Kryzys wśród sprzedawców przy cmentarzach? „Jest bardzo słabo, nie ma ludzi”

Mniej klientów, zła pogoda, brak pieniędzy w portfelach, konkurencja ze strony marketów – to powody, dla których wielu przycmentarnych sprzedawców obecnie narzeka, bojąc się o utarg z tegorocznego Dnia Wszystkich Świętych. Niektórzy zdecydowali się podnieść ceny sprzed roku, ale nie wszyscy, zwłaszcza ci, którzy swoje punkty sprzedaży prowadzą przez cały rok. Uwagę zwracają różnice cenowe między sprzedawcami – za ten sam znicz lub doniczkę kwiatów można przepłacić. Zdjęcie

Kryzys Wsroacuted Sprzedawcoacutew Przy Cmentarzach Jest Bardzo Slabo Nie Ma Ludzi 3546e4b, NEWSFIN

Ceny zniczy i kwiatów różnią się w zależności od stanowiska przy cmentarzu /Bartlomiej Magierowski/East News /East News

Reklama

Przełom października i listopada to tradycyjny czas odwiedzania cmentarzy. Kupowanie zniczy i kwiatów na groby często wiąże się ze sporym wydatkiem. Jak informowaliśmy w Interii, producenci zniczy informowali o możliwych podwyżkach cen ze względu na rosnące koszty parafiny i szkła. Popularne markety kuszą klientów promocjami. Podobnie w przypadku kwiatów, zarówno żywych, jak i sztucznych, w wielu miejscach ceny są wyższe niż przed rokiem.

Sprawdziliśmy, czy droższe niż rok temu znicze i wiązanki kupimy przy cmentarzach w Warszawie.

Oszuści płacą fałszywymi banknotami

Przy Starych Powązkach jedna ze sprzedawczyń mówi o nieuniknionych, jej zdaniem, podwyżkach w stosunku do poprzedniego roku.

Oczywiście, że sprzedajemy drożej. Co chwila producenci (zniczy – red.) podnoszą ceny. Ale one są nieporównywalne z tymi, co są w marketach. Tam jest gorsza jakość, u nas wkład jest wlewany do pełna – tłumaczy nasza rozmówczyni, u której średniej wielkości znicz kosztuje 10 zł. 

Na stoisku można dostać też kwiaty – za doniczki żywych chryzantem zapłacimy, w zależności od wielkości, od 30 do 50 zł. Są też nieco tańsze wrzosy. Sprzedawczyni tłumaczy, że też podniosła ich ceny. Dodaje, że o ile nie spotkała się z problemem kradzieży, kilka razy została oszukana. 

– Nie kradną, pewnie w marketach bardziej, tutaj staramy się pilnować. Ale np. fałszywe pieniądze przynoszą, przeważnie obcokrajowcy – narzeka. 

Ceny wzrosły, ale nie u każdego sprzedawcy

Niewiele dalej swoje stoisko ma starszy pan, który handluje tu od siedemnastu lat. 

– A dlaczego mam podnieść ceny, skoro nie poszły w górę od ubiegłego roku? Jak się wojna zaczęła, znicze podrożały mniej więcej o 20 proc. i w tej ubiegłorocznej cenie utrzymują się – mówi sprzedawca, który nie zdecydował się na podwyżki. W tym przypadku za najtańszy wkład do zniczy zapłacimy 2 zł. Kwiaty również sprzedawane są po cenach ubiegłorocznych – te jednak są tu tańsze niż u konkurencji. Przykładowo, za średniej wielkości doniczkę chryzantem trzeba tu wydać 20 zł. 

– W tamtym roku płaciłam tyle samo, tu ma pan najtaniej. Parę kroków dalej za tę samą chryzantemę płaci się 30 zł – potwierdza jedna z klientek. Dodaje, że zniczy kupuje tyle samo, mimo że ma „bardzo dużo grobów do odwiedzenia”. 

Sprzedawca podkreśla, że sam, jako klient, doświadczył dużych różnic cen pod cmentarzami.

– Będąc we Wrocławiu przy samej bramie zapłaciłem dwa razy tyle za wiązankę, która kilka stanowisk dalej była 40 proc. droższa. Jest wolny rynek, każdy ma prawo korzystać z tego. Klient też ma prawo wyboru. U mnie chryzantema jest po 20 zł, gdzie indziej kosztuje 40 zł, ale tamta klientowi bardziej odpowiada – wyjaśnia, dodając, że nie dostrzega, aby klientów w tym roku było mniej. 

– Jest porównywalnie. W pandemii wszyscy baty dostaliśmy, ludzie nie mogli wejść na cmentarz, to ucierpieliśmy ale trzeba było to przeżyć – wspomina. 

Najtańsze znicze można tu dostać za 4 zł. Najdroższe – to wydatek kilkunastu zł za sztukę. 

„Nie podwyższamy cen, chcemy to sprzedać”

Wśród innych sprzedawców ceny kwiatów sięgają nawet ponad 100 zł – dotyczą one dużych, bogato zdobionych wiązanek. Popularne chryzantemowe kule kosztują niemal wszędzie 50 zł. Przy jednym ze sklepików cena jest niższa o 10 zł – to całoroczny punkt sprzedaży, gdzie właściciele nie podnieśli cen w porównaniu do ubiegłego roku.

– Nie podniosłam cen. My mamy ceny całoroczne, nie podwyższamy, bo chcemy to sprzedać. Tu klient zawsze wróci. Kwiaty – to samo. Mamy producentów tych samych, oni też nie podnieśli cen – tłumaczy właścicielka. Narzeka jednocześnie, że mimo to ma mniejszy utarg niż przed rokiem. 

Pogoda przede wszystkim nam mocno doskwiera. Nie ma klientów – wyjaśnia. 

W podobnym tonie wypowiada się przy Powązkach Wojskowych sprzedająca znicze i kwiaty przez cały rok. 

– Jest bardzo słabo, nie ma ludzi. Przez pandemię dużo starszych ludzi umarło, którzy tu przychodzili; młodzi nie przychodzą. Pierwszego listopada tylko przyjdą – tłumaczy sprzedająca. 

„Ludzie naprawdę nie mają pieniędzy”

Podobnie jak część naszych rozmówców nie zdecydowała się na podwyżki ze względu na sklepową konkurencję.

Nic nie podnosimy, skoro w marketach są takie tanie znicze. Trzy się weźmie, czwarty za darmo. Producenci podnieśli ceny, ale na wiosnę. Parafina i szkło poszły w górę. My mamy cały czas stałe ceny zniczy, kwiatów też. W pandemii, jak mi przywoził producent, to co dzień były droższe, dlatego musiałam wtedy podnieść ceny – nie będę dokładać – wyjaśnia.

– Na pierwszego listopada te znicze, co są po 4 zł, niektórzy sprzedają po 5 zł, a dzień później cenę obniżają – dodaje.

Przyznaje, że kiedyś sama wykonywała wiązanki na groby, jednak teraz się na to nie zdecydowała.

– W tym roku nie robię, to się nie opłaca. Kwiaty, choina droga, a ludzie naprawdę nie mają pieniędzy. To widać, niestety. Ogólnie jest bardzo ciężko – przyznaje sprzedawczyni.

Słowa te znajdują potwierdzenie w słowach innej z kupujących, z którą rozmawialiśmy o tegorocznych wydatkach.

– Kupuję tyle samo zniczy, ale mniejsze – płacę mniej. Za znicz zapłacę nie 4, a 8 zł, więc za tą samą kwotę mam nie jeden, a dwa. Może i ceny nie wzrosły, ale moja pensja za to jest realnie niższa – mówi.

Ceny cukierków i obwarzanków są coraz droższe

Przy cmentarnych bramach spotykamy też pierwszych sprzedawców popularnych „cmentarnych słodyczy”. Pierwszego listopada będzie ich znacznie więcej, jednak na niskie ceny nie ma co liczyć. Typowa dla Warszawy „pańska skórka”, czyli kwadratowy cukierek wykonany m.in. z białek, cukru i owocowego syropu kosztuje z roku na rok coraz drożej. Jeszcze kilka lat temu kosztował złotówkę. W roku 2022 trzeba było za niego zapłacić 2,50 zł. Tegoroczna cena wynosi już 3 zł za sztukę.

Wszystko drożeje, zwłaszcza cukier, ale i inne składniki – mówi jedna ze sprzedających. Inna dodaje, że również koszty gazu potrzebnego do wytworzenia słodyczy są o wiele wyższe niż kilka lat temu.

Obwarzanki mam w tym roku po 8 zł – dodaje sprzedająca, przyznając, że podniosła ceny sprzed roku. Najtaniej znajdujemy je w cenie 7 zł, jednak do poziomu 5 zł za pęczek sprzed pandemii nie ma raczej co liczyć.

Paulina Błaziak

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *