Nie milkną komentarze do ujawnionego projektu nowelizacji ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i odprowadzaniu ścieków, nad którym pracuje resort infrastruktury. W uproszczeniu – obecna koalicja chce wrócić do zasad sprzed reformy z 2017 roku, gdy to samorządy ustalały taryfy (rady gmin miały kompetencje do zatwierdzania taryf). Po 2017 roku swoistym organem nadzorczym i regulatorem taryf były Wody Polskie, które nie akceptowały niektórych wniosków samorządów. Gminy narzekały, że podwyżki taryf nie nadążały za rosnącymi kosztami.
/123RF/PICSEL
– Niewykluczone, że taka jest strategia rządu – mówił Mateusz Morawiecki podczas środowej konferencji prasowej PiS w Sejmie. Były premier zasugerował, że podwyżki cen energii (w II połowie roku) i ew. podwyżki cen wody i ścieków zostały tak pomyślane, aby obywatele nie zorientowali się w porę, co szykuje im rząd i zostali postawieni przed faktem dokonanym już jesienią. Mateusz Morawiecki sugerował także, iż czekają nas podwyżki taryf za wodę i ścieki sięgające 30 – 50 proc.
Obecny rząd pracuje nad zmianą zasad ustalania taryf za wodę i ścieki
Rzeczywiście – jak wynika z projektu nowelizacji ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i odprowadzaniu ścieków, nad którym pracuje resort infrastruktury, przewidywany jest powrót do zasad ustalania taryf za wodę i ścieki sprzed 2017 roku, gdy rząd PiS zdecydował się kompetencje „regulatora” przekazać w ręce Wód Polskich. Obecnie byłby to więc powrót do ustalania taryf przez samorządy, które w ostatnich latach narzekały, że Wody Polskie blokują podwyżki, narażając gminy na straty (takie „zaniżane z powodów politycznych” taryfy miały zapobiec niezadowoleniu obywateli).
Reklama
Samorządowcy wielokrotnie zwracały uwagę, że taka „troska” o mieszkańców stawia w trudnej sytuacji przedsiębiorstwa wodociągowe, którym brakuje pieniędzy na niezbędne inwestycje.
Jednak wspomniana, przygotowywana obecnie nowelizacja przepisów, przewiduje jedynie częściowy powrót do rozwiązań obowiązujących przed wejściem w życie przepisów ustawy z dnia 27 października 2017 roku – czyli sprzed reformy przeprowadzonej przez PiS. Najogólniej – samorządy będą mogły podnosić opłaty za wodę i ścieki, dostosowując stawki do inflacji.
Nowe taryfy nie będą mogły „wyskoczyć” ponad średnią?
Według nowych zasad, taryfy miałyby być ogłaszane najpóźniej do końca października każdego roku. Co do zasady ustalanie tych cenników należałoby do gmin (rad gminnych), jednak pewne elementy nadzoru pozostałyby w rękach Wód Polskich. Te ostatnie mogłyby interweniować, gdyby nowy cennik w danej gminie znacząco odbiegał od średniej z danego regionu (taryfy za wodę i ścieki od dawna potrafią się znacznie różnić w zależności od regionu, miasta czy gminy).
O jakim odstępstwie od średniej mówimy? Z projektu wynika, że Wody Polskie będą interweniować, gdy zaproponowane stawki będą odbiegać o 15 proc. (i więcej) od średnich stawek z danego tzw. regionu wodnego.
Procedura ustalania stawek wyglądałaby następująco: wniosek o zmianę taryfy przygotowywany byłby przez przedsiębiorstwo wodno-kanalizacyjne; władze gminy przygotowywałyby rekomendację dla gminnej rady, a ta podejmowałaby decyzję o zatwierdzeniu lub odrzuceniu (przy zachowaniu warunku o wspomnianym nie większym niż 15-proc. odstępstwie od średniej z regionu).
Woda i ścieki już podrożały – co będzie dalej?
Warto dodać, że mimo ustalania taryf za wodę i ścieki „po staremu”, już w tym roku mieszkańcy wielu gmin zobaczyli rachunki grozy. Rekordy – poza dużymi aglomeracjami – padają na Śląsku.
Jak wynika z analizy dla woj. śląskiego (niedawno opublikował ją portal Radia Eska), w województwie tym cena za wodę w kwietniu 2024 r. waha się od 5,14 do 9,47 zł/1 m sześc.
Prawdziwy rekord pobiły Czechowice-Dziedzice, gdzie trzeba zapłacić 9,91 zł brutto/m sześcienny (9,46 zł z dopłatą gminy). Niewiele lepiej jest w Mysłowicach (9,47 zł brutto/m sześcienny). Powyżej 8 zł za metr sześc. płacą też mieszkańcy Siemianowic Śląskich i Sosnowca.
Co więcej, powyższe ceny dotyczą wody, a przecież rachunki płacimy za wodę i ścieki. Odbiór tych ostatnich (obliczany na podstawie zużycia wody) zazwyczaj jest jeszcze droższy (za metr sześcienny).
***