W podwarszawskich Michałowicach powstaje osiedle z ok. 400 mikrolokalami. Ich metraż zaczyna się od 17 m kw. Inwestor przekonuje, że nie planował budować tam mieszkań. Nie wierzy w to ekspert i nazywa inwestycję „kolejnym przykładem patologii” polskiego rynku.
Inwestycja Platanowa Park w Michałowicach (Materiały prasowe, Magmillon)
O inwestycji jako pierwsza napisała warszawska „Gazeta Wyborcza”, która określiła ją mianem „czworaków mikrokawalerkowych”. W podwarszawskich Michałowicach powstało osiedle mające 379 lokali o metrażu rozpoczynającym się od 17 m kw. Platanowa Park, bo tak się ono nazywa, będzie sąsiadować z domami jednorodzinnymi.
To więcej niż w słynnym „Hongkongu” w Warszawie. W inwestycji JW Construction na warszawskiej Woli na 1,5 tys. lokali „tylko” 157 to „apartamenty inwestycyjne” o metrażu rozpoczynającym się od 18 m kw. – pisze gazeta.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: Małe mieszkanie? Ten problem ma wielu Polaków. Jest rozwiązanie
„Mikrolokale” to tak naprawdę „mikromieszkania”?
Cena najmniejszego lokalu w Michałowicach to 219 tys. zł. Kolejne 45 tys. zł trzeba dopłacić za jego wykończenie. Co istotne, deweloper, firma Magmillon, nie używa określenia „mieszkanie”. Nazywa je „inwestycyjnymi mikrolokalami o potencjalnie różnym przeznaczeniu”.
Mogą służyć one np. jako biura do prowadzenia działalności gospodarczej lub zostać wynajęte, z opcją zanocowania w nich, jeśli zaistnieje taka potrzeba – zachęca deweloper.
Gazeta ocenia, że cały ten opis to „niespecjalnie kamuflowana oferta tzw. mikrokawalerek: lokali, które formalnie mają funkcję usługową, ale mają służyć do mieszkania”. W stanowisku przesłanym money.pl Magmillon utrzymuje jednak narrację o lokalach o „elastycznym przeznaczeniu, np. pod wynajem lub do prowadzenia działalności biurowej czy usługowe”.
A co, jeśli ktoś będzie chciał z nich korzystać jak z mieszkania?
Zakupione lokale klienci będą użytkować według swoich potrzeb i swojego uznania. Po sprzedaży deweloper nie będzie miał żadnego wpływu na własność tych lokali. Właściciele będą decydować, jaką działalność tam prowadzić. Swobodę dysponowania swoim majątkiem gwarantuje im m.in. konstytucja – pisze deweloper.
Dalej jednak przekonuje, że przyszli właściciele nie zmienią przeznaczenia lokali na mieszkaniowe, gdyż „zabrania tego zarówno miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, jak i przepisy budowlane oraz techniczne”.
Bloki w Michałowicach to „kolejny przykład patologii”
Zapewnia nas też, że – wraz z innymi podmiotami posiadającymi duże tereny dookoła – na własny koszt wybuduje sieć wodociągową i kanalizacyjną jeszcze przed oddaniem ich przyszłym właścicielom. Gmina Michałowice ma nie partycypować w kosztach. To o tyle istotne, gdyż w rozmowie z „Wyborczą” Małgorzata Pachecka, wójt Michałowic, zauważyła, że inwestycja powstaje w „szczerym polu”, gdzie dziś nie ma wodociągów i kanalizacji.
W narrację o tym, że inwestycja ta ma służyć wyłącznie jako np. budynek usługowy, nie wierzy Mikołaj Paja z Miasto Jest Nasze. Bloki z prawie 400 lokalami określa jako „kolejny przykład patologii na polskim rynku mieszkaniowym”.
Po pierwsze pod kątem tego, gdzie ona w ogóle jest zlokalizowana. Moglibyśmy długo rozmawiać o budowie osiedli i urbanizacji terenów, które się po prostu do tego nie nadają. Drugą kwestią jest sam standard, w jakim ona jest przeprowadzona. Deweloper ewidentnie stwierdził, że jedyne, na czym mu zależy, to osiągnięcie maksymalnego zysku – mówi money.pl Paja.
– Nawet w przypadku mieszkań socjalnych o niskim standardzie rzadko kiedy widzę coś takiego – dodaje.
„Gazeta Wyborcza” opisała też zamieszanie wokół planu zagospodarowania przestrzennego. – Przeznacza on ten rejon na usługi. Funkcję mieszkaniową dopuszcza tylko jako adaptację już istniejących budynków mieszkalnych – przekazał dziennikowi Jarosław Hirny-Budka, radny Michałowic.
Z początku Magmillon chciał uzyskać pozwolenie na budowę osiedla domów jednorodzinnych. Starostwo jednak odrzuciło tę propozycję, gdyż nie pasowała ona do wspomnianego planu. Co innego jednak „lokale inwestycyjne”.
Inwestor zdążył przed rozporządzeniem
Termin, w którym deweloper odda inwestycję, jest niezwykle istotny. Od 1 kwietnia 2024 r. wchodzą bowiem w życie przepisy z rozporządzenia ministra rozwoju i technologii, nazwane „Stop Patodeweloperce„. Jednym z ich założeń jest dostosowanie metrażu lokali usługowych do mieszkaniowych. Dziś wyłącznie te drugie nie mogą mieć mniej niż 25 m kw. Po zmianach lokale usługowe także będą musiały mieć taki metraż.
Ciężko tutaj mieć tak naprawdę zarzuty do dewelopera i ogólnie do sektora prywatnego, bo wiadomo, że każdy podmiot jest nastawiony na zysk. Skoro więc jest furtka prawna związana z lokalem użytkowym, to firmy po prostu z niej korzystają. Można tylko wyrazić ubolewanie, że ona obowiązywała przez tyle lat. Dobrze, że ten problem został dostrzeżony i od wiosny następnego roku tego typu inwestycja nie byłaby możliwa – komentuje całą sytuację Mikołaj Paja.
Deweloper w odpowiedzi na pytania money.pl przekonuje, że zmiana prawa nie miała wpływu na jego inwestycję, gdyż ta jest przeprowadzona zgodnie z harmonogramem. Co więcej, w jego ocenie rozporządzenie wpłynie korzystnie na samą inwestycję.
Skończy się już bowiem definitywnie możliwość budowania podobnych obiektów, co oznacza, że mikrolokale inwestycyjne Platanowa Park uzyskają status swego rodzaju dobra rzadkiego i można spodziewać się, że ich nabywcy będą mogli cieszyć się większym, nawet skokowym wzrostem wartości swoich lokali po 1 kwietnia 2024 r. – czytamy w stanowisku Magmillon dla money.pl.
„Naprawić” inwestycji Platanowa Park się nie da
Na pytanie, czy da się „naprawić” tę inwestycję, Mikołaj Paja rozkłada ręce.
– Niestety, żyjemy w takich czasach i w takich warunkach, że rozwiązanie, które przychodzi mi do głowy, czyli wykupienie tej inwestycji przez podmiot publiczny i dostosowanie jej do ogólnie przyjętych standardów, nie wchodzi w grę. Mówimy o gminie Michałowice, która jest gminą podwarszawską, więc jest stosunkowo bogata. Ale to też nie jest tak, że jej budżet jest nieograniczony. W warunkach polskich takie rozwiązanie jest po prostu nierealne – tłumaczy.
A zatem przyszłym nabywcom pozostaje jedynie opcja zakupienia kilku lokali i połączenie ich w jeden.
Krystian Rosiński, dziennikarz i wydawca money.pl