W pierwszym etapie Programu Dobrowolnych Odejść w Poczcie Polskiej propozycję przystąpienia do niego otrzymało 707 osób – poinformował prezes spółki Sebastian Mikosz. W ramach programu Poczta zamierza zwolnić ok. 9,3 tys. osób z 62 tys. zatrudnionych. Prezes dodał, że spółka zawiadomiła prokuraturę ws. zaniechań poprzedniego zarządu. Chodzi m.in. o brak inwestycji w automaty paczkowe. Kilka osób dyscyplinarnie straciło pracę.
Poczta zawiadomiła prokuraturę ws. zaniechań poprzedniego zarządu – poinformował prezes spółki Sebastian Mikosz (East News, Wojciech Olkusnik)
– Przeprowadziliśmy własny, wewnętrzny audyt w Poczcie Polskiej. Na tej podstawie obecny zarząd wysłał własne zawiadomienie do prokuratury, bo takie były wnioski z tego audytu i jednoznaczna rekomendacja osób, które go zrealizowały. Dodatkowo, kilka osób opuściło firmę w trybie dyscyplinarnym – powiedział Mikosz.
Dodał, że wnioski z wewnętrznego audytu Poczty są zbieżne z tymi z raportu Najwyższej Izby Kontroli. Izba w połowie listopada opublikowała raport, stwierdzając nieprawidłowości w spółce na ponad 113 mln zł, kontrolując inwestycje w latach 2020-2023 m.in. na zakup automatów paczkowych i budowę nowej strony internetowej. NIK zapowiedziała wówczas wniosek do prokuratury, skierowała też pismo do CBA.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: Wielka szansa dla Polski. Ekspert nie ma wątpliwości: możemy być największym beneficjentem
Prezes zabrał głos także ws. zwolnień w ramach Planu Transformacji Poczty Polskiej. W sierpniu spółka poinformowała, że w ramach Programu Dobrowolnych Odejść (PDO), kierowanego głównie do pracowników wsparcia, w tym administracji, chce zredukować zatrudnienie o ok. 15 proc.
Jeśli wytypowany do programu pracownik przyjmie ofertę, otrzyma równowartość 12 pensji, a po podpisaniu stosownego porozumienia, kolejnego już dnia może podjąć inną pracę, zachowując świadczenie gwarantowane w ramach PDO.
– Nie zmieniliśmy założeń zawartych w Planie Transformacji. Uruchomiliśmy właśnie pierwszy etap, w ramach którego propozycję przystąpienia do niego otrzymało 707 pracowników – powiedział Mikosz.
Jak podkreślił, program ten jest dobrowolny, a propozycja jest jednostronna i nie podlega negocjacjom ze stroną społeczną. – Każda z tych osób miała czas na zastanowienie się i podjęcie decyzji do 21 listopada. 73 proc. przyjęło tę ofertę – powiedział.
Wyjaśnił, że kryterium wyboru pierwszych osób do PDO była optymalizacja organizacji pracy.
Absolutnie nie ma tu mowy o kryterium wieku ani o żadnym innym kryterium poza oceną dokonywaną z perspektywy optymalizacji funkcji i efektywności działania w nowej strukturze organizacyjnej – podkreślił. Dodał, że 90 proc. osób spośród tej grupy, to pracownicy centrali spółki. Poinformował ponadto, że w ciągu najbliższych 6 lat ok. 26 proc. załogi osiągnie wiek emerytalny.
Mikosz przypomniał, że w tym roku PDO ma kosztować Pocztę Polską ok. 50 mln zł, a cały program – ok. 600 mln zł. Prezes dodał, że blisko 65 proc. kosztów Poczty Polskiej stanowią płace. W porównaniu do innych poczt europejskich, które przeszły już procesy modernizacji działań, jego zdaniem to „niewspółmiernie duża wartość”. – Celem zmian jest też uczynienie z Poczty Polskiej atrakcyjnego pracodawcy – zaznaczył.
Urynkowienie pensji w Poczcie. Prezes obiecuje podwyżki
Szef Poczty przekazał, że równocześnie w firmie negocjowany jest nowy Zakładowy Układ Zbiorowy Pracy (ZUZP). Zakłada on – według zarządu – m.in. przywrócenie znaczenia wynagrodzenia zasadniczego, co ma oznaczać realną podwyżkę płac dla 31 proc. pracowników. Chodzi też o „urynkowienie wewnętrznego modelu wyceny stanowisk”, co ma dać wzrost wynagrodzeń dla kolejnych ok. 43 proc. Zarząd chce, aby nowy ZUZP stworzył przejrzyste zasady rozwoju i awansu.
– Zaprezentowaliśmy związkom zawodowym model wynagrodzeń zasadniczych, który zakłada, że minimalne wynagrodzenie zasadnicze ukształtuje się na poziomie płacy minimalnej, co – jak się okazuje, dotąd wcale nie było takie oczywiste. Przy obecnych uwarunkowaniach spółki przełoży się to na realny wzrost wynagrodzenia dla 31 proc. pracowników – powiedział Mikosz.
Jak mówił, w rozmowie ze związkami zawodowymi wskazywał m.in. na jeden z największych problemów spółki, jakim był dotychczasowy brak inwestycji. – Jeśli zaczniemy przesuwać pieniądze z inwestycji na wynagrodzenia, to nie wyjdziemy z impasu, w którym tkwimy. Kiedy rozmawiam z pracownikami, mam wrażenie, że dobrze to rozumieją. Natomiast życzyłbym sobie, żeby strona społeczna również to rozumiała – dodał.
„Supernaczelnicy” w regionach. „Dostosują pory otwarcia”
Mikosz poinformował, że Poczta Polska jednocześnie rekrutuje wewnętrznie 251 tzw. „supernaczelników”, czyli naczelników mikroregionów. – Zdefiniowaliśmy na nowo stanowisko naczelnika pocztowego. Będzie to osoba odpowiadająca za to, żeby punkty i placówki mu podległe funkcjonowały dużo sprawniej i efektywniej, a u podłoża tej koncepcji tkwi idea decentralizacji. W tej chwili w Poczcie Polskiej mamy aż 1860 naczelników – to prawie ośmiokrotność w stosunku do naszego planu – wskazał.
Prezes wyjaśnił, że naczelnik mikroregionu będzie miał realny wpływ na organizację pracy podległych mu placówek pocztowych, na przykład dostosowując pory otwarcia do zapotrzebowania, natężenia ruchu czy innych okoliczności, które mają wpływ na ich obciążenie. Wszystko po to, żeby dostosować się do klientów i uelastycznić obsługę.
Poczta Polska to spółka Skarbu Państwa, największy operator pocztowy na rynku krajowym. Zatrudnia ok. 62 tys. pracowników, a jej sieć obejmuje 7,6 tys. placówek, filii i agencji pocztowych w całym kraju.