Obecnie nie istnieje żadna szansa na utajnione wykonanie testu nuklearnego – oznajmił PAP profesor Andrzej Chmielewski, szef Instytutu Chemii i Techniki Jądrowej, w reakcji na wypowiedzi dyrektora CIA o rzekomych sekretnych eksperymentach Rosji i Chin.

Szef Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA) John Ratcliffe oznajmił w poniedziałek, że „prezydent Donald Trump słusznie mówił o wykonywaniu przez Rosję i Chiny ukrytych prób jądrowych”. Jego pogląd został również wsparty przez przewodniczącego komisji senackiej ds. wywiadu, Toma Cottona.
– Te rewelacje jawią mi się jako tylko i wyłącznie bicie piany – stwierdził w rozmowie z PAP prof. Chmielewski. Wyjaśnił, że obecnie całkowicie zaniechano prowadzenia testów jądrowych – najpierw tych naziemnych, a później podziemnych – ponieważ stały się one bezcelowe. Dzisiejsze środki dają możliwość na wysoce precyzyjne odtwarzanie tego typu eksplozji.
Jak dodał prof. Chmielewski, właśnie z tej przyczyny wprowadzono restrykcje w handlu superkomputerami. Nie po to, aby uniemożliwić bankom używanie ich do ich własnych kalkulacji, ale dlatego, że za ich sprawą można opracowywać modele broni jądrowej o charakterze rażenia na dużą skalę.
Ekspert zaznaczył, że już podczas tworzenia pierwszej bomby atomowej – noszącej nazwę „Trinity”, odpalonej w lipcu 1945 r. – większość parametrów określano empirycznie, jednak posiłkowano się również wyliczeniami przeprowadzanymi na ówczesnych prymitywnych komputerach.
Prof. Andrzej Chmielewski nie wierzy w twierdzenia, jakoby Rosja i Chiny po kryjomu przeprowadzały próbne detonacje jądrowe. Jak zaakcentował, w dzisiejszych czasach nie ma w ogóle szansy na to, aby tego typu akcje umknęły uwadze – byłyby one momentalnie rozpoznane.
– Po pierwsze, detekcja odbywa się za pomocą metod sejsmologicznych – nie da się uniknąć powstania fali sejsmicznej. Po drugie, obecne technologie wykrywania w atmosferze dają stuprocentową rozpoznawalność – objaśnił w rozmowie z PAP.
Potencjalne testy nuklearne wymagają przygotowań i specjalnej infrastruktury
Rozmówca PAP powątpiewa, czy ostatnie oświadczenia mogłyby sygnalizować rozpoczęcie próbnych eksplozji jądrowych. – Nawet zakładając, że przeprowadzenie takiego testu byłoby konieczne do zbadania pewnych zagadnień technicznych – aczkolwiek trudno określić, jakich – potrzebne byłoby przygotowanie specjalnych obszarów testowych wyposażonych w odpowiedni sprzęt stacjonarny – podkreślił prof. Chmielewski. Dodał, że tego rodzaju infrastruktura, obok monitoringu lotniczego i satelitarnego, jest niezbędna do przeprowadzenia tego typu prób, a jej przygotowanie nie jest możliwe w krótkim czasie.
– Nie wyobrażam sobie, żeby – tak jak kiedyś Rosjanie – użyli rakiety do wystrzelenia takiego próbnego ładunku. Nie sądzę także, by bombę zrzucono z samolotu. Nawet pierwsze próby na pustyni w Nowym Meksyku oraz kolejne na atolu Bikini (w archipelagu Wysp Marshalla na Pacyfiku, gdzie USA do 1958 roku wykonały ponad 20 próbnych eksplozji nuklearnych) odbywały się z wykorzystaniem specjalnych wież, w których umieszczano ładunek – wytłumaczył ekspert.
Układ o całkowitym zakazie prób z bronią jądrową (Comprehensive Nuclear-Test-Ban Treaty – CTBT) został podpisany w 1996 r. Na jego mocy wprowadzono globalny i bezwzględny zakaz wszelkich próbnych detonacji nuklearnych we wszelkich warunkach.
Pomimo że porozumienie podpisało 187 państw, nie weszło ono w życie, gdyż wymaga ratyfikacji przez 44 państwa wyszczególnione w załączniku 2 – w tym wszystkie kraje dysponujące potencjałem jądrowym. Wiele z nich, w tym Stany Zjednoczone, Chiny i Iran, przestrzega moratorium na przeprowadzanie testów jądrowych, jednak nie dokonało ratyfikacji Traktatu. Natomiast Indie, Pakistan i Korea Północna w ogóle go nie podpisały.
Mimo że o domniemaniach, iż oba wrogie mocarstwa jądrowe mogły dokonywać tego typu prób, mówiono od dawna, dotychczas przedstawiciele amerykańskich władz nigdy nie potwierdzili tych podejrzeń. Jeszcze w czwartek nominowany przez Trumpa kandydat na dowódcę Dowództwa Strategicznego (STRATCOM) wiceadmirał Richard Corell powiedział w Senacie, że ostatni test jądrowy w postaci eksplozji jądrowej miał miejsce w 2017 r. i został dokonany przez Koreę Północną, zaś Chiny swoją ostatnią próbę przeprowadziły w 1996 r.
Pomimo zapowiedzi Trumpa dotyczących wznowienia prób jądrowych przez USA (ostatnia miała miejsce w 1992 r.), w niedzielę minister energii Chris Wright stwierdził, że nie ma w planach przeprowadzania testów polegających na eksplozjach jądrowych.
– Uważam, że testy, o których obecnie mówimy, to testy systemowe – powiedział Wright. – To nie są eksplozje nuklearne. To jest coś, co nazywamy eksplozjami niekrytycznymi – objaśnił. Podkreślił, że takie testy obejmują wszystkie komponenty broni jądrowej. Umożliwiają one upewnienie się, że systemy pracują i mogą wywołać detonację nuklearną. (PAP)
gru/ bst/ mhr/



