ubóstwem, inflacją czy pensjami. Oto czego mogą spodziewać się Polacy w 2025 r. – pisze Kamil Fejfer dla money.pl.

Co czeka polską gospodarkę w 2025 r.? (EAST_NEWS, Bartlomiej Magierowski)

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Ubóstwo

Zacznijmy od czegoś, co powinno być najważniejszym tematem gospodarczym ostatnich tygodni. Chodzi mianowicie o drastyczny wzrost ubóstwa skrajnego, o którym to zjawisku alarmował między innymi Poverty Watch 2024. Raport donosił, że w 2023 roku w najbardziej dojmującej biedzie w naszym kraju żyło 2,5 mln osób, co stanowiło 6,6 proc. całego społeczeństwa. Był to wzrost o niemal połowę względem roku poprzedniego.

Przypomnijmy, czym jest skrajna bieda. „Skrajne ubóstwo GUS określa na podstawie minimum egzystencji, które jest szacowane przez Instytut Pracy i Spraw Socjalnych (IPiSS). Konsumpcja poniżej tego poziomu zagraża życiu i zdrowiu człowieka. W 2023 r. dla jednoosobowego gospodarstwa domowego wyniosło ono 913 zł miesięcznie” – czytamy na stronie Polskiego Komitetu Europejskiej Sieci Przeciwdziałania Ubóstwu.

Żeby rozumieć, co będzie się działo ze skrajnym ubóstwem w roku 2025 musimy powiedzieć, co było przyczyną tak gwałtownego wzrostu liczby ubogich. Po pierwsze, była to uporczywa i największa od dekad inflacja. A po drugie, brak waloryzacji niektórych świadczeń (np. 500+, które przez wzrost cen i usług znacznie straciło na swojej realne wartości) oraz progów uprawniających do korzystania z pomocy społecznej. Ów próg dla jednoosobowego gospodarstwa domowego od stycznia 2022 roku w wynosił 776 zł. Oznacza to, że część osób była skrajnie biedna (przypomnijmy, granica skrajnej biedy dla samotnej osoby w 2023 była równa 913 zł), ale jednocześnie nie była uprawniona do pomocy państwa.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Błyskawicznie dorobił się fortuny. Zdradza, czego żałuje

Jednak już w 2024 roku mieliśmy do czynienia z dwoma procesami, które prawdopodobnie zauważalnie zmniejszyły skrajną biedę (pisze „prawdopodobnie”, ponieważ danych za obecny rok jeszcze nie mamy). Po pierwsze, znacznie spowolnił wzrost cen towarów i usług. A po drugie, mieliśmy do czynienia z waloryzacją 500+ do 800+. A wiemy, że świadczenie na dzieci było dobrym sposobem na przeciwdziałanie biedzie; utraciło jednak cześć swojej mocy przez to, że jego wartość – jak wspomniałem – została „nadgryziona” przez inflację.

W tym roku rząd zdecydował również o waloryzacji progu dochodowego uprawniającego do korzystania z pomocy społecznej ze wspomnianych 776 zł do 1010 . To oznacza zapewne dalszy spadek ubóstwa skrajnego. Ile więc ono będzie wynosić w 2025? Jeżeli nie będziemy mieli do czynienia z kolejnym szokiem ekonomicznym jest możliwe, że wróci ono w okolice wartości, z jakimi mieliśmy do czynienia w 2022 roku, czyli do około 4,5 – 5 proc.

Inflacja

Wspomnieliśmy również o inflacji. W listopadzie 2024 roku (najświeższe dane) wzrost cen towarów i usług w Polsce rok do roku wyniósł 4,6 proc. Wciąż więc wartość ta odbiega od tak zwanego celu inflacyjnego NBP, który wynosi 2,5 proc. plus/minut 1 pkt proc.. Ale jest z tym nieporównywalnie lepiej niż było na początku zeszłego roku, kiedy inflacja dobijała niemal do 19 proc..

Z drugiej strony, od lutego do czerwca tego roku wskaźnik cen towarów i usług mieścił się w celu inflacyjnym. Co się więc stało? Latem mieliśmy do czynienia z częściowym uwolnieniem cen energii, co rozlało się po rynku i podbiło nieco wartości CPI.

Źródło: Główny Urząd Statystyczny

Według najnowszej projekcji Narodowego Banku Polskiego w przyszłym roku inflacja ma wynieść… 5,6 proc. Warto jednak zdać sobie sprawę z jednej rzeczy. Część tego zjawiska będzie statystyczną „usterką”. Inflacja na takim poziomie liczona rok do roku nie oznacza, że będziemy mieli do czynienia z ciągłym wzrostem cen. Zrozumienie tego, co mam na myśli, kryje się właśnie w kategorii „rok do roku”. Jeśli mieliśmy do czynienia podwyżkami cen latem, to w pierwszych miesiącach 2025 benchmarkiem inflacyjnym będą pierwsze miesiące 2024. A względem nich towary i usługi (na przykład energia) będą zauważalnie droższe (bo podrożały latem!). W drugiej połowie roku natomiast inflacja powinna spadać, ponieważ prawdopodobnie wygaśnie już (mini) szok związany z uwolnieniem cen energii. A to z kolei będzie oznaczać również spadek odczytów cen towarów i usług. Według analityków mBanku inflacja pod koniec 2025 roku spadnie do 3,1 proc., co oznacza, że zmieści się we wspomnianym celu inflacyjnym NBP.

Stopy procentowe

Z powyższym związane jest również wysoce prawdopodobne obniżenie stóp procentowych. Według ekspertów mBanku na taki krok NBP mógłby się zdecydować już w marcu 2025, a następnie pod koniec przyszłego roku. Przypomnijmy, że obecnie referencyjna stopa procentowa wynosi 5,75 proc. Możliwym jest, że do końca 2025 roku wartość ta spadnie do 4 proc.

W oczywisty sposób ulżyłoby to kredytobiorcom, jak również nieco ożywiło gospodarkę. Przypomnijmy bowiem, że PKB, na którego wzroście powinno zależeć nam wszystkim (ponieważ wyższe PKB oznacza więcej bogactwa, które można mądrze dystrybuować w społeczeństwie) jest generowane między innymi przez inwestycje. A te bardzo często są finansowane kredytami. Niższe stopy procentowe oznaczają tańszy kredyt, a tańszy kredyt oznacza więcej inwestycji, co przekłada się na wyższy produkt krajowy brutto.

PKB i pensje

Zostańmy jeszcze na chwilę przy produkcie krajowym brutto. Już napisałem, że obniżenie stóp procentowych może działać stymulująco na gospodarkę. Co jeszcze może być czynnikiem sprzyjającym wzrostowi? Wspomniani już eksperci z mBanku piszą o inwestycjach unijnych, które mają być głównym motorem napędowym polskiej gospodarki w 2025 roku. Eksperci spodziewają się, że wzrost PKB powinien zbliżyć się do 4 proc.

NBP szacuje, że będzie on nieco niższy i wyniesie 3,4 proc. Podobne prognozy proponuje Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju. Nie są to wartości zachwycające, ale wyższe niż w 2024 (około 2,8) oraz w kiepskim 2023 (zaledwie 0,2 proc.).

Co to oznacza? Prawdopodobnie utrzymanie się między innymi wzrostu płac. Nie będzie on jednak tak gwałtowny jak w tym roku. A warto pamiętać, że zwłaszcza na początku 2024 roku mieliśmy do czynienia z rekordowymi podwyżkami. Było to związane między innymi z inflacyjnymi podwyżkami płacy minimalnej (wzrost z 3600 zł brutto do 4242 zł brutto), z podwyżkami w administracji publicznej oraz z presją ze strony pracowników na „wyrównanie” inflacyjne. Innymi słowy – w pierwszych miesiącach bieżącego roku staraliśmy się sobie odbić drożyznę z roku poprzedniego. I to się w dużej mierze udało! Mieliśmy do czynienia nie tylko z rekordowymi nominalnymi wzrostami płac. W pierwszym kwartale płace realnie (czyli w poprawką na inflację) rosły w tempie ponad 11 proc. rok do roku.

Takiego tempa nie da się utrzymać, ale należy się spodziewać, że nadal będziemy widzieć podwyżki. Będziemy się bogacić również realnie, choć zauważalnie wolniej niż w pierwszych miesiącach 2024.

Gospodarkę zawsze może spotkać coś niespodziewanego

Warto oczywiście raz jeszcze podkreślić, że wyżej narysowane dość ogólne tendencje mogą zostać wywrócone do góry nogami przez kolejne „czarne łabędzie” (ostatnie lata na dobre wprowadziły tę kategorię do publicystycznego języka). Wszystko, co zostało napisane powyżej zasadza się na założeniu, że przyszłość będzie „nieco podobna” do teraźniejszości. Innymi słowy – że nie wydarzy się nic, co bardzo odbiega od tego, to już się dzieje.

To może jeszcze jedna uwaga na koniec. Trafność długoterminowej prognozy pogody jest ograniczona. To, że ciągle możemy przeczytać o niej na portalach internetowych wynika między innymi z faktu, że mało kto pamięta i sprawdza jej trafność dwa tygodnie później. Podobnie jest w przypadku zbliżonych tekstów. Namawiam więc Państwa do zrobienia pewnego eksperymentu – możecie zapisać sobie gdzieś ten artykuł i zobaczyć jak trafny (lub nietrafny) się okazał, kiedy już przyszłość będziemy znali. Sam z pewnością do niego wrócę za rok.

Kamil Fejfer, dziennikarz piszący o gospodarce, współtwórca podcastu i kanału na YouTube „Ekonomia i cała reszta”

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *